Hołdys nie idzie na wybory: "Kiedy będzie kandydowało parę tysięcy kretynów, nikt mnie nie zmusi, żebym zagłosował na jednego z nich"

fot. PAP
fot. PAP

W rozmowie z dziennikiem "Fakt" Zbigniew Hołdys zdradza, że nie zamierza głosować w tych wyboarch parlamentarnych.

Kiedy będzie kandydowało parę tysięcy kretynów na stanowiska parlamentarne, nikt mnie nie zmusi, żebym zagłosował na jednego z nich, tylko dlatego, że go uznam za mniej groźnego kretyna

 - mówi znany muzyk.

Hołdys uważa, że ma "głębokie powody, by przestać uważać obecnie obowiązującą ordynację wyborczą za demokratyczną".

Przed wyborami powstają jakieś chore listy. Układa je dwóch, a może czterech facetów w skali Polski. Oni decyduję spośród kogo mamy wybierać. Już to nie jest wyborem, nie pozwala wielu ludziom startować. Ktoś z Gdańska startuje nagle w Krakowie, bo go wódz tam wysyła. Inny wybitny człowiek ląduje na dalszym miejscu, tylko dlatego, że nie zgadza się z liderem partii lub nie jest z nim w dobrych relacjach. Geniusza można wyciąć, jeśli zagraża liderowi. Co to wszystko ma wspólnego z demokracją? Nie mam zamiaru brać w takim czymś udziału i nie wezmę udziału w żadnych wyborach aż do końca świata, chyba że zostanie zmieniona ordynacja wyborcza na przyzwoitszą

 - mówi.

Hołdys nie boi się, że ktoś zarzuci mu antypaństwową postawę.

Niech sobie zarzuca. I niech sprawdzi kto z nas więcej zrobił i robi dla tego państwa. Dokładnie teraz biorę udział w licznych działaniach, które mają poszerzyć pole demokracji. Organizuję spotkania polityków wszystkich partii z młodzieżą, by się poznali. Zachęcam ludzi, żeby nie głosowali w ciemno, jak już chcą głosować. Niech poznają kandydatów mimo tej chorej ordynacji. Ale nic mi nie przeszkodzi wyrazić dezaprobaty wobec takiej ordynacji i takiemu kształtowaniu demokracji. To obraża moją inteligencję

 - mówi Hołdys.

"Fakt" zapytał muzyka o to, co z argumentem, że zostając w domu i tak oddaje głos, tylko na nie na tych, których wolałby widzieć u władzy.

Istotą wyborów jest wolny wybór, którego sam dokonuję na zasadzie <jak chcę to jem, jak nie chcę to nie jem. A jak chcę jeść, to sam zdecyduję co chcę zjeść>. Wybór nie oznacza, że bezwzględnie muszę jeść. To banalnie proste. Nie muszę iść na wybory, ale mogę, jeśli uznam, że to ma sens. Kiedy będzie kandydowało parę tysięcy kretynów na stanowiska parlamentarne, nikt mnie nie zmusi, żebym zagłosował na jednego z nich, tylko dlatego, że go uznam za mniej groźnego kretyna

 - stwierdził Hołdys.

jm/"Fakt"

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych