Jacek Żalek: Europa barbarzyńców. "Rozbite narody, poza kwestiami ekonomicznymi i zależnością od państwa, niewiele już łączy"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Tegoroczne wakacje były wyjątkowo niespokojne. Europą najpierw wstrząsnęła tragedia w Norwegii, dzisiaj wszyscy patrzymy w stronę płonącego Londynu. Przypadkowy obserwator powie, że nie ma między tymi wydarzeniami wspólnych cech. Ale to tylko pozory.

Andres Breivik błyskawicznie stał się najgorętszym politycznym nazwiskiem w Europie. Prawica i lewica próbują go sobie wzajemnie wepchnąć w ramiona. Schizofreniczne deklaracje norweskiego zbrodniarza ułatwiają to obu stronom, ale nie powinniśmy się dać porwać tym ideologicznym wizjom. Na pierwszy rzut oka było widać, a kolejne doniesienia z norweskiego więzienia to potwierdzają, że Breivik to rozchwiany emocjonalnie, zagubiony i niedojrzały człowiek, pozbawiony oparcia w jakichkolwiek trwałych wartościach i w rodzinie. Człowiek, któremu tylko się wydaje, że ma jakiś spójny światopogląd. To jakby personifikacja dzisiejszej Europy.

Mamy więc tutaj pewien paradoks: Breivik jest uznawany za wroga dzisiejszej Europy, ale w rzeczywistości jest jej modelowym produktem. Z kolei Londyn był do niedawna miastem stawianym za wzór multikulturowości. Szczególnie na tle ponoszących na tym polu kolejne porażki Francuzów wydawał się rajem na Ziemi. To dlatego tak wstydliwie pudruje się w europejskich mediach informacje o tym, że za zamieszkami stoją środowiska emigrantów.

Oba opisane wydarzenia, te kolejne akty terroru w ostatnich latach w Europie Zachodniej, u których źródeł leżą ogromne napięcia społeczne związane z imigracją. Zamachy w Madrycie, zabójstwo holenderskiego antyimigranckiego polityka Pima Fortuyna i filmowca Theo Van Gogha, wielodniowe zamieszki na ulicach francuskich przedmieść, napady na imigrantów z krajów z Afryki i Azji we Włoszech, czy w Niemczech to tylko najbardziej spektakularne przykłady.

Można odnieść wrażenie, że państwa zachodnie reagują na te wydarzenia w sposób bezrefleksyjny. Zaczyna się od rytualnych deklaracji, że „nie zrezygnujemy z naszego sposobu życia i naszych wartości”, po czym machina biurokratyczna tych państw „rozwiązuje” problem przez zwiększenie kontroli nad wybranymi grupami obywateli (więcej państwa, więcej instytucji, więcej regulacji) oraz wydawanie gigantycznych pieniędzy na akcje społeczne i edukację, które mają wychować nowych, prawomyślnych obywateli. Mimo tych starań polityków i biurokratów narasta zagubienie, frustracja, gniew i nienawiść, zarówno w społecznościach imigrantów, jak i u rdzennych Europejczyków.

Konsekwencje polityczne są takie, że coraz mocniejszą pozycję mają partie antyimigranckie i populistyczne oraz organizacje separatystyczne. Duchowi lub faktyczni liderzy tych ruchów to często ekscentrycy. Wspomniany Pim Fortuyn obnosił się ze swoim homoseksualizmem, a Oriana Falacci w pierwszym eseju antymuzułmańskim (choć trzeba przyznać, że późniejsze były bardziej przemyślane) za istotne „wartości europejskie” uznała np. prawo do chodzenia do łóżka z kim się chce. Są też ekstremiści, którzy odwołują się choćby do dziedzictwa III Rzeszy, nazizmu.

W końcu w Norwegii pojawił się terrorysta i masowy morderca, który czerpał z każdego z tych nurtów po trochu. Trudno byłoby o kogoś podobnego, gdyby nie to, że Europa jest ogarnięta przerażającym kryzysem tożsamości, a jej piękne korzenie zostały zatrute przez irracjonalne nurty myślowe, gdzie takie wartości jak Bóg, rodzina, wolność, realizm i zdrowy rozsądek od dawna próbuje się zastępować coraz to nowymi błyskotkami.

Skrajną lewicę i skrajną prawicę łączy dzisiaj często dążenie do zniszczenia porządku cywilizacji judeochrześcijańskiej, wyrastających z niej instytucji, prawa i kultury. Dość wspomnieć o innych wydarzeniach ostatnich dni, takich jak palenie drogich samochodów na ulicach Berlina, czy ataki lewackich ekstremistów na katolicką młodzież w Madrycie. A przecież w chrześcijaństwie i opartej na nim cywilizacji nie ma miejsca na dzielenie ludzi na klasy, narody, rasy. Zmieniania świata na lepsze nie widzi się w używaniu przemocy, lecz ewangelizacji, ciężkiej pracy, kreatywności, świeceniu przykładem. Jan Paweł II w książce „Pamięć i tożsamość” użył celnej metafory uprawiania ogrodu.

Polska tożsamość zbudowana jest w oparciu o patriotyzm, ale nie rasowy, lecz oparty na kulturze, uniwersalizmie chrześcijańskim i wspólnocie politycznej. Zaliczyć ją można do z modelowych przykładów budowy państwa i narodu na gruncie kultury europejskiej. To pozwoliło Rzeczypospolitej przez wieki cieszyć się potęgą mimo, a może właśnie dzięki, przyjmowaniu i asymilacji ludzi z różnych krajów, kultur, religii. To wszystko zostawili nam w spadku Piastowie, a szczególnie Jagiellonowie.

Zupełnie innym torem idą dzisiaj kraje Europy Zachodniej. Z jednej strony mamy więc, jak w upadającym Imperium Rzymskim, coraz liczniejsze rzesze barbarzyńców (przy czym słowa barbarzyńca używam w znaczeniu podstawowym, czyli na określenie przedstawicieli ludów nie należących do europejskiej, judeochrześcijańskiej cywilizacji i nie pragnących się z nią zasymilować), z drugiej, starzejące się i coraz bardziej zagubione narody europejskie. W siłę rosną przybysze z krajów głównie muzułmańskich, gdzie rodzinę i wspólnotę etniczną i religijną traktuje się śmiertelnie poważnie. I to w sposób dosłowny – często w tych społecznościach obowiązują kary śmierci bądź okaleczenia za zdradę małżeńską lub samo podejrzenie o nią, głównie wobec kobiet. Obcinanie części ciała, tzw. morderstwa rytualne kobiet, w najlepszym razie pozbawianie środków do życia i wyrzucanie na bruk. Demokracja, tak jak się ją rozumie w Europie, nie jest dla większości muzułmanów żadną wartością. Ale te imigranckie społeczności są bardzo energiczne, wydają na świat wiele dzieci, trzymają się razem i funkcjonują obok państwa i obok społeczeństw Europy Zachodniej. I, co ważne, zapewniają swoim członkom autentyczne poczucie wspólnoty, od rodzinnej do religijnej.

Wśród Europejczyków jest odwrotnie: pogłębia się problem rozpadu wspólnoty, braku więzi pokoleniowej, błędnego rozumienia wolności i indywidualnego rozwoju jako połączenia egoizmu, cynizmu, konsumpcji, roszczeniowości i hedonizmu. Widzimy więc rozpadające się rodziny, większość małżeństw kończących się rozwodami, związki bez zobowiązań, aborcję na skalę masową, seksualną rozwiązłość. Kobiety nie muszą czuć się co prawda tak zagrożone, jak w społecznościach islamskich, ale coraz bardziej wpływowa ideologia feminizmu, rozumiana jako wieczna rywalizacja między płciami, szkodzi również im. Na brak szacunku kobiet do mężczyzn nakłada się bowiem brak szacunku i poczucia zobowiązania mężczyzn wobec kobiet przejawiający się albo w lęku przed nimi (np. ucieczka od małżeństwa lub, przez zdjęcie odpowiedzialności, lekceważenie przez mężów swoich obowiązków wobec rodziny), albo w traktowaniu ich jako obiektów seksualnych, co widać w przemyśle pornograficznym, czy reklamie.

Nasi dziadkowie mieli kilkanaścioro rodzeństwa, rodzice kilkoro, dziś standardem są jedynacy lub dwójka dzieci. Mimo że dzieci jest coraz mniej, to i tak rodzice nie poświęcają im wystarczającej uwagi, z własnej winy, bądź z przyczyn obiektywnych.

Rolę rodziców coraz częściej przejmuje państwo, wychowując w efekcie obywateli niesamodzielnych, zagubionych, pełnych roszczeniowego podejścia do życia, często biernych. Poza tym, żadne państwo nie zastąpi matki i ojca ani miłości rodzicielskiej, nie nauczy życia tak, jak jest to możliwe tylko w rodzinie. Zwłaszcza, że państwa promują nieodpowiedzialne podejście do życia. Przywileje dla homoseksualistów to tylko jeden z przejawów braku zrozumienia, czym dla narodu jest prawdziwa rodzina, złożona z ojca i matki. Takiej rodziny brakowało Breivikowi, którego dalsza biografia to gorączkowe poszukiwania jakiejś grupy, która pozwoli mu poczuć się ważnym, która narzuci mu sposób myślenia, którego sam nie potrafi wypracować.

Moralne wakacje Europy

Rozbite narody, poza kwestiami ekonomicznymi i zależnością od państwa, niewiele już łączy. Kiedyś spójność utrzymywała się dzięki wyznawaniu wspólnych wartości, opartych na chrześcijaństwie, dziedzictwie prawa rzymskiego, klasycznej filozofii i kulturze. Dzisiaj zaś bez żadnego ryzyka można w prostacki sposób wyśmiewać chrześcijaństwo, prawo coraz częściej jest interpretowane dowolnie, w zależności od potrzeb politycznych, a współczesna filozofia i kultura zamiast inspirować się i twórczo rozwijać czy nawet twórczo krytykować dorobek kulturowy i intelektualny zachodniej  cywilizacji, skupia się na jego obalaniu.

Brak szacunku do tego, co wielkie we własnej historii i dziedzictwie też można nazwać barbarzyństwem. Mamy więc po obu stronach barykady barbarzyńców, którzy przybyli z obcych kulturowo krajów, z drugiej współczesnych barbarzyńców, budowniczych tego, co Jan Paweł II nazywał cywilizacją śmierci. Efekty tego barbarzyństwa to już nie są odosobnione przypadki, ale codzienność takich miast jak Londyn, Paryż, Madryt, Oslo czy Berlin.

W Polsce, czy szerzej, w świecie postkomunistycznym, nowe barbarzyństwo wygląda nieco inaczej. Tutaj przejawia się głównie w codziennym chamstwie, braku szacunku do własności prywatnej i społecznej, swoistym społecznym darwinizmie, zastąpieniu reguł prawa prawem silniejszego, zakłamaniu. Te resztki komunistycznej mentalności i patologii wyniesione z minionego systemu są uzupełniane o niektóre patologie bezrefleksyjnie importowane z Zachodu.

Do tego wszystkiego, o czym wspomniałem, dochodzą jeszcze kwestie gospodarcze. Powiedzmy to wprost: Imigranci są społeczeństwom i gospodarkom Zachodu po prostu potrzebni. Gdyby nie oni, nie starczyłoby rąk do pracy, do płacenia podatków, zasilania państwowych funduszy emerytalnych itd. Skoro Europejczycy nie chcą mieć dzieci, dopuszczają do masowych aborcji, ulegają procesom starzenia się, a jednocześnie oczekują od swoich polityków utrzymania, a nawet poprawienia swojego poziomu życia, to nie ma innej drogi.

Jeśli jest popyt na najemnych pracowników, zwłaszcza do prac fizycznych, to pojawia się także podaż. Miliony ludzi z biedniejszych krajów, ruszają do Europy kuszone praca i obfitymi zasiłkami. Na miejscu przybysze wykazują często większą chęć do pracy za mniejsze pieniądze (przynajmniej w pierwszym pokoleniu imigrantów) oraz do rodzenia i wychowywania dzieci. Innymi słowy, wykazują się większą energią, a także są coraz bardziej widoczni i coraz bardziej pewni siebie. Nie asymilują się, bo i z czym mają się asymilować? Kiedyś, gdy stara Europa żyła swoją wiarą, była ożywiana różnymi prądami naukowymi i społecznymi, gdy imponowała swoją kulturą i zdobyczami cywilizacyjnymi, mogła więc przyciągać. Dziś dla imigrantów jest w najlepszym razie terenem misyjnym, a najczęściej po prostu czymś zupełnie obcym.

Co, oprócz dobrobytu, widzi przeciętny przybysz z Azji czy Afryki, gdy przyjeżdża do Europy? Miliony niedojrzałych ludzi, których nie obchodzi ich własna wspólnota, których niewiele interesuje poza zakupami i rozrywką. To ludzie, którzy z rodzin nie wynieśli prawdziwych wartości, które by ukształtowały ich na całe życie, nie mieli wystarczającego wsparcia i wzorców od ojca i matki, a więc nie wiedzą, na czym polega rodzina, męskość i kobiecość. Żyją byle jak, czasem dla kariery, albo popadają w rozpacz i depresje. Niektórzy zaś, tak jak Breivik odczuwający niepokój a z czasem nienawiść do obcych, zwracają się ku różnym radykalnym ideologiom i „mocnym” ludziom. Ideowym ojcem tych ostatnich stają się wielbieni przez Breivika Władimir Putin i terrorysta Ted Kaczynski, a Benedykt XVI okazuje się „mięczakiem”.

A tymczasem prawdziwa męskość oraz chęć służenia własnemu krajowi polega na zakładaniu i braniu odpowiedzialności za  rodzinę i swoją wspólnotę, rozwoju duchowym, intelektualnym i zawodowym, odwadze, wierze w Boga i dawaniu  temu świadectwa, miłości, pielęgnowaniu w życiu codziennym wartości zarówno tych wielkich, jak i tych codziennych – jak choćby pamiętaniu, że nie można wydawać więcej, niż się zarabia, a do prawdziwego sukcesu można dojść tylko uczciwością, pomysłowością i ciężką pracą. Sprawy zaszły już tak daleko, że bez przestawienia Europy na nowe tory inspirowane jej kulturowymi korzeniami, odnowa nie nastąpi. Jedyną dla niej alternatywą jest narastająca z obu stron przemoc.

Wspomniałem już Rzeczpospolitą jagiellońską. Jan Paweł II przypominał o niej często Polakom i zachęcał, by do Unii Europejskiej wnieśli pamięć o niej oraz jej dziedzictwo polityczne, intelektualne, moralne, które tkwi, choć głęboko ukryte, także we współczesnych Polakach.

Można, wreszcie, sięgnąć jeszcze głębiej w przeszłość. Po najeździe barbarzyńców na Imperium Rzymskie i jego upadku europejska cywilizacja została uratowana przez Kościół i ludzi Kościoła. Dzięki kilku wielkim papieżom, pokornym, pracowitym i wykształconym mnichom, świetnym filozofom, cierpliwym, pracowitym i duchowo silnym zwykłym chrześcijanom, dzięki wreszcie mądrości i odwadze kilku przywódców, doszło do swoistej reaktywacji Europy, a nawet cesarstwa. Barbarzyńcy się ucywilizowali, więcej, stali się jeszcze lepszymi chrześcijanami i zbudowali lepszą i trwalszą Europę niż antyczni Rzymianie, wówczas rdzenni Europejczycy. Benedykt XVI, wybierając imię nawiązujące do św. Benedykta z Nursji, patrona Europy, twórcy reguły zakonu benedyktynów, świadomie nawiązuje do tej przeszłości.

Wydarzenia w Oslo i Londynie, jak żadne inne w ostatnich latach, skłaniają do tego, aby przypomnieć o duchowej terapii, jaką pogrążonej w kryzysie Europie zaleca Joseph Ratzinger. Powrót do poważnego traktowania własnych korzeni to nieodzowny warunek przetrwania Europy. Nie może przetrwać coś, co jest rozrywane od wewnątrz przez miliony ludzi, których nic lub niewiele łączy,  nieodpowiedzialnych urzędników i wspierających to wszystko artystów, gotowych uczynić z każdej wady naczelną wartość naszej kultury. Taka Europa to wylęgarnia nowych Breivików. Ale nie jesteśmy na nich skazani, bo nasi przodkowie, zarówno w Polsce, jak i w Europie kilkakrotnie pokazali jak uniknąć duchowej dekadencji, która jest przyczyną społecznych i politycznych dramatów. Wystarczy na nowo zainspirować się tymi wartościami i ideami, dzięki którym Europa przez wiele stuleci była wzorem i ziemią obiecaną dla ludzi z całego świata.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych