Z Erykiem Mistewiczem konsultantem politycznym, twórcą strategii marketingu narracyjnego, przez wiele lat publicysta polityczny o Twitterze, tabloidyzacji polityki i zmierzchu dziennikarstwa rozmawia na łamach portalu SDP.PL red. Marek Palczewski.
Odnotujmy najciekawsze tezy.
MEDIA SŁABNĄ:
Twitter uniezależnia polityków od tradycyjnych mediów. Już wcześniej zresztą, w „Anatomii władzy” zwracałem uwagę na zjawisko ominięcia translatorów informacji. Politycy masowo wychodzą z epoki XIX wieku, gdy głosili trzygodzinne tyrady na partyjnych konwentyklach a politolodzy, eksperci, dziennikarze byli im niezbędni do wytłumaczenia ludowi, co też polityk powiedział i dlaczego jest to tak ważne. Wchodzą w wiek XXI, w grę na pointach, w krótkie dobrze rozpisane narracje, emocjonujące opowieści w niesamowity sposób rezonujące w społeczeństwie.
POLITYCY KREUJĄ INFORMACJE:
Poranne serwisy, pierwsze wiadomości, które dotarły dziś do nas po obudzeniu (...) w dużym stopniu są zaplanowane przez polityczne ośrodki kilka dni wcześniej, tak jak niegdyś planowano zawartość pisma na zebraniach redakcyjnych. Dziś to nie media zarządzają „agenda settings”, nie one planują, jakaż to ciekawa narracja zaserwowana zostanie odbiorcom, lecz coraz częściej zdani są na konsultantów polityków.
WSZYSCY PRACUJEMY W TABLOIDACH:
Nie tabloidyzuje się dziennikarstwo, lecz cała sfera komunikacji politycznej. Polityczny lider musi dziś być idolem świadomości masowej. Polityk nie może istnieć w społecznej pustce, bez ludzi, taka polityka się już skończyła kilka dziesięcioleci temu – jeśli mówimy o Europie Zachodniej. Musi stać się idolem mas na wzór artysty (stąd często pojawiający się w polskiej polityce motyw U2 czy Bono), kapitana drużyny futbolowej (motyw Manchesteru United), zaś wyborcy stają się jego fanami, kibicami. Chcemy czy nie, podoba nam się to albo głęboko nas to oburza, ale tak wygrywa się dziś wybory we Francji, we Włoszech, w Polsce, w kolejnych krajach. I tak uprawia się politykę. Utrzymując emocje, zarządzając nimi, wybierając i zarządzając wrogiem. Panując nad swoim przekazem. Tradycyjne media nie są już w tym niezbędne. I w takim znaczeniu swój „kościół” jaki budował Adam Michnik „w papierze”, albo Tadeusz Rydzyk „w radio”, dziś nie wymagają tak wielkich nakładów i zabiegów. Swoje „kościoły” politycy budują dziś na Twitterze, tam gromadzą wyznawców, stamtąd generują narracje, którymi później wszyscy rezonujemy, odnosimy się do nich, komentujemy, przekazujemy znajomym.
O UKRYWANYCH PROBLEMACH TELEWIZJI:
Proszę zobaczyć, co stanie się już za chwilę, gdy telewizory zostaną na stałe połączone z Internetem. Jeszcze parę lat temu szefowie koncernów telewizyjnych z wyższością, by nie powiedzieć z pogardą, spoglądali na zatapiający się rynek prasy. Dziś okazuje się, że problemy prasy są poważne, ale o wiele poważniejszy jest problem koncernów medialnych. Za sprawą nowych technik tracą one grunt pod nogami, nie są potrzebne ani reklamodawcy (po uzyskaniu przez takie projekty jak Google TV czy Apple TV dostępu do Electronic Program Guide), ani odbiorcy. Widz sam wybierze dla siebie z przepastnych archiwów film, który akurat chce zobaczyć, od właściciela praw nabędzie widowisko sportowe czy koncert. Nie będzie czekał na wiadomości o 19.30 ani o jakiejkolwiek innej godzinie, bo jednym przyciskiem uruchomi aktualną opowieść – narrację o tym, co najważniejsze, w 30 sekund, w minutę, może w trzy minuty, otrzymaną od tego, komu ufa, kto wzbudza jego zaufanie, kto mówi dla niego zrozumiale, ciekawie, zgodnie z jego odbiorem świata.
O PRZYSZŁOŚCI DZIENNIKARZY:
Tym, którego przeczytamy, posłuchamy, czy zobaczymy nie musi być już w świecie 2.0 zawodowy dziennikarz. To może być równie dobrze Azrael czy Kataryna, jakiś nikomu nieznany nowy „informacyjny Kominek”. A może w nowym świecie odnajdą się Tomasz Lis, Michał Karnowski, Bogdan Rymanowski, Kuba Wojewódzki, Marek Król, Jarosław Kuźniar, Mariusz Szczygieł albo Tomasz Wołek? I nie dlatego, że mają pieniądze na studia transmisyjne, albo dysponują koncesją polityków, bo w świecie 2.0 ani drogie studia, ani koncesje nie będą potrzebne. To co będzie się znów liczyć, to maestria tworzenia przekazu, formatowania narracji, pozyskiwania fanów (na Twitterze: „followersów”) dla swoich opowieści. To optymistyczny scenariusz, w którym coś, co nazwałbym tradycyjnym dziennikarstwem, takim z „Karafki La Fontaine’a” Melchiora Wańkowicza, odzyskuje swoją moc i swoją wartość. W którym znów dziennikarz dysponuje wiarygodnością, wiarygodność jest jego największym walorem. W którym dziennikarstwo jest znów misją. Nie agregacją kontentu, nie pozyskiwaniem reklam dla wydawnictwa, nie dbaniem o interesy polityczne czy biznesowe wydawcy, ale dziennikarstwem z najlepszego okresu. W technologii tkwi nie tylko moc niszcząca, to także szansa rewitalizacji tego zawodu. Piękne, prawda?
Cóż, dla jednych piękne dla innych koszmar. Ale trudno się nie zgodzić, że wkraczamy na nieznane lądy.
kam, źródło: SDP.PL
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/117292-mistewicz-problemy-prasy-sa-powazne-ale-koncerny-medialne-maja-duzo-powazniejsze-traca-grunt-pod-nogami
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.