"Koledzy! Nie dajcie się wystraszyć i upokorzyć! Nie jesteście rzecznikami partii. Każdy z Was może zasłużyć na buławę niezależności"

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Spotkałem przyjaciela. Po latach. Zadał mi dwa pytania:

Czy wierzę w Boga i kogo bym wskazał – gdyby to ode mnie zależało – na premiera.

Ba ! Bóg daleko. Premier blisko. Bóg jest jeden. A Premier ? Mamy już kilku obywateli do których – kurtuazyjnie – zawracamy się „Panie Premierze”. Wprawdzie nie wszyscy „z byłych” na to zasługują, ale … niech tam. Ważne by teraz wybrać dobrego.

Czy media mogą w tym pomóc ?

Owszem, wywiady z premierami odbywają się, ale są nieśmiałe, delikatne i nudne. Jak dotąd żaden z naszych dziennikarzy – choć oni oczywiście uważają inaczej – nie przeprowadził rozmowy, która zmusiłaby pierwszego z ministrów do odpowiedzi na trudne pytania, która byłaby rzeczywiście twardą, męską rozmową i pozostała w naszej pamięci. Odbywało się najwyżej podszczypywanie. Takie na przemian słodko-ostre w gruncie rzeczy podlizywanie się. Nasze pseudowywiadowczynie i bohaterscy wywiadowcy w czasie tych szumnie zapowiadanych i celebrowanych dysput (bo to nie są wywiady) głównie starają się przemycić jak najwięcej mądrzenia się i aplikują widzom i cierpliwemu rozmówcy własne złote myśli i „odkrywcze” pomysły. Ci najbardziej znani wyobrażają sobie, że z uwagi na popularność mogą już klarować narodowi co i jak ! Nie widzą, nie słyszą, że to co wydumali jest płytkie, często bardzo tendencyjne, nie dziennikarskie. To tylko mędrkowanie, zarozumiałe, często niegrzeczne – żeby nie powiedzieć chamskie. Napada się na gościa w studio, gdy jego akcje idą w dół, podlizuje się – gdy jest na topie lub reprezentuje partię cieszącą się sympatią dziennikarza. Przykłady można by mnożyć. Ale … niech tam. Przecież takie zachowania obserwujemy na co dzień. A te drastyczne – dobrze pamiętamy.

Znamy też debaty – czyli męczące dyskusje zbiorowe z motto „ja panu nie przerywałem”. Zabiegają o nie szczególnie ci z drugiej ligi. Debaty partyjnych przedstawicieli zamieniają się szybko w bełkot i wrzask totalny. Trzech, czterech partyjniaków i jeszcze prowadzący, który usiłuje zapanować nad postępującym w czasie programu chaosem – tego nie da się ani zrozumieć, ani wytrzymać.

A więc jak?

Może zadając pytania spoza kadru. Siedzi sobie pan premier albo kandydat na krzesełku, a z off-u ciepłym głosem (np. Tadeusz Sznuk) zadaje pytania. Te najważniejsze: o Afganistan, Smoleńsk, bezrobocie, fundusze emerytalne, naszą politykę wobec samo ograniczającej się Unii, wreszcie o ludzi, których premiero-kandydat widzi w swoim rządzie.

Chcemy bardzo posłuchać kandydatów na przyszłego premiera. Chcemy spokojnie ich wysłuchać. Bez nakładania się głosów, bez przerywania i popisywania się nieukrywaną już demagogią.

A może jeszcze inaczej?

Był onegdaj taki program w Studio-2: „Progi i bariery”. Mariusz Walter podpatrzył go gdzieś w Stanach. Wtedy jeszcze nie kupowało się kosztownych formatów. Ot, po prostu „dostosowywało się” czyjś pomysł do krajowych warunków i już. Kogo zresztą obchodziło co tam dzieje się w telewizji w Polsce. Nawet chwalono, gdy udało się „na wschodzie” zmałpować „zachód”.

Otóż w „Progach i barierach” 19-stu jurorów słuchało delikwenta. Jeśli tracił ich zainteresowanie – był wyłączany. Gdy 10-ty juror zgasił światełko kończył się występ kandydata do tytułu człowieka miesiąca. A potem jeszcze spośród „ludzi miesiąca” wybierano człowieka roku tą samą metodą.

Teraz chodzi o wybór na dłużej – na 4 lata. Jest jeszcze ponad miesiąc by zapytać - odpytać : Co Pan – Pani proponuje ? Może przy takim publicznym przepytywaniu objawiłby się wreszcie ktoś bardzo ciekawy. Lider z charyzmą i kanclerską głową. Ktoś kogo nie dostrzegliśmy dotychczas słuchając na okrągło ciągle tych samych. Jak zdarta płyta skrzypią znanymi i powtarzanymi do znudzenia przechwałkami, zapowiedziami czego to nie zrobią (choć nie zrobili, gdy mieli „swoje 5 minut”), obiecankami.

Mówią nam: To będzie ! Ale potem zapominają. I nawet się nie tłumaczą z niezrealizowanych, szumnych zapowiedzi. Mówią, że są zawodowi. A to przecież nie oznacza, że niezastąpieni. Poprzednikom w okresie Sejmu Niemego też wydawało się,że poselska synekura trwać będzie wiecznie. Ale lud wybrał – przynajmniej w części – nowych. Posłowie to nie koronowane głowy. To zwykli nasi współobywatele. Pobyli już sobie u władzy. Niech odpoczną.

Media – gdyby zechciały – mogłyby jeszcze przedstawić wielu rodaków dotychczas szerzej nieznanych. Ciekawych ludzi i dobrze rokujących. Z dorobkiem, pomysłami, wyzbytych strachu przed wprowadzaniem zmian i postępu. Jest kilka ogólnopolskich stacji telewizyjnych i kilkanaście powszechnie oglądanych programów. Rzecz jasna największy ciężar powinna ponieść telewizja publiczna – zarówno jej programy ogólnopolskie jak i regionalne (jest ich aż 16-cie!).

Obiecuje się nam w tych dniach nowe, ponoć bardzo atrakcyjne ramówki. W zbitce reklamującej to, co wkrótce ma być na ekranach 1-ki i 2-ki zapowiedzi wyglądają nawet barwnie. Ale będzie dokładnie tak, jak dotąd – w tym ogłupiające seriale, które dawno już powinny zakończyć żywot. TVP to ciągle ci sami ludzie, to coraz mniejsze pieniądze – w dodatku marnowane w związku z przerostem zatrudnienia, przeinwestowaniem budowlano-gabarytowym i dominującą apatią niepewnych jutra pracowników. A mogli by się jeszcze sprężyć. I to bardzo misyjnie. Jest teraz właśnie konkretne wrześniowe zadanie : pilnie przedstawić ludziom Ludzi (takich przez duże L), tak by w październiku wybrano rzeczywiście najlepszych.

Tymczasem zanosi się niestety, że zasiądą na Wiejskiej np. zamierzchłe gwiazdy sportu – tylko dlatego, że wciąż są znane z nazwiska. Źle to rokuje, gdy posłami mają zostać ludzie, którzy traktują mandat jako nagrodę za bywsze dokonania, jako synekurę – która im się należy.

A przecież przerabialiśmy już lekcję z aktorami, piłkarzami, kolarzami. Po co nam to znowu? Sami sobie zafundować chcemy kolejną parlamentarną lipę: stanowienie prawa oddać w ręce ludzi przypadkowych, zupełnie nieprzygotowanych.

Synekury w Parlamencie Europejskim tak bardzo nie bolą. Ale w kraju – tak. Oglądamy to bowiem na co dzień. Mamy kilkunastu kłócących się i niemą większość posłusznie podnoszącą ręce na komendę partyjnych wodzów. Ważne decyzje odkłada się w nieskończoność, trudne tematy nie są podejmowane z obawy o utratę głosów wyborców.

Wnikliwa prezentacja kandydatów to obecnie naprawdę sprawa wielkiej wagi. Jest jeszcze czas by z ludzi dobrych wydobyć i pokazać to, co najlepsze. A z przypadkowo zaplątanych w tryby wielkiej polityki zedrzeć maski i obnażyć niewiedzę i nieprzydatność.

W tej całej propagandowej hucpie weźmie udział kilkudziesięciu dziennikarzy. Wiele programów prowadzonych jest „na żywo”. Koledzy! Nie dajcie się wystraszyć i upokorzyć! Nie jesteście rzecznikami partii. Każdy z Was może zasłużyć na buławę niezależności. Każdy może zyskać szacunek społeczeństwa. Ale nie ulegajcie pokusie zasłużenia się i oczekiwania awansu za służalczość i wypełnianie poleceń zwierzchników, których los rzeczywiście zależy od partyjnej łaski pańskiej. Odwagi!

Dziennikarstwo jest pięknym zawodem, o ile postępuje się odważnie i etycznie. A dziennikarstwo telewizyjne ma tu specjalną misję.

 

Felieton ukazał się na portalu SDP.PL

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych