Jeszcze o państwie, ale inaczej. "A my pogrilujmy sobie póki czas, bo za sto lat nie będzie nas"

Rys. Rafał Zawistowski
Rys. Rafał Zawistowski

Niedawno spotkałem znajomego, który zaskoczył mnie pewnym stwierdzeniem. Powiedział:

– Stary, czytam te twoje teksty, no dobrze ale widzisz, łatwiej dziś napisać coś mądrego, niż głupiego. Napisz coś głupiego…

Nie mam poczucia misji, ani przekonania, że piszę coś mądrego, ale zastanowiła mnie pewna ukryta adekwatność tego powiedzenia. Zastanawiałem się nad tym dość długo, ale jak to w życiu bywa, przypadki pomagają we wszystkim. A tym razem będzie głupio.

Lublin, piątek około godziny 19. pokój 24 m2 (adres znany mnie osobiście) na podłodze folia, tektury, odcinki płyt wiórowych – elementy konstrukcyjne regału na książki, dwie wiertaki, meblowe śruby (konfirmaty), kątomierz służący do mierzenia kąta prostego, przedłużacz do którego podłączone są wiertarki i lampka doświetlająca oraz kilka innych rzeczy. Nad tym wszystkim skoncentrowana i pochylona postać autora.

Przystępuję właśnie do mocowania kolejnej półki, ręką odsuwam przedłużacz, i tu nagle buch! Spięcie, i światła nie ma. Wyłączam z przedłużacza wszystkie wtyczki, wchodzę do innego pokoju i przebijam się przez graciarnię powynoszonych mebli, by móc wcisnąć korek. Wciskam. Zaiskrzyło nad lampą przy suficie i światło zgasło zupełnie. Perspektywa piękna: piątek, sobota i niedziela w ciemnościach. W takich warunkach zwykle rodziło się więcej dzieci, ale ja swoje już zrobiłem. Idę więc na parter szukać gabloty ogłoszeniowej, a tam odpowiedniego numeru telefonu. Było ich kilka. Wykręciłem wszystkie po kolei, i wszystkie milczały jak grób… Skąd my to znamy? No cóż, w PRL-u uczono mnie, że aby szewc mógł szyć buty, piekarz musi wypiec mu chleb, ale aby piekarz mógł wypiec chleb, rolnik musi skosić zboże, a rolnik aby mógł skosić zboże musi mieć dobrą kosę, itd. W III RP obowiązuje inna zasada: gdy przychodzi weekend wszyscy mają wolne i wszystkich mają w d… Gwoli ścisłości należy dodać, że na co dzień jest jeszcze lepiej, bo do wolnego rynku dostosowaliśmy się wręcz idealnie. Jego prawa obowiązują już wszędzie, a najbardziej wówczas, gdy ktoś od nas coś chce. Wówczas natychmiast łączymy się w grupy interesu i tworzymy siłę tak odporną, że tego pancerza nie jest w stanie przebić nic i nikt.

Zrezygnowany, z czarną wizją dzwonię więc na 991 – Pogotowie Energetyczne.  Przedstawiam swój problem, a tu w połowie zdania włącza się facet i powiada, że jest jakaś skrzynka elektryczna, która musi być zamknięta, a jak będzie zamknięta, to wlepią mi mandat. A w ogóle to każda sieć ma swojego właściciela i oni nic nie mogą, a jak przyjadą, to trzeba będzie zapłacić. Wyłączam się i szukam zamkniętej skrzynki. Okazuje się, że jest otwarta. Dzwonię raz jeszcze i melduję, że mogą przyjeżdżać. Ale wówczas dyspozytor znajduje się kolejny powód. Próbuję coś mówić, ale trafiam na tak nieprzemakalny słowotok, że nie jestem w stanie się z niczym przebić. W końcu obydwaj mówimy do słuchawki i obydwaj nie wiemy o co chodzi. Postawa dyspozytora Pogotowia Energetycznego jest powalająca. Zaczynam mieć wątpliwości czy to przypadkiem nie jakiś gadający mechanizm. Dzwonię z komórki, licznik bije, a facet jest nie do zatrzymania. On gada, ja gadam, a światła nie ma. To znaczy światła nie mam ja. Rodzimy wolny rynek i pancerna odporność działają znakomicie.  Nie mam wyjścia, muszę zebrać siły i przekrzyczeć urzędnika państwowego. Chwila koncentracji i:

- Panie, przestań pan mówić (może gadać), przyjedźcie i zobaczcie co w ogóle się dzieje. Nie mam światła, a jest piątek wieczorem. Nie wiem czy nie wywołałem jakiegoś zagrożenia tą moja awarią.

I udało się. Zamilkł. Ale skutek naszej rozmowy był taki, że urzędnik państwowy moje obawy o skutki awarii (jestem historykiem, na sprawach elektrycznych zupełnie się nie znam) i moją troskę o brak prądu w mieszkaniu, potraktował jako zgodę na zapłacenie kary. I momentalnie mandat stał się ważniejszy od samej istoty – braku światła i ewentualnej awarii. Wkrótce rzeczywiście dwóch panów przyjechało i zaczęli od mandatu, zanim weszli do domu. Gdy przedstawiłem im problem, włożyli jakieś próbówki do licznika i pierwszego z brzegu kontaktu i ze spokojem sprawiedliwego oświadczyli, że światło jest.

- Skoro jest, to niech pan je włączy - powiedziałem.

Wcisnął wówczas kontakt… i ciemno. Zaskoczenie zupełne. Jak to się dzieje, że prąd jest, a tak naprawdę go nie ma. Cholera, żeby był chociaż widzialny. No, ale to już nie był problem tych panów. Pochodzili po mieszkaniu świecąc sobie latarką i z pełna życzliwością stwierdzili, że muszę prywatnie wynająć elektryka, wyciągnęli kwit i wypisali karę. Poczułem się jak idiota. Odmówiłem podpisania. Nie było mnie stać na postawę z czasów carskich, czyli głupkowatą minę i potulne spojrzenie. Chciałem mieć światło. Jestem świadomym obywatelem, płacę podatki, mam określone obowiązki, ale też i prawa. No cóż, wypada chyba stwierdzić, że u nas najsprawniejszym pogotowiem, jest pogotowie seksualne. (Przynajmniej każdy wie za co płaci). Sprawa zapewne trafi do sądu i sąd będzie rozstrzygał ów spór. Gratulacje.

Nazajutrz żonie udało się dodzwonić na jakiś numer i zamówić elektryka. Usunięcie awarii zajęło mu 15 minut. Okazało się, że miał dostęp do wszystkiego, nie interesowała go własność kabla i z niczym żadnego problemu nie robił. Rachunek wyniósł 65 zł. Światło zabłysło. Regały skończyłem montować o godzinie 19., (a więc kilka godzin wcześniej musiałem oświetlić mieszkanie).

Problem jednak pozostał. Nie tyle prawny, co raczej intencjonalny. Może jakiś kandydat na posła zainteresowałby się problemem, bo ma on zasięg o wiele szerszy. Czy takie podejście do sprawy licuje z tytułem „Pogotowia”, aczkolwiek swojego czasu Pogotowie Ratunkowe też miało okres wystawiania rachunków za „nieuzasadnione” wezwanie (oczywiście nie dotyczy to sytuacji ewidentnych). Nikt jednak nie zadał sobie trudu by zbadać jakie ono miało praktyczne skutki, czyli ilu ludzi wstrzymało się z wezwaniem pomocy i ilu umarło przez taką postawę? Nikt też zapewne nie pofatyguje się prześledzić, jakie straty może spowodować postawa dyspozytora Pogotowia Energetycznego i obojętnych panów wypisujących mandaty? Jaką podstawę prawną mają na wystawianie owych mandatów. Itd.

Problem jest jednak szerszy bo jak szewc uszyje złe buty, to piekarz ze złości upiecze zły chleb, jak zły chleb zje rolnik, to rozboli go brzuch i na czas nie skosi zboża, a jak na czas nie skosi zboża, to kowal może nie mieć siły na wyklepanie kosy. I takim to sposobem na koniec miesiąca wszystkich szlag trafi. Gorzej jak trafi ślusarza recydywistę, ten już nie będzie żartował i dla kurażu wsadzi komuś kosę pod żebro… Ale tu bajka się nie kończy, bo ślusarz pójdzie do więzienia, ale media będą miały żer. Telewidzowie i producenci chipsów też będą mieli z tego korzyść, bo jednym zwiększy apetyt, a drugim obroty. Oczywiście istnieje ciąg dalszy, ale nie będziemy tu go opisywać. Jest to więc określony stan umysłu.

Ażeby dalej było tak głupio przywołajmy najpierw wyłącznie fakty z moich doświadczeń, a potem dopuścimy innych. Najbliżej: kupiłem kątomierz do mierzenia kąta (tak to się chyba nazywa), przykładam do jednego z elementów regału (wymiary: 2,40 x 0,22) i kąt się nie zgadza. Kątomierz spaprany, czy maszyna stolarza na szerokości 22 centymetrów krzywo przycięła wymiar? Logika podpowiada, że raczej kątomierz. Sprawdzam, rzeczywiście. Nie wziąłem paragonu, 15 złoty do tyłu. Kąt odrysowuję od półki – jest prosty. Ok. Wywiercam otwór w płycie, wkładam śrubę (konfirmant), biorę dostosowany do niej klucz. Wciskam raz, drugi – nie pasuje! Dalej stawiam już trzy kropki. Na marginesie dodam, że później okazało się, iż stolarz wyciął mniej półek, niż miał w wykazie. Kilka lat wcześniej wymieniłem drzwi wejściowe. Instrukcja podawała, że metalowe ościeżnice powinny być montowane na kotwy i beton. Panowie przyjechali i w ciągu 20 minut założyli śruby od strony zewnętrznej i wyciągnęli rękę po pieniądze. Na moją uwagę, że drzwi zamontowane są niezgodnie z instrukcją, odpowiedzieli, że kto dziś się przejmuje takimi rzeczami. Efekt tej pracy był taki, że wystarczyło odkręcić śruby, kopnąć drzwi i dom stawał otworem.

Ostatnio chodzę po Lublinie i szukam dobrego chleba. Trafiam raz, drugi na dobry, za trzecim razem ten sam już rozłamuje się w środku i kruszy. Na Boga, czy wszystko musi być spaprane. Dlaczego ci sami ludzie jadą na Zachód i tam swoją robotę najczęściej wykonują solidnie? Czy własna ojczyzna i ziomale ich obrażają?... A może to tylko ja mam takiego pecha?

No to inny przykład: mój śp. teść był taksówkarzem. Pewnego razu trafił mu się kurs na pobliską wieś. Podczas jazdy tak się zaprzyjaźnił z jakimś rolnikiem, że ten pokazał mu swoje gospodarstwo. Gdy przechodzili przez zagon kapusty zapytał jego syna, dlaczego sypie nawóz na poszczególne główki? A ten ze stoickim spokojem odpowiada, że jutro jedzie ona na targ, a nikt z robakami nie kupi. Kolejny.

Niedawno odbył się strajk na kolei. Kolejarze nie strajkowali o zmniejszenie ilości spółek, lecz o podwyżki dla siebie. Ksiądz podczas jednej z mszy na Podhalu prosił Boga nie o pracę dla tych, co ją utracili, lecz o odzyskanie kuroniówki. Lekarz wypisuje receptę, za którą musi zapłacić pacjent. No niby musi, ale nikogo, prócz owego pacjenta nie obchodzi, czy leki będą trafione i ile prób musi wykonać i za ile recept zapłacić, żeby mógł dokopać się do tej właściwej. Trzeba mieć zdrowie, ażeby chorować. Któregoś późnego wieczora dzwoni do mnie sąsiadka i z chciwym nienasyceniem w oczach pyta, czy mam jakieś horrory? Poradziłem jej, aby włączyła sobie telewizor, bo tam wszystko jest jednym wielkim horrorem. Adamek walczył z Kliczką we Wrocławiu, a Polacy nie mieli wolnego dostępu do transmisji. Samo ciśnie się na usta pytanie, czy Wrocław to jeszcze Wrocław, czy już Breslau?... To tylko kilka przykładów wziętych jak leci, „z rękawa”. Myślę, że Czytelnicy są w stanie natychmiast podać tyle kolejnych absurdów, że żaden serwer nie będzie w stanie tego wytrzymać. Byłaby to bardzo pouczająca lektura i zadanie dla przyszłych naszych posłów. I jeszcze jeden przykład: niedawno pewnej kobiecie bardzo szybko wyładowywała się bateria w komórce. Chodziła z tym bólem przez jakiś czas. Gdy kupiła nową baterię i ta dość długo nie wyładowywała się, stwierdziła, że komórka jest nienormalna. W takim świecie absurdu sam Orwell zwariowałby. Prawo tu niczego nie zmieni, to stan umysłów.

Ale trzeba wyraźnie podkreślić, że taki stan jest manifestacją naszej bezbronności. W ostatni piątek (09.09.11) Wirtualna Polska podała informację, że Komisja Europejska przeznaczyła 3 mln na promowanie różnych programów, w tym uznania Polski za kraj, który nie ma dostępu do morza, bo… posiada zbyt dużą odległość Bałtyku do gór… No cóż morza nie będziemy mieli, ale zapewne śledzie będziemy musieli kijem, albo najlepiej butelkami od piwa, naganiać na niemiecką stronę. Nie wszyscy jednak będą mogli to zrobić, bo nie każdy będzie miał prawo do „morskiego” paszportu. Do paszportu będą mieli prawo ci obywatele Unii, których państwa mają dostęp do morza. Za morzem pójdą góry, bo są nazbyt oddalone od morza, a za górami lasy, bo przeszkadzają w mierzeniu odległości. A my pogrilujmy sobie póki czas, bo za sto lat nie będzie nas.

Podczas pisania tego artykułu, jak mantra brzmiała mi w uszach pewna sentencja:

„Zakładanie marynary dobre jest na moje bary” – genialnie głupie słowa pewnej piosenki… Ale to już jest stan mojego umysłu. No cóż, mój znajomy miał rację, trudniej jest napisać coś głupiego niż mądrego. Ale to tylko cecha naszych czasów.

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych