Subskrypcja wPolityce.pl i Sieci. Całe lato czytasz za 9,90 zł (za 3 miesiące)

Słoń w składzie porcelany. "Wrażliwość posła Kalisza na sprawiedliwość poznałem osobiście już 10 lat temu"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP
PAP

Poniedziałkowy program Tomasza Lisa w pierwszej części prezentował dyskusję polityków czołowych partii. SLD reprezentował Ryszard Kalisz, tradycyjnie próbujący zdominować rozmowę stwierdzeniami „ad personam” w stylu „Kargulowa babcia”, unikając przy tym merytorycznych wypowiedzi. Medialną aktywność polityka lewicy trudno komentować. Tym bardziej, że z każdym występem przekracza granicę groteski, przypominając „słonia w składzie porcelany”.

Platforma nie chce rozliczyć IV RP – grzmiał kilka dni temu polityk lewicy, gdy PO nie zdecydowała się na podpisanie jego wniosku o postawienie przed Trybunałem Stanu polityków PiS, Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobro. Chodzi oczywiście o samobójstwo Barbary Blidy. - Złamanie konstytucji w przypadku premiera i ministra, będące podstawą do postawienia przed Trybunałem Stanu – w taki sposób tłumaczył swój wniosek.

Wrażliwość posła Kalisza na sprawiedliwość poznałem osobiście już 10 lat temu. Podczas wywiadu radiowego polityk SLD powiedział, że „zorganizowałem i kierowałem uzbrojoną w noże i gaz grupą mężczyzn”. Chodziło o wydarzenia z wiecu wyborczego Aleksandra Kwaśniewskiego w Białymstoku z września 2000 r., kiedy spotkały się grupy zwolenników i przeciwników jego kandydatury. Sprawę skierowałem do sądu, który skazał Ryszarda Kalisza za pomówienie. Epilog tej sprawy był taki, że w 2005 r. tuż przed końcem swojej drugiej kadencji ułaskawił go Kwaśniewski.

Na te medialne występy Ryszarda Kalisza niestety można się jedynie uśmiechnąć.

Słoń w składzie porcelany

Pisałem już na blogu, że dziwię się brakiem medialnego zainteresowania raportem, który przedstawiła sejmowa komisja śledcza zajmująca się nieprawidłowościami organów państwowych przy tzw. „sprawie Olewnika”.

Kalisz i sprawa Olewnika

Jednym z dwóch stanowisk jakie Ryszard Kalisz pełnił w III RP był minister spraw wewnętrznych (maj 2004 – październik 2005). Do ministra Kalisza 10 lipca 2004 zgłosili się ojciec i siostra uprowadzonego i zamordowanego Krzysztofa Olewnika, żeby przedstawić istotne zastrzeżenia co do sposobu prowadzenia sprawy przez policję. Wcześniej Włodzimierz Olewnik i Danuta Cieplińska-Olewnik spotkali się z podsekretarzem stanu w MSWiA Andrzejem Brachmańskim.

„Zarówno min. R. Kalisz, jak i nadzorujący prace policji min. A. Brachmański mając informacje o możliwych nieprawidłowościach pracy grupy operacyjno-dochodzeniowej, co wynikało z relacji przedstawionych zarówno przez rodzinę pokrzywdzonych, jak i Komendanta Głównego Policji Leszka Szredera oraz jego zastępca Eugeniusza Szczerbaka, nie zobowiązali podległych im funkcjonariuszy do spowodowania przeprowadzenia kontroli zgodności z prawem i pragmatyką działalności funkcjonariuszy grupy operacyjno-dochodzeniowej powołanej do wykrycia sprawców porwania Krzysztofa Olewnika” - czytamy w końcowym raporcie z prac sejmowej komisji ds. Olewnika.

Posłowie zajmujący się prawidłowością działań administracji rządowej w sprawie postępowań karnych związanych z uprowadzeniem i zabójstwem Krzysztofa Olewnika, konkludują w raporcie:

„Zarówno minister Kalisz jak i minister Brachmański nie wykorzystali również instrumentów kontrolnych jakimi sami panowie ministrowie dysponowali w postaci Departamentu Kontroli MSWiA”.

W tym kontekście medialne domaganie się sprawiedliwości (sic!) przez Kalisza jest co najmniej niestosowne, żeby nie powiedzieć bezczelne.

Na służbie u Kwaśniewskiego

Broniąc Aleksandra Kwaśniewskiego przed merytoryczną krytyką Ryszard Kalisz posunął się do oszczerstw. Ale nie byłem tym bardzo zdziwiony. Już wcześniej pokazał, że dla czołowego polityka lewicy jest w stanie zrobić wiele. Nawet kosztem faktów. Na początku lutego 1998 r. ukazała się reklama mebli "Forte" z wizerunkiem Kwaśniewskiego i podpisem "Prezydent powinien być zadowolony". W dniu ukazania się reklamy prezydent bronił się, iż polityk może wspierać dobre firmy prowadzące eksport na rynki azjatyckie. Reklamowy związek z Azjatami zdumiał nawet najbardziej betonowych polityków lewicy.

„Uważam wizerunek głowy państwa za rzecz świętą. Nie powinien pokazywać się w reklamach” - grzmiał Józef Oleksy.

Prezydent zdecydowanie zaprzeczał, by cokolwiek łączyło go z reklamowaną firmą. Tydzień potem wyszło na jaw, że salon meblowy "Forte" w Gdańsku prowadzi szwagier Jolanty Kwaśniewskiej, Mariusz Godlewski, wraz ze swym ojcem Czesławem.

Nieco inaczej wypowiadał się natomiast Ryszard Kalisz, który jako prezydencki prawnik spokojnie tłumaczył, dlaczego Aleksander Kwaśniewski pełniąc najważniejsze stanowisko w państwie reklamuje meble. Kalisz był oburzony. Twierdził, że nazwisko prezydenta zostało wykorzystane w tej reklamie bez wiedzy właściciela i uznał to za skandal. Jego tłumaczenia postawiły w złym świetle prezydenta, który nie krył, że wiedział o wszystkim. Nie mniej jednak Kalisz test z lojalności zdał bardzo dobrze.

- Mój prawnik został złapany na niewiedzy. Powinien odpowiedzieć, że nie wie, że reklamy nie widział. A ponieważ jest młodym ministrem, dał się zaskoczyć – tłumaczył się później Kwaśniewski dziennikarzom. Polityk lewicy przed podobnym testem stanął później raz jeszcze.

Gdy pijany Kwaśniewski zataczał się nad grobami polskich żołnierzy w Charkowie, a obrazki z tego skandalu pokazały telewizje, Kalisz twierdził, że prezydent był trzeźwy i tłumaczył w jaki sposób kontuzja goleni wpływa na zataczanie się nad grobami polskich żołnierzy w Charkowie. Tym samym do historii rodzimej politycznej hipokryzji przejdzie stwierdzenie - "pourazowy zespół przeciążeniowy goleni prawej".

Warto też pamiętać, że Ryszard Kalisz był już członkiem komisji śledczej i to chyba tej najbardziej medialnej – komisji rywinowskiej. Pamiętamy jak dzięki pracom komisji błyskawicznie rozwinęły się polityczne kariery Jana Rokity czy Zbigniewa Ziobro. Szybko jednak wycofał się z jej prac. Media spekulowały wówczas, że Sojusz chce obniżyć rangę komisji, skoro wycofał Kalisza. Sam zainteresowany tłumaczył, że zasiadał w innych komisjach i nie był w stanie pogodzić wszystkich obowiązków. Nie akceptował też – jak twierdzi - sposobu zadawania pytań w tej komisji. Dla nikogo nie było jednak tajemnicą, że sprytny polityk robił wszystko, by nie być ani obrońcą, ani oskarżycielem swoich kolegów. Tych kilka powodów wystarczy, by łezka kręciła się w oku oglądając istną „batalię o prawdę” w wykonaniu posła Kalisza. Niech żyje zacna III RP i jej moralne autorytety.

Kariera pani Gontarczyk

I ostatni fakt, na który chcę zwrócić uwagę. Zaufanym współpracownikiem Ryszarda Kalisza w MSWiA była socjolog Jolanta Gontarczyk. U ministra Kalisza pełniła funkcję dyrektora Departamentu Administracji Publicznej MSWiA. Wysokie stanowisko straciła dopiero, gdy protestować zaczęli polscy działacze emigracyjni zamieszkujący w rejonie Monachium. Skąd protesty? Karierę pani Gontarczyk zaczęła w PRL. Działanie „duetu agenturalnego” Andrzeja i Jolanty Gontarczyków odpowiednio od 1974 i 1977 r. współpracowników SB, to jedna z bardziej misternych operacji bezpieki, realizowanych w latach 80. przeciwko Kościołowi. Małżeństwu realizującemu zadania Wydziału XI Departamentu I MSW (wywiad) udało się dostać do polskiego ośrodka w Carlsbergu.

Gontarczykowie planowali stamtąd operacje wobec wielu innych środowisk opozycyjnych oraz polskiej emigracji w Europie. Na miejscu ich celem było zdobywanie informacji o ks. Franciszku Blachnickim oraz o ludziach, z którymi próbował budować na emigracji kadry dla Kościoła i wolnej Polski. Tajni współpracownicy „Yon” i „Panna”, bo takie mieli pseudonimy, wzbudzili jednak zainteresowanie kontrwywiadu RFN. Gdy wokół nich narastała atmosfera podejrzliwości, w roku 1988 r uciekli z Niemiec. Politycy, którzy tak jak Ryszard Kalisz lubią grzać się w blasku państwowca powinni uważać na promowanie tego typu karier.

Kampania wyborcza trwa w najlepsze i jeszcze nie raz będziemy świadkami różnych stylów promowania się polityków. Narzekamy często, że zepsuła się w naszym kraju debata publiczna i coraz trudniej o poważną rozmowę na ważne dla Polski tematy. Występ Ryszarda Kalisza w programie Tomasza Lisa pokazał jak na dłoni tę smutną diagnozę.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych

Używasz przestarzałej wersji przeglądarki Internet Explorer posiadającej ograniczoną funkcjonalność i luki bezpieczeństwa. Tracisz możliwość skorzystania z pełnych możliwości serwisu.

Zaktualizuj przeglądarkę lub skorzystaj z alternatywnej.

Quantcast