Spotkałem przyjaciela. Po latach. Zadał mi dwa pytania:
Czy wierzę w Boga i kogo bym wskazał – gdyby to ode mnie zależało – na premiera.
Ba ! Bóg daleko. Premier blisko. Bóg jest jeden. A Premier ? Mamy już kilku obywateli do których – kurtuazyjnie – zawracamy się „Panie Premierze”. Wprawdzie nie wszyscy „z byłych” na to zasługują, ale … niech tam. Ważne by teraz wybrać dobrego.
Czy media mogą w tym pomóc ?
Owszem, wywiady z premierami odbywają się, ale są nieśmiałe, delikatne i nudne. Jak dotąd żaden z naszych dziennikarzy – choć oni oczywiście uważają inaczej – nie przeprowadził rozmowy, która zmusiłaby pierwszego z ministrów do odpowiedzi na trudne pytania, która byłaby rzeczywiście twardą, męską rozmową i pozostała w naszej pamięci. Odbywało się najwyżej podszczypywanie. Takie na przemian słodko-ostre w gruncie rzeczy podlizywanie się. Nasze pseudowywiadowczynie i bohaterscy wywiadowcy w czasie tych szumnie zapowiadanych i celebrowanych dysput (bo to nie są wywiady) głównie starają się przemycić jak najwięcej mądrzenia się i aplikują widzom i cierpliwemu rozmówcy własne złote myśli i „odkrywcze” pomysły. Ci najbardziej znani wyobrażają sobie, że z uwagi na popularność mogą już klarować narodowi co i jak ! Nie widzą, nie słyszą, że to co wydumali jest płytkie, często bardzo tendencyjne, nie dziennikarskie. To tylko mędrkowanie, zarozumiałe, często niegrzeczne – żeby nie powiedzieć chamskie. Napada się na gościa w studio, gdy jego akcje idą w dół, podlizuje się – gdy jest na topie lub reprezentuje partię cieszącą się sympatią dziennikarza. Przykłady można by mnożyć. Ale … niech tam. Przecież takie zachowania obserwujemy na co dzień. A te drastyczne – dobrze pamiętamy.
Znamy też debaty – czyli męczące dyskusje zbiorowe z motto „ja panu nie przerywałem”. Zabiegają o nie szczególnie ci z drugiej ligi. Debaty partyjnych przedstawicieli zamieniają się szybko w bełkot i wrzask totalny. Trzech, czterech partyjniaków i jeszcze prowadzący, który usiłuje zapanować nad postępującym w czasie programu chaosem – tego nie da się ani zrozumieć, ani wytrzymać.
A więc jak?
Może zadając pytania spoza kadru. Siedzi sobie pan premier albo kandydat na krzesełku, a z off-u ciepłym głosem (np. Tadeusz Sznuk) zadaje pytania. Te najważniejsze: o Afganistan, Smoleńsk, bezrobocie, fundusze emerytalne, naszą politykę wobec samo ograniczającej się Unii, wreszcie o ludzi, których premiero-kandydat widzi w swoim rządzie.
Chcemy bardzo posłuchać kandydatów na przyszłego premiera. Chcemy spokojnie ich wysłuchać. Bez nakładania się głosów, bez przerywania i popisywania się nieukrywaną już demagogią.
A może jeszcze inaczej?
Był onegdaj taki program w Studio-2: „Progi i bariery”. Mariusz Walter podpatrzył go gdzieś w Stanach. Wtedy jeszcze nie kupowało się kosztownych formatów. Ot, po prostu „dostosowywało się” czyjś pomysł do krajowych warunków i już. Kogo zresztą obchodziło co tam dzieje się w telewizji w Polsce. Nawet chwalono, gdy udało się „na wschodzie” zmałpować „zachód”.
Otóż w „Progach i barierach” 19-stu jurorów słuchało delikwenta. Jeśli tracił ich zainteresowanie – był wyłączany. Gdy 10-ty juror zgasił światełko kończył się występ kandydata do tytułu człowieka miesiąca. A potem jeszcze spośród „ludzi miesiąca” wybierano człowieka roku tą samą metodą.
Teraz chodzi o wybór na dłużej – na 4 lata. Jest jeszcze ponad miesiąc by zapytać - odpytać : Co Pan – Pani proponuje ? Może przy takim publicznym przepytywaniu objawiłby się wreszcie ktoś bardzo ciekawy. Lider z charyzmą i kanclerską głową. Ktoś kogo nie dostrzegliśmy dotychczas słuchając na okrągło ciągle tych samych. Jak zdarta płyta skrzypią znanymi i powtarzanymi do znudzenia przechwałkami, zapowiedziami czego to nie zrobią (choć nie zrobili, gdy mieli „swoje 5 minut”), obiecankami.
Mówią nam: To będzie ! Ale potem zapominają. I nawet się nie tłumaczą z niezrealizowanych, szumnych zapowiedzi. Mówią, że są zawodowi. A to przecież nie oznacza, że niezastąpieni. Poprzednikom w okresie Sejmu Niemego też wydawało się,że poselska synekura trwać będzie wiecznie. Ale lud wybrał – przynajmniej w części – nowych. Posłowie to nie koronowane głowy. To zwykli nasi współobywatele. Pobyli już sobie u władzy. Niech odpoczną.
Media – gdyby zechciały – mogłyby jeszcze przedstawić wielu rodaków dotychczas szerzej nieznanych. Ciekawych ludzi i dobrze rokujących. Z dorobkiem, pomysłami, wyzbytych strachu przed wprowadzaniem zmian i postępu. Jest kilka ogólnopolskich stacji telewizyjnych i kilkanaście powszechnie oglądanych programów. Rzecz jasna największy ciężar powinna ponieść telewizja publiczna – zarówno jej programy ogólnopolskie jak i regionalne (jest ich aż 16-cie!).
Obiecuje się nam w tych dniach nowe, ponoć bardzo atrakcyjne ramówki. W zbitce reklamującej to, co wkrótce ma być na ekranach 1-ki i 2-ki zapowiedzi wyglądają nawet barwnie. Ale będzie dokładnie tak, jak dotąd – w tym ogłupiające seriale, które dawno już powinny zakończyć żywot. TVP to ciągle ci sami ludzie, to coraz mniejsze pieniądze – w dodatku marnowane w związku z przerostem zatrudnienia, przeinwestowaniem budowlano-gabarytowym i dominującą apatią niepewnych jutra pracowników. A mogli by się jeszcze sprężyć. I to bardzo misyjnie. Jest teraz właśnie konkretne wrześniowe zadanie : pilnie przedstawić ludziom Ludzi (takich przez duże L), tak by w październiku wybrano rzeczywiście najlepszych.
Tymczasem zanosi się niestety, że zasiądą na Wiejskiej np. zamierzchłe gwiazdy sportu – tylko dlatego, że wciąż są znane z nazwiska. Źle to rokuje, gdy posłami mają zostać ludzie, którzy traktują mandat jako nagrodę za bywsze dokonania, jako synekurę – która im się należy.
A przecież przerabialiśmy już lekcję z aktorami, piłkarzami, kolarzami. Po co nam to znowu? Sami sobie zafundować chcemy kolejną parlamentarną lipę: stanowienie prawa oddać w ręce ludzi przypadkowych, zupełnie nieprzygotowanych.
Synekury w Parlamencie Europejskim tak bardzo nie bolą. Ale w kraju – tak. Oglądamy to bowiem na co dzień. Mamy kilkunastu kłócących się i niemą większość posłusznie podnoszącą ręce na komendę partyjnych wodzów. Ważne decyzje odkłada się w nieskończoność, trudne tematy nie są podejmowane z obawy o utratę głosów wyborców.
Wnikliwa prezentacja kandydatów to obecnie naprawdę sprawa wielkiej wagi. Jest jeszcze czas by z ludzi dobrych wydobyć i pokazać to, co najlepsze. A z przypadkowo zaplątanych w tryby wielkiej polityki zedrzeć maski i obnażyć niewiedzę i nieprzydatność.
W tej całej propagandowej hucpie weźmie udział kilkudziesięciu dziennikarzy. Wiele programów prowadzonych jest „na żywo”. Koledzy! Nie dajcie się wystraszyć i upokorzyć! Nie jesteście rzecznikami partii. Każdy z Was może zasłużyć na buławę niezależności. Każdy może zyskać szacunek społeczeństwa. Ale nie ulegajcie pokusie zasłużenia się i oczekiwania awansu za służalczość i wypełnianie poleceń zwierzchników, których los rzeczywiście zależy od partyjnej łaski pańskiej. Odwagi!
Dziennikarstwo jest pięknym zawodem, o ile postępuje się odważnie i etycznie. A dziennikarstwo telewizyjne ma tu specjalną misję.
Felieton ukazał się na portalu SDP.PL
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/117691-koledzy-nie-dajcie-sie-wystraszyc-i-upokorzyc-nie-jestescie-rzecznikami-partii-kazdy-z-was-moze-zasluzyc-na-bulawe-niezaleznosci
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.