Nawet w PRL propaganda nie poczynała sobie z faktami tak bezceremonialne
-ocenia pisarz i publicysta Rafał A. Ziemkiewicz w tygodniku "Uważam Rze". Autor tekstu pt. "Propaganda w czasach zgiełku" zaczyna od opisu znamiennej sceny:
Nazajutrz po kolejowej katastrofie w Babach prezenter porannego programu TVN 24 gościł jednego z wiceszefów resortu infrastruktury. Ponieważ w pierwszych komentarzach za jedną z istotnych okoliczności nieszczęścia uznawano przepełnienie pociągu, pracownik „całej prawdy całą dobę” podjął ten właśnie wątek. Czy pociągi są przepełnione? Minister nie zaprzeczył wystarczająco dobitnie, więc prezenter najwyraźniej postanowił mu życzliwie podać piłkę. Dlaczego, dopytywał, u nas każdy może wsiąść do pociągu bez rezerwacji i kupić sobie bilet u konduktora?
Niestety, wiceminister znowu nie stanął na wysokości zadania: odpowiedział, nieco zdziwiony, że „tak jest wszędzie”. Ostatecznie więc to dziennikarz poczuł się zmuszony do wygłoszenia mądrości, które najwyraźniej chciał włożyć w usta swemu gościowi. „Każdy może sobie wejść do pociągu” − oburzał się, tymi dokładnie słowy, nawet przez chwilę nie dopuszczając myśli, że to kolej mogłaby przewidywać ruch na danej linii i dostosowywać się do potrzeb pasażerów. Każdy może sobie wsiąść do pociągu, bez powiadomienia dyrekcji PKP o tym zamiarze, bez żadnego pozwolenia, a potem się czepiają, że w składzie jest za mało wagonów!
Najzabawniejsze nie było nawet to, że dziennikarz „obiektywnej” stacji bronił resortu przed oskarżeniami bardziej ochoczo, niż jego, zobowiązany do tego z urzędu, wiceszef − ale że był to prezenter, na oko przynajmniej, młody. Nie mógł świadomie nawiązywać do logiki perswazji propagandy peerelowskiej, uwiecznionej w niezapomnianych komediach Stanisława Barei („na stratę trzech procent to jeszcze możemy sobie pozwolić, ale trzysta procent, o, co to, to nie!”) Wymyślił to od nowa. Każdy, kto akurat przełazi peronem, może sobie wsiąść do pociągu, kupić bilet u konduktora, i powodować tłok! Pchają się do pociągu jeden z drugim bez rezerwacji, i jeszcze mają pretensje! Co to za bezczelne społeczeństwo trafiło się naszej władzy!
Rafał Ziemkiewicz ocenia, że obserwujemy dziś nowy typ propagandy, propagandy czasów medialnego jazgotu, w których przeciętny obywatel nie panuje nad mnogością docierających doń przekazów i nie jest w stanie wydobyć informacji spod sygnałów odwołujących się wyłącznie do emocji:
Komunistom i ich poprzednikom chciało się jeszcze fakty fałszować. Nomenklatury III RP uznały, że skoro do zwycięstwa wystarczy większość, a większości wystarczą same tytuły i żółte paski, fakty można po prostu ignorować. W końcu ci, którzy obcują ze słowem pisanym to drobna mniejszość − gazety czyta w Polsce około miliona, wedle najbardziej optymistycznych szacunków półtora miliona ludzi, w internecie szuka wiadomości i publicystyki daleko mniej – razem nie jest to nawet piętnaście procent tej części społeczeństwa, która jeszcze chodzi na wybory. Bardzo pouczające jest tu porównanie żółtych pasków, którym wspomniany już TVN 24 obwieszczał w niedużych odstępach czasu zapowiedzi raportu dwóch komisji sejmowych. W wypadku Kalisza w poprzek ekranu jeździła informacja: „Kaczyński i Ziobro przed trybunał stanu”. O wnioskach Czumy nieuważny widz dowiadywał się tyle, że „Komisja naciskowa zakończyła prace”.
I tak to się faktycznie, dokładnie tak jak opisuje Ziemkiewicz, kręci. Jak długo jeszcze?
wu-ka, źródło: Uważam Rze
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/117623-rafal-ziemkiewicz-w-uwazam-rze-nawet-w-prl-propaganda-nie-poczynala-sobie-z-faktami-tak-bezceremonialne
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.