Ataki na Piotra Zarembę stają się powoli swoistym rytuałem "Gazety Wyborczej". Tym razem atakują Jedwabnem

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Rys. Andrzej Krauze
Rys. Andrzej Krauze

Paweł Wroński na łamach "Gazety Wyborczej" komentuje - godny potępienia z każdego punktu widzenia - incydent związany ze zbeszczeszczeniem pomnika ofiar w Jedwabnem.

Piszę incydent - choć zdaniem Wrońskiego to "świadectwo narastających w Polsce nastrojów" antysemickich. Wroński sądzi tak na podstawie forów internetowych i zachowania wielu polskich kibiców. Osobiście nie zauważam różnicy z sytuacją sprzed paru lat, ale rozumiem, że w oczach niektórych antysemityzm w Polsce może wyłącznie narastać, nigdy maleć.

Warte odnotowania jest wytłumaczenie - załóżmy  - zjawiska narastania antysemityzmu przedstawione przez Wrońskiego:

Dlaczego tak się dzieje? Być może zabrakło prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Wiele mu można zarzucić, ale jego wielką zasługą było zatamowanie rzeki antysemityzmu na prawicy. Jeszcze jako minister sprawiedliwości przyczynił się do śledztwa w sprawie Jedwabnego. Wielokrotnie piętnował antysemityzm. Co roku uczestniczył w obchodach Marca '68. Podczas wizyty w Izraelu deklarował, że Polska ma specjalny obowiązek utrzymywania przyjaznych stosunków z tym państwem. Teraz, gdy tej tamy zabrakło, fala ruszyła.

Szkoda, że owych zasług śp. prezydenta Kaczyńskiego Wroński nie podkreślał (przynajmniej tak głośno jak dziś) za jego życia; widział wówczas przede wszystkim wady, w większości wydumane. Dziś widzi z kolei głównie wady Jarosława Kaczyńskiego, kuriozalnie zarzucając mu milczenie w sprawie profanacji pomnika w Jedwabnem... w celach wyborczych!

Milczy z politycznej kalkulacji? Zapewne. Gdy antysemiccy kibole stają się sojusznikami w politycznej rozgrywce, trudno z gardeł polityków PiS wydusić słowa potępienia.

Jaka by prawica nie była, w oczach "Wyborczej" musi - jawnie lub skrycie - być antysemicka. Choć "Wyborcza" powinna wiedzieć, że mając Kaczyńskiego po prawej stronie ma pewność,  że antysemityzm nie stanie się bronią w politycznej walce.  Chyba, że Wroński do dziś wierzy, iż słowa o "prawdziwych Polakach" naprawdę padły.

Dalej jest jeszcze bardziej ciekawie. Zacytujmy:

A może Polacy mają dość przepraszania za Jedwabne? W lipcu w "Rzeczpospolitej" Piotr Zaremba krytykował prezydenta Komorowskiego za list z okazji 70-lecia zbrodni. Publicysta protestował przeciwko przypisywaniu zbrodni całemu narodowi (choć tego prezydent nie uczynił), bo nie naród był winien, "nawet jeśli jednostki czy grupy dokonywały złych wyborów".

W kontekście spalenia 300 Żydów w stodole prof. Wojciech Sadurski nazwał to sformułowanie "eufemizmem epoki". Nie oskarżam Zaremby o jakąkolwiek inspirację, choć tekst jego jest symptomatyczny dla pewnego sposobu myślenia.

Ataki na Piotra Zarembę stają się powoli swoistym rytuałem "Gazety Wyborczej". Właściwie wiadomo dlaczego - polemizować z kibolami łatwo, z Zarembą dużo trudniej, więc "Wyborcza" od wielu miesięcy robi, co może, by podważyć wiarygodność publicysty "Rzeczpospolitej". Zwłaszcza, że po pierwszych ostrzejszych połajankach Zaremba nie zmienił kursu.

By Zarembie dokuczyć "GW" sięga nawet po czepialstwo słowne - jak Wroński w powyższym wypadku. Przecież pisząc o "złych wyborach" Zaremba w oczywisty sposób miał na myśli wybór ZŁA dokonany przez morderców z Jedwabnego; to był "zły wybór", tak jak każda zbrodnia jest złym wyborem. Trzeba wyjątkowo wiele złej woli, by zdanie Zaremby przekuć w zarzut relatywizmu.

Czepiając się słówek Wroński tak naprawdę dąży do tego, do czego "Wyborcza" dąży tak często, że aż nudno o tym pisać: do zablokowania dyskusji. Nie wolno ważyć akcentów, nie wolno mieć wątpliwości, nie wolno wskazywać na okoliczności. Każdy podniesiony niuans staje się od razu udziałem w profanacji pomnika ofiar.

Wroński formalnie nie oskarża Zaremby o inspirację, ale jednak - wpisując jego poglądy w kontekst jedwabieńskiej profanacji - oskarża. Zabawne jest zresztą założenie, że wandale wczytują się w debaty na łamach "Rzeczpospolitej", wyczuwają w nich "symptomatyczną atmosferę", i biegną wypisywać swoje obrzydliwe hasła na pomnikach ofiar. (W tym wypadku bezpośrednim sprawcą jest atmosfera, w przypadku np. Ryszarda C. sprawcą jest wyłącznie odkontekstowiona jednostka).

Wroński czepia się u Zaremby słówek. Niestety, w przypadku "Wyborczej" wciąż można czepiać się twardych faktów. Takich jak obrona Brunona Jasieńskiego jako patrona szkoły. A przecież Jasieński był ochotniczym funkcjonariuszem totalitaryzmu odpowiedzialnego za śmierć milionów ludzi. Czy to były gorsze ofiary niż te, których pomnik stoi w Jedwabnem?

PS Odnośnie zarzutu Wrońskiego, że "Zaremba protestował przeciwko przypisywaniu zbrodni całemu narodowi (choć tego prezydent nie uczynił)". Czy aby na pewno nie uczynił? Przypomnijmy, chodziło o zdanie głowy państwa zawarte w liście do uczestników obchodów 70. rocznicy zbrodni w Jedwabnem:


„Naród ofiar (czyli my – JK) musiał uznać tę niełatwą prawdę, że bywał także sprawcą".

Z powyższego zdania jednak wynika wprost, że prezydent uważa, iż "naród bywał sprawcą" - w tym kontekście, był sprawcą w Jedwabnem.

PPS To prawda, że w Polsce są ludzie, którzy mogli sprofanować pomnik w Jedwabnem. Ale pamiętajmy, że również za granicą są ludzie, którzy mogli tego chcieć. Polski antysemityzm - to także stara, wielokrotnie wypróbowana broń przeciwko Polsce.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych