Moje wspomnienie z Libii. "Betonowe zapory, na dżipach gotowe do strzału ciężkie karabiny maszynowe, a w głębi transportery opancerzone"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Łuk Triumfalny Septimiusza Sewera w Leptis Magna. Fot. Wikipedia
Łuk Triumfalny Septimiusza Sewera w Leptis Magna. Fot. Wikipedia

Ministerstwo Spraw Zagranicznych wita z zadowoleniem zakończenie 42-letnich rządów płk M. Kadafiego w Libii

-czytam komunikat na stronie MSZ. A w uszach brzmią mi słowa nie dość, że całkiem przeciwne, to jeszcze na dużo wyższym szczeblu wypowiadane:

Z zadowoleniem witamy szansę na rozwój wzajemnych kontaktów.

Tak mówił polski premier patrząc w oczy Muammara Kadafiego w jego wielkim namiocie w centrum stolicy Libii - Trypolisu. Też wtedy patrzyłem na beznamiętną twarz dyktatora. Był rok 2005, a tym premierem był Marek Belka. Miałem okazję być w towarzyszącej mu reporterskiej ekipie. Na pokładzie rządowej maszyny znalazło się tez sporo miejsc dla ludzi biznesu, głównie oczywiście paliwowego.

W pobliże namiotu, który wielkością przypominał cyrkowy,  wjeżdżaliśmy kilkadziesiąt minut, zatrzymywani przez straże na kolejnych bramach. Z okien autobusu widać było betonowe zapory, na dżipach gotowe do strzału ciężkie karabiny maszynowe, a w głębi tych koszar transportery opancerzone.

Potem zwiedzaliśmy lokalne, położone w tym samym kompleksie, mini-muzeum. To pozostawiony bez zmian budynek zniszczony przez amerykański nalot w latach 80. Plus zestrzelony samolot. Plus pomnik przedstawiający zaciśniętą, wygrażającą niebu pięść. Polska delegacja chodziła, oglądała,  słuchała o amerykańskich zbrodniach i dyplomatycznie milczała.

Jaśniejszym punktem wspomnień z tej wyprawy były odwiedziny w Leptis Magna, wspaniale zachowanym rzymskim mieście u wybrzeży Morza Śródziemnego. Niestety, turyści bywają tam stosunkowo rzadko, reżim libijski niechętnie wpuszczał obcych.A szkoda, bo tam, dużo bardziej niż w Rzymie gdzie wszystko jest jakoś oczywiste, czuć dawną potęgę cesarstwa rzymskiego. oto widzimy miasto prowincjonalne, ale piękne, potężne, tętniące kiedyś życiem. Jeśli wskutek zmian w Libii granice się otworzą - serdecznie polecam odwiedziny.

Zapamiętałem też wątki polskie: poruszającą wizytę na Cmentarzu w Tobruku, wizytę w polskiej szkole, spotkanie z liczną Polonią (głównie Polki, żony Libijczyków). Rozmowy z Polakami - wspomnienia bogatych lat 70. i szalejącego później terroru, o czym mówiono jednak szeptem. Zapadła mi w pamięć relacja sympatycznej Polki o wyciąganiu w nocy z łóżek ludzi, których zidentyfikowano jako politycznych wrogów. I znikaniu ich bez śladu. I swoją późniejszą bezsilną wściekłość gdy pewien szczeniak - reporter puścił tę rozmowę w swojej gazecie w sposób pozwalający zidentyfikować tę kobietę bez trudu. Mimo jej zastrzeżeń, że rozmawia prywatnie...

Taką Libię zapamiętałem. Kołacza mi się jeszcze obrazy ciemnego i dość zaniedbanego centrum Trypolisu, przypominającego nasze miasta za głębokiej komuny. Oddech tajniaków idących za nami krok w krok w czasie spaceru po tym biednym mieście.

Libijczycy od dawna marzyli o wolności. Teraz ją dostali. Trudno się z tego nie cieszyć. I oby oszczędzono im losu unurzanego we krwi Iraku.

 

 

 

 

Autor

Nowy portal informacyjny telewizji wPolsce24.tv Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych