Z Maciejem Grabskim, przedsiębiorcą, jednym z twórców Wirtualnej Polski, inwestorem, absolwentem III LO w Gdańsku, byłym studentem KUL rozmawia Artur S. Górski
Polska państwem nowoczesnym, Zieloną Wyspą, Polska w budowie - słuchając tych haseł i wypowiedzi ludzi partii władzy odbiorca ma wrażenie, że patent na innowacyjność ma jedynie rządząca elita. Jak jest naprawdę?
Ktokolwiek będzie rządził po wyborach 9 października, nie będzie mógł zlekceważyć konieczności wspierania innowacyjnych rozwiązań w gospodarce. Tak, jak konkurują między sobą firmy, tak też konkurują państwa. Nasi sąsiedzi mają swoje interesy i my mamy swoje. Nie zawsze idą one w parze, a bywa, że są ze sobą sprzeczne. Niestety nie należymy do tych krajów, które uczyniły innowacje kluczem swojego rozwoju, rozumiejąc wyzwania konkurencji gospodarczej we współczesnym świecie.
Czy jest w Polsce dobry klimat dla myśli innowacyjnej?
Kiedy przed czternastu laty rozpoczynaliśmy projekt Wirtualnej Polski, nie było funduszy inwestycyjnych, środków unijnych, parków naukowo-technologicznych. Mamy więc oczywiście znaczący postęp. Sam klimat wokół innowacyjnych rozwiązań w biznesie jest już niezły, nie brakuje, zwłaszcza na Pomorzu, polityków i urzędników dobrze rozumiejących te mechanizmy i potrzeby. Jednak trzeba jeszcze wiele zrobić. To dotyczy nie tylko rządu, samorządu terytorialnego, ale też środowisk naukowych i szkolnictwa wyższego, szczególnie technicznego. Tu jednak konieczne jest rozumna pomoc i zachęta państwa. Są kraje, które żyją z eksportu innowacji, a działalność ta cieszy się wsparciem. Na przykład w Izraelu udział państwa w przedsięwzięciach naukowo-technologicznych jest bardzo duży. Niejednokrotnie pierwszym klientem zgłaszającym się do takiej firmy to instytucja rządowa, wojsko, przedsiębiorstwa związane z sektorem publicznym.
Czy polska myśl naukowo-techniczna jest dobrze wykorzystana? Wielu aktywnych, dobrze wykształconych ludzi wyjechało z Polski niestety często na stałe.
Odpływ młodych, dobrze wykształconych specjalistów to strata dla Polski. Pociąga za sobą olbrzymie koszty dla naszej gospodarki. Świetnie, że Polacy edukują się i nabierają doświadczeń zawodowych zagranicą, musimy jednak zrobić wszystko, by mogli powrócić i pracować w Polsce – tak, jak wracają do swojego kraju Chińczycy, z dyplomami świetnych uczelni i wizytownikami pełnymi ważnych telefonów. Staramy się jednak pokazać, że w Polsce też jest możliwy wysokospecjalistyczny biznes i też można godziwie zarabiać. Inwestuję także w potencjał specjalistów, w młodych duchem inżynierów, którzy mimo wielu lat pracy nadal są niezwykle twórczy. Polacy w ocenie potencjału twórczego znajdują się w czołówce stawki, i zajmują drugie miejsce na świecie jeśli chodzi o ilość godzin pracy.
Pan szybko zdecydował się na działania biznesowe, już w latach 80. To był na tamte lata nieczęsty wybór.
Wtedy jeszcze się uczyłem, jednak kiedy nastała wolność, od razu pociągnął mnie biznes. Takie były rodzinne tradycje. Pradziadek Lucjan Grabski był współzałożycielem Banku Cukrownictwa, działał w Inowrocławiu, później był polskim przedsiębiorcą w Wolnym Mieście Gdańsku. Był konsulem honorowym Królestwa Rumunii. Skutecznie konkurował z Niemcami, wykupując z ich rąk ziemię i firmy. Doskonale rozumiał, że Polska ma własne interesy w konkurencji z innymi narodami. To było widoczne właśnie w Gdańsku. Mój ojciec, mimo trudnych czasów PRL-u, kontynuował rodzinne tradycje przedsiębiorczości. Chęć działania na własny rachunek i ryzyko odziedziczyłem po przodkach, na pewno było mi łatwiej podjąć taką decyzję, niż moim rówieśnikom.
Lata 80. to także czas opozycji. III LO w Gdańsku, nazywane przez jego absolwentów „Topolówką” było miejscem działań aktywnej opozycji. Czego pana nauczyła tamta opozycyjność?
Pracy zespołowej, skupieniu się na realizacji celu pomimo trudności i zawsze zbyt małych środków. Trudno nas przestraszyć, czy coś na nas wymóc. To był specyficzny czas, uczący lojalności, odpowiedzialności, pracy w grupie, szacunku dla innych. Byliśmy przygotowani na różne scenariusze. Na szczęście nie przechodziłem trudnego egzaminu aresztowania, jednak takie niebezpieczeństwo zawsze było. Nasza koleżanka została aresztowana – była jednym z najmłodszych więźniów politycznych w PRL. Muszę tu dodać, że nasza działalność nie była jakaś szczególna – druk i kolportaż ulotek, udział w manifestacjach, wydawanie gazetki szkolnej, wsparcie poligrafii na strajkach majowych i sierpniowych w stoczni w 1988 roku. Myślałem też wtedy, by zostać dziennikarzem.
Spotykaliście się wówczas z wieloma ludźmi opozycji. Kiedy poznał pan Macieja Łopińskiego?
Przed dwudziestu pięciu laty, kiedy byłem licealistą, przecięły się nasze drogi. Maciej był starszym kolegą, bo takie starał się budować koleżeńskie relacje. Mi imponowało, że postać znana, współautor podziemnej kultowej „Konspiry”, znany dziennikarz, jest z nami. To był splendor. Maciej był wówczas naszym mentorem. Sprawdzał czasem jakiś tekst. Był dla nas też wzorem, uczył nas, że będąc dorosłym, trzeba oddawać swą pracę również Ojczyźnie.
Dzisiaj na scenie politycznej jest modne premiowanie z lojalność. Niekoniecznie dorobek życia jest przepustką do Sejmu, a np. wysokie premiowane miejsce na liście wyborczej.
Trudno mi się odnieść do tego co pan powiedział. Mimo wszystko jestem przekonany, że wielu ludzi polityki to ludzie z poczuciem służby i pracy na rzecz dobra publicznego. Mój Tata przez lata był gdańskim radnym z listy PiS. Nigdy nie opuścił z własnej winy dyżuru radnego, był zaangażowany w setki spraw tyczących miasta i Gdańszczan. Maciej Łopiński jest podobnym typem polityka. Człowiekiem, dla którego dobro publiczne, praca dla kraju i myśl państwowa, ale też lojalność, prawdomówność, dotrzymywanie słowa, to nie frazesy. Wiem jak Maciej zachowa się jako poseł, jako polityk. Ćwierć wieku znajomości pozwala wyrobić sobie zdanie o człowieku. Maciej jest człowiekiem myślącym w kategoriach interesu publicznego. Jeśli ktoś jest wierny idei, jeśli na jej rzecz pracuje, jest w stanie zrobić więcej.
Sądzi pan, że jesteśmy jeszcze w stanie kierować się ideami, a nie czysto merkantylną stroną życia?
Uczmy się od naszych przodków. Patriotyzm można i trzeba łączyć ze skutecznym działaniem gospodarczym. Przecież to na pozór naiwny idealizm spowodował, że Polska w okresie międzywojennym zdołała wybudować port w Gdyni, skutecznie zabezpieczający polskie interesy. Został zrealizowany gigantyczny projekt, jakbyśmy go dzisiaj nazwali –infrastrukturalny – Centralny Okręg Przemysłowy. Myli się ten, który uważa, że idee przeszkadzają w skutecznym działaniu. Powodzenie naszych przedsięwzięć gospodarczych zależy właśnie od tego, czy wiemy dlaczego, i w imię czego podejmujemy wysiłek. Podpisuję się pod tym zdaniem G.K. Chestertona: „Sporne jest nie to, czy świat materialny zmienia się za sprawą naszych idei, lecz czy na dłuższą metę zmienia się za sprawą czegokolwiek innego."
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/118328-nasz-wywiad-maciej-grabski-jeden-z-tworcow-wppl-niestety-nie-nalezymy-do-krajow-w-ktorych-innowacje-sa-kluczem-rozwoju
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.