Rozprawa w sprawie skarg katyńskich odbędzie się przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu 6 października. Niecodzienne jest to, że w jednym przypadku członków rodzin oficerów zamordowanych w Katyniu będzie reprezentował prawnik – emerytowany generał i szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej z czasów stanu wojennego.
12 lipca Europejski Trybunał Praw Człowieka ujawnił dwie decyzje z dnia 5 lipca 2011 r. w sprawie dopuszczalności tzw. „skarg katyńskich”. Skargi zostały złożone przez polskich obywateli przeciwko Federacji Rosyjskiej w związku z domniemanymi nieprawidłowościami w ramach rosyjskiego śledztwa katyńskiego nr 159, umorzonego w dniu 21 września 2004 r. decyzją Głównej Prokuratury Wojskowej Federacji Rosyjskiej.
Trybunał uznał za dopuszczalne skargi katyńskie złożone: w 2007 r. przez Jerzego Janowca i Antoniego Trybowskiego oraz w 2009 r. przez Witomiłę Wołk-Jezierską - córkę zamordowanego w Katyniu oficera artylerii Wincentego Wołka - wraz z 12 innymi osobami.Skargi katyńskie złożone przez polskich obywateli będą rozpatrzone przez Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Rozprawa odbędzie się 6 października – poinformowało w lipcu polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Na początek trochę historii.Pierwszą skargę katyńską złożyli w 2007 r. Jerzy Janowiec i Antoni Trybowski, odpowiednio syn i wnuk oficerów, jeńców obozu w Starobielsku, rozstrzelanych w Charkowie. Kolejną skargę w czerwcu 2009 r. wraz z 12 innymi osobami złożyła Witomiła Wołk-Jezierska, córka zamordowanego w Katyniu oficera artylerii Wincentego Wołka. Trzecią w kolejności skargę złożyło 19 osób, których listę otwiera Danuta Kraczkiewicz, wdowa po ofierze zbrodni katyńskiej. Skargę tę wysłano do Trybunału 5 marca ub.r. i wkrótce potem zarejestrowano. Czwarta - to skarga dwóch krewnych ofiar z listy ukraińskiej, wniesiona w końcu marca ub.r. i zarejestrowana Trybunale pod nazwiskami Wojciechowska i Mazur.
Z komunikatu MSZ:
W decyzji w sprawie skarg Janowiec & Trybowski (nr 55508/07) oraz Wołk-Jezierska i inni (nr 29520/09) Trybunał uznał ich dopuszczalność. Zdecydował również o konieczności rozpatrzenia wszystkich zarzutów podniesionych przez polskich obywateli dotyczących ewentualnego naruszenia art. 2 i art. 3 Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności z 1950 r. co do meritum. W obydwu wskazanych skargach Rząd RP skorzystał z przysługującego mu prawa do interwencji jako strona trzecia". Równocześnie „w decyzji w sprawie skarg Kraczkiewicz i inni (nr 15120/10), Wojciechowska and Mazur (17883/10) i Dawda (13626/11) Trybunał uznał niedopuszczalność wskazanych skarg ze względów formalnych. […]Przedmiotowa decyzja dotyczy skarg, które nie były nigdy formalnie komunikowane Rządowi RP, w związku z czym Rząd RP nie przedstawiał swojego stanowiska.
- brzmi ostatnie zdanie komunikatu MSZ.
Trybunał zdecydował również o konieczności rozpatrzenia wszystkich zarzutów podniesionych przez polskich obywateli dotyczących ewentualnego naruszenia artykułów Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności.
Wśród najważniejszych zarzutów rodzin ofiar wobec władz Rosji są: brak skutecznego postępowania wyjaśniającego zbrodnię katyńską (oznacza złamanie art. 2 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka) oraz poniżające traktowanie krewnych ofiar zbrodni katyńskiej (art. 3 Konwencji), m.in. poprzez negowanie zbrodni katyńskiej jako historycznego faktu w wyrokach rosyjskich sądów. Należy się cieszyć i mieć nadzieję, że Trybunał właściwie osądzi. Jednak czuję pewien niesmak. Otóż pełnomocnikiem Jerzego Janowca i Antoniego Trybowskiego jest mecenas Józef Szewczyk. Właściwie należałoby zaznaczyć, że Szewczyk mecenasem został pod koniec swojej prawniczej kariery. Otóż Józef Szewczyk to były generał Ludowego Wojska Polskiego. Był naczelnym prokuratorem wojskowym w latach 1975 – 1984.
Tak o powodach zaangażowania w sprawę mecenasa Szewczyka w 2008 roku „Tygodnikowi Podhalańskiemu” opowiadał Jerzy Janowiec z Rabki:
Jerzy nie ma poczucia, że pozew do Trybunału jest drogą na skróty. Próbował szukać sprawiedliwości na miejscu, w Rosji. Pomagał mu kolega z Rabki, dziś uznany warszawski adwokat Józef Szewczyk. Kiedyś, w latach pięćdziesiątych, byli razem z Józkiem w harcerstwie, w słynnej „Żółtej Dwójce” – drużynie imienia gen. Władysława Sikorskiego. Po dwóch latach UB rozwiązało harcerstwo. A druhowie? Dorośleli. Każdy poszedł w swoją stronę. Szewczyk zrobił karierę wojskową. Przeszedł na emeryturę na początku lat dziewięćdziesiątych. Wcześniej zajmował najwyższe stanowiska, z fotelem wiceministra sprawiedliwości włącznie. Teraz prowadzi kancelarię w Warszawie. Z dawnych czasów pozostały mu jednak moskiewskie znajomości. Tylko on mógł coś wskórać wśród kremlowskiej biurokracji. W Moskwie okazało się, że polski adwokat nie może występować przed rosyjskim sądem.
Józek znalazł kogoś na miejscu. Wbrew pozorom to wcale nie było łatwe. Dwóch miejscowych prawników nam odmówiło. Dopiero trzeci – mecenas Władimir Buszujew zgodził się pomóc. Tamtejsi adwokaci sporo ryzykują, podejmując się takiej sprawy. Pierwsze pół roku trwała kompletna cisza. Czasami bałem się o naszego pełnomocnika. Gdy przez kilka dni nie odbierał telefonu obawiałem się najgorszego. Miałem rację. Wiem, że mecenas wysłuchiwał paskudnych pogróżek – relacjonuje Jerzy Janowiec. – Sprawa o uznanie nas za stronę w Sprawie Katyńskiej – zgodnie z przewidywaniami – zakończyła się klapą. Jednak osiągnęliśmy cel. Wyczerpaliśmy wszystkie możliwości odwoławcze przed sądami rosyjskimi, a to warunek wniesienia sprawy przed Europejski Trybunał Praw Człowieka. Niewielu pokrzywdzonym w sprawie katyńskiej udało się tego dokonać. Ludzie są przez Rosjan dezinformowani. Kierują sprawy do sądów cywilnych, choć powinni – do wojskowych. To zamyka im drogę do Strasburga – zaznacza. (http://www.tygodnikpodhalanski.pl/www/index.php?mod=news&id=1826)
To, że ponad 80-letni obecnie Szewczyk był generałem brygady jakoś mniej mnie razi od tego, jakim był bezwzględnym prokuratorem w czasie stanu wojennego – zajmował stanowisko szefa Naczelnej Prokuratury Wojskowej i był równocześnie zastępcą Prokuratora Generalnego PRL. Generała brygady Szewczyka doskonale pamiętają przywódcy strajku w spacyfikowanej w grudniu 1981 roku kopalni „Wujek” w Katowicach. Zginęło wtedy 9 górników.
23 stycznia sąd Śląskiego Okręgu Wojskowego we Wrocławiu, przyjął akt oskarżenia w sprawie Jana Haśnika, Adama Skwiry, Mariana Głucha, Jerzego Wartaka, Jana Wielgusa, Stanisława Płatka i Stanisława Saternusa, oskarżonych o kontynuowanie działalności związkowej i kierowanie strajkiem (czyny karane na podstawie dekretu o stanie wojennym), Aliny Muchy, której do tych zarzutów dodano jeszcze rozpowszechnianie fałszywych wiadomości oraz Zdzisława Kubata, obwinionego kierowanie strajkiem.
Rozprawa odbyła się 3 lutego 1982 r. przed sąd Śląskiego Okręgu Wojskowego we Wrocławiu na sesji w Katowicach przed sądem w składzie: kpt. Antoni Kapłon (przewodniczący), mjr Maciej Harlender i kpt. Janusz Lipka. Przebieg rozprawy protokołował kpr. podchorąży Marian Załupski, oskarżali prokuratorzy: por. Janusz Brol i mjr Sławomir Kleczkowski. Prokurator zażądał: dla Płatka – 15 lat pozbawienia wolności, dla Głucha i Wartaka – 13 lat pozbawienia wolności, dla Haśnika, Saternusa i Skwiry – 12 lat pozbawienia wolności, dla Kubata i Muchy – 7 lat, pozbawienia wszystkich oskarżonych praw publicznych i obciążenia ich grzywnami. Oskarżeni, oprócz Płatka, który poprosił o najniższy wymiar kary, wnosili o uniewinnienie. Sąd skazał: Płatka na 4 lata więzienia i 3 lata pozbawienia praw publicznych, Wartaka na 3 lata więzienia i 3 lata pozbawienia praw publicznych, Skwirę i Głucha na 3 lata więzienia i 2 lata pozbawienia praw publicznych. Postępowanie przeciwko Wielgusowi umorzył, ze względu na brak właściwości, Haśnika, Saternusa, Kubata i Muchę uniewinnił i z mocą natychmiastową postanowił zwolnić ich z aresztu tymczasowego. Rozprawę zakończono 9 lutego 1982 r. o godz. 19.30.
Wyrok nie był prawomocny. 9 lutego 1982 r. sąd Śląskiego Okręgu Wojskowego skazał czterech górników na kary trzy – cztery lata więzienia, a trzech uniewinnił. Okazało się, że sędziowie wojskowi zachowali się bardziej przyzwoicie, niż wojskowi oskarżyciele.
W czerwcu 1982 r. Naczelny Prokurator Wojskowy generał Józef Szewczyk wniósł rewizję nadzwyczajną. Twierdził, że to skazani winni byli śmierci górników i zażądał kar od czterech do dziesięciu lat więzienia (dla Stanisława Płatka). Ostatecznie prokurator wycofał rewizję, ze względu na stabilizację sytuacji politycznej w kraju i „pozytywne wyniki gospodarcze resortu górnictwa”.
Prokuratorzy IPN w Katowicach, który prowadził śledztwo w sprawie sędziów i prokuratorów stanu wojennego, pamiętają, że Szewczyk osobiście angażował się w najważniejsze śledztwa. Od postawienia zarzutów uratował go fakt ciężkiej choroby jego podwładnego (Waldemara Wilka), który nie był w stanie zeznawać. Jednak plamą na mundurze Szewczyka jest nie tylko jego postawa wobec bohaterskich górników. Szewczyk osobiście nadzorował również śledztwo w sprawie księdza Franciszka Blachnickiego, twórcy Ruchu Światło-Życie, czyli popularnych Oaz.
Ks. Blachnicki w grudniu 1981 r. znalazł się za granicą. Naczelna Prokuratura Wojskowa oskarżyła go o „wejście w porozumienie z osobami działającymi na rzecz obcych organizacji (...) w celu działalności na szkodę interesów politycznych PRL”. Szewczyk w 1995 roku został przeniesiony w stan spoczynku. Prowadzi kancelarię w Warszawie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/117970-od-wujka-do-katynia-co-robi-emerytowany-szef-naczelnej-prokuratury-wojskowej-z-czasow-stanu-wojennego-w-strasburgu
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.