Duże kłopoty Izraela. Nie dość, że antysemityzm szerzy się wśród europejskiej lewicy, to jeszcze Egipt podważa układ z 1979 r.

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
 Ćwiczenia rezerwowych jednostek armii Państwa Izrael, wrzesień b.r. Fot. PAP/EPA
Ćwiczenia rezerwowych jednostek armii Państwa Izrael, wrzesień b.r. Fot. PAP/EPA

Państwo Izrael ma poważne problemy. W kraju, w związku z e wzrostem cen trwają protesty, często skupiające po kilkaset tysięcy osób. Stany Zjednoczone za prezydentury Baracka Obamy przestały być bezwzględnym sojusznikiem Izraela, a szaleńcza ideologia lewicy europejskiej zbudowała nowy antysemityzm. Wzrastają też wpływy imigrantów muzułmańskich w krajach europejskich. A teraz kolejna zła wiadomość: Premier Egiptu Essam Szaraf powiedział, że podpisany w roku 1979 układ z Izraelem nie jest "świętością" i może zostać zmieniony w interesie pokoju czy regionu. Szaraf powiedział to podczas wywiadu dla telewizji tureckiej.

Porozumienie z Camp David nie jest rzeczą świętą i może być zawsze omawiane i zmieniane w interesie regionu lub po prostu pokoju

- powiedział egipski premier, cytowany przez kairską agencję MENA.

Jego wypowiedź, jak pisze AFP, padła w chwili napięć między Egiptem a Izraelem, po ataku na ambasadę izraelską w Kairze. Trzy osoby zginęły, a około tysiąca zostało rannych w trakcie starć, do których doszło w czasie interwencji żołnierzy po napaści w piątek na ambasadę Izraela w Kairze.

Profesor politolog Mustafa al-Said powiedział agencji Reuters, że wypowiedź Szarafa miała na celu raczej zwrócenie uwagi na niewystarczające siły bezpieczeństwa na granicy z Izraelem, niż wycofanie się z porozumienia.

Nie sądzę, by jakiekolwiek siły polityczne w Egipcie nawoływały do unieważnienia porozumienia z Izraelem czy zerwania stosunków dyplomatycznych

- dodał politolog.

Napięcie w stosunkach między Izraelem a Egiptem, które rośnie od czasu obalenia prezydenta Hosniego Mubaraka, nasiliło się po sierpniowym incydencie na Synaju, kiedy to z rąk izraelskich żołnierzy zginęło pięciu egipskich żołnierzy.

Z kolei przedwczoraj premier Turcji Recep Tayyip Erdogan zapowiedział w czwartek w Tunezji, że Izrael nie może już więcej robić na Morzu Śródziemnym wszystkiego, co chce. Potwierdził, że tureckie okręty wojenne będą towarzyszyć statkom z pomocą dla Strefy Gazy.


Izrael nie może więcej robić co chce na Morzu Śródziemnym i zobaczycie na tym morzu tureckie jednostki wojenne. Stosunki z Izraelem nie wrócą do normy, zanim kraj ten nie przeprosi za atak na flotyllę, nie zadośćuczyni rodzinom i nie zniesie blokady Gazy

- powiedział Erdogan na spotkaniu w Tunisie z premierem Tunezji Bedżim Kaidem Essebsi.

Dziewięciu Turków, wśród nich jeden z podwójnym obywatelstwem - tureckim i amerykańskim, zginęło w maju 2010 roku w czasie ataku izraelskich komandosów, którzy ze śmigłowców dokonali na wodach międzynarodowych abordażu "Mavi Marmara", statku flagowego Flotylli Wolności, próbującej przerwać izraelską blokadę Strefy Gazy.

Szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton,  w opublikowanym w ubiegłym tygodniu wieczorem w Brukseli oświadczeniu, wezwała władze Egiptu do złagodzenia konfliktu z Izraelem.

Ufamy, że ten pożałowania godny incydent pozostanie odosobnionym wydarzeniem i że władze Egiptu podejmą wszystkie konieczne działania dla normalizacji sytuacji

- stwierdziła Catherine Ashton.

wu-ka, PAP

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych