"Gazeta Wyborcza" pyta prof. Zbigniewa Ćwiąkalskiego, profesora prawa, adwokata, byłego ministra sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska co sądzi o decyzji sądu, który zwolnił z aresztu Henryka R., ps. Łomiarz, oskarżonego o napad na kobietę, a wcześniej karanego za podobne przestępstwa?
Profesor Ćwiąkalski odpowiada, że areszt tymczasowy nie jest kara pozbawienia wolności i nie może jej zastępować:
Chciałbym przypomnieć, że Henryk R. w swojej najgłośniejszej sprawie został skazany tylko za jeden napad, choć był oskarzony o 29, z których pięć skończyło się śmiercią napadniętych. Został skazany na 15 lat więzienia i wyszedł w 2008 r.
W 2009 r. został ponownie zatrzymany pod zarzutem napadu na kobietę. Odbył sie proces, w pierwszej instancji został skazany na siedem lat więzienia. No, ale sąd popełnił błąd proceduralny, który nie powinien się zdarzyć. Wyrok został uchylony i sprawa została przekazana do ponownego rozpoznania.
Dziennikarz przypomina, że jest w kodeksie karnym przepis mówi, że tymczasowe aresztowanie może nastąpić także wtedy, kiedy zachodzi uzasadniona obawa iż oskarżony popełni podobne przestępstwo przeciwko życiu lub zdrowi. Na to Zbigniew Ćwiąkalski się oburza:
Ale skąd pan wyciąga wniosek, że on może popełnić ponownie przestępstwo? Z faktu, że był poprzednio skazany i prawdopodobnie popełnił przestępstwo, za które go jeszcze nie skazano? Nie można wyciągać takiego wniosku.Sąd nie aresztuje "na wszelki wypadek".
No i wszystko jasne - wnioskowanie, że wielokrotny zbrodniarz, recydywista może popełnić podobny czyn, że zachodzi taka obawa, jest nielogiczne. Według pana profesora Ćwiąkalskiego zadziwiające. I tylko ten prosty lud tego nie rozumie.
Dziennikarz polemiki nie podejmuje. A szkoda, mógł chociażby sięgnąć do notatki z tej samej "Wyborczej" z marca 2009 roku:
Łomiarz, postrach Warszawy, wyszedł na wolność i znowu napadł
Henryk R. zwany Łomiarzem, który na początku lat 90-tych sterroryzował Warszawę znowu zaatakował. Wczoraj wieczorem napadł na kobietę w Piasecznie. Kopnął ją i wyrwał torebkę. Łomiarz wyszedł z więzienia we wrześniu zeszłego roku po 15 latach odsiadki.
Wczoraj wieczorem oficer dyżurny z podwarszawskiego Piaseczna dostał informację, że na ul. Kniaziewicza miał miejsce rozbój. Z relacji napadniętej wynikało, że podbiegł do niej mężczyzna, kopnął ją, a gdy przewróciła się na ziemię, wyrwał jej torebkę z pieniędzmi, dokumentami i rzeczami osobistymi. Uciekł w kierunku pobliskich zabudowań.
Kobieta trafiła do szpitala, ale po opatrzeniu została wypuszczona do domu.
Policjanci sprawdzając zatrzymanego w policyjnej bazie danych odkryli, że mężczyzna jest doskonale znany nie tylko miejscowym policjantom, ale głośno było o nim w mediach w latach 90-tych. Wówczas 38-letni mężczyzna, nazwany Łomiarzem atakował kobiety w centrum Warszawy.
Większość rozbojów miała miejsce, gdy wychodził na przepustki z zakładu karnego, gdzie odbywał zasądzoną wtedy karę więzienia za poprzednie napady na kobiety.
Czy to mało? To niewystarczająca przesłanka? Wszyscy, absolutnie wszyscy wiedzą, że jak jest na wolności - atakuje. oprócz sądu. W Polsce za obecnych rządów jak widać prawo jest coraz łagodniejsze wobec ludzi zagrażających bezpieczeństwu obywateli. Za to wobec kibiców wywieszających niewłaściwy transparent - coraz twardsze.
Ale ci, którzy decyzje o wypuszczeniu Łomiarza podjęli, jej bronią lub nie reagują powinni wiedzieć, że śmierć lub kalectwo kolejnej osoby obciąży ich sumienia.
wu-ka
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/117244-jak-polskie-sady-i-niektorzy-polscy-prawnicy-przejmuja-sie-losem-kobiet-ktore-zabija-wypuszczony-wlasnie-na-wolnosc-lomiarz
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.