Dorota Koczwańska-Kalita, była dyrektor sekretariatu Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej w rozmowie z krakowskim "Dziennikiem Polskim" wspomina współpracę ze śp. Januszem Kurtyką. Były Prezes IPN tragicznie zginął w katastrofie smoleńskiej 10 kwietnia 2010 roku.
Koczwańska-Kalita, obecnie pracująca w krakowskim oddziale IPN, opowiada między innymi o jego pracy w czasie gdy był szefem tego oddziału zanim w 2005 roku został prezesem całego instytutu:
Wielką wagę przywiązywał do przywrócenia pamięci o żołnierzach podziemia niepodległościowego, czyli żołnierzach wyklętych. Był redaktorem Zeszytów Historycznych WiN. To zaowocowało licznymi publikacjami na ten temat. Powstał też monumentalny "Atlas podziemia niepodległościowego 1944-1956", wspólne dzieło wielu historyków z IPN.
Wspomina też styl pracy śp. Janusza Kurtyki:
Był zdecydowany i konsekwentny, wymagał mrówczej i rzetelnej, a zarazem szybkiej pracy Jeżeli taki jest dowódca wojskowy, to był dowódcą i do tego skutecznym. Był niezwykle rzeczowy, wymagający - od siebie i innych - ale przy tym niezwykle żywiołowy, energiczny. Brakuje mi tych wyzwań.Jako szef był bardzo profesjonalny i na swoim koncie miał niepodważalne osiągnięcia. Nie bez kozery mówiło się, że krakowski oddział, gdy stał na jego czele, był najlepszy w kraju. Był bardzo wszechstronny. Widział konieczność popularyzacji wiedzy nowoczesnymi metodami, a także współpracy z mediami.
A jednak, zauważa prowadzący rozmowę dziennikarz Włodzimierz Knap, przez wielu był jednak jednoznacznie postrzegany jako "wielki lustrator". Koczwańska-Kalita odpowiada:
Sprawa lustracji przesłoniła cały ogromny dorobek IPN. To sprawa szalenie ważna dla państwa, ale instytut realizował także swoje zadania w dziedzinie badawczej, edukacyjnej, wydawniczej. Przywrócił pamięć wielu bohaterom, zintensyfikował prowadzenie śledztw, rozpoczęły się badania archiwoznawcze, proces digitalizacji zbiorów, kampanie edukacyjne. Znaczna część mediów nie zauważała osiągnięć instytutu i nie zwracała uwagi na sprawy, które dla Janusza miały rangę priorytetów. To było denerwujące.
Przede wszystkim trzeba pamiętać, że lustracja do IPN została przeniesiona w 2007 roku, a więc za prezesury Kurtyki. Była to decyzja parlamentarzystów. On jako urzędnik państwowy musiał realizować ustawę.W czasie prezesury Janusza ludzie wykonali we wszystkich merytorycznych pionach gigantyczną pracę. Posłużę się przykładem - do 2005 r. IPN wydał w sumie 42 pozycje wydawnicze. W 2007 r. - było już ich 130, a pod koniec 2010 roku ponad 800, oprócz tego kilkadziesiąt tysięcy artykułów napisanych przez pracowników IPN!
Rozmówczyni "DP" tak ocenia dorobek IPN za prezesa Kurtyki:
Miał miejsce wielki rozwój tej instytucji. 800 publikacji, uporządkowane archiwum, zaawansowany proces informatyzacji archiwum, ponad 200 wystaw, które krążą po całym kraju, zintensyfikowane śledztwa, utworzono centrum edukacyjne w Warszawie, wydział komunikacji społecznej, powołano w każdym oddziale asystentów prasowych. Liczb, które pokazywałyby szereg innych dokonań instytutu za prezesury Janusza, mogłabym wymienić jeszcze mnóstwo. Dorzucę jedynie, że w latach 2006-2010 wyszliśmy z przekazem historycznym do internetu. Uruchomiliśmy czternaście portali historycznych na naprawdę świetnym poziomie.
Zdaniem Koczwańskiej-Kality na wizerunek IPN i Janusza ogromny wpływ ma dysproporcja w przekazie medialnym. Jednak w jej ocenie mimo wszystko rośnie liczba tych, którzy mają coraz lepszy i pełniejszy obraz IPN.
I jeszcze jeden fragment:
Jaki był wówczas, w 2005 r., stosunek PiS do Kurtyki?
Niezbyt przyjazny.Dlaczego?
Po prostu, politycy PiS Janusza nie znali.Pamiętam, że Jarosław Kaczyński pytany w Krakowie, jak ocenia to, że za sprawą Kurtyki Andrzej Przewoźnik został posądzony o współpracę z SB, powiedział dziennikarzom, iż Janusz Kurtyka źle się zachował.
Taki był przekaz, pomimo rozesłanych do mediów i parlamentarzystów wyjaśnień, łącznie z kopiami dokumentów i datami udostępnień tych materiałów, które jasno wskazywały, że Janusz został niesłusznie oskarżony.A jak było?
Każdy z kandydatów na stanowisko prezesa Instytutu musiał być sprawdzony pod kątem ewentualnej współpracy z PRL-owskimi służbami tajnymi. Takie sprawdzenie musiało objąć też Andrzeja Przewoźnika. W archiwach IPN znaleziono materiały, które mówiły, że ówczesny sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa miał jakieś kontakty z SB. Z punktu widzenia ustawy o IPN takie materiały dyskwalifikowały kandydata na prezesa IPN. Tego zapisu nie wymyślił Janusz. I kompletnie nieistotne było, czy dokumenty znalezione w archiwum krakowskiego instytutu odpowiadają stanowi faktycznemu, czy nie. Kolegium IPN potwierdziło zapisy znalezione w archiwum krakowskiego oddziału. To kończyło sprawę kandydowania Andrzeja Przewoźnika. Nadal jednak tzw. sprawa Przewoźnika ciągnie się za Januszem.
Na koniec Koczwańska-Kalita podkreśla, że mało osób zdaje sobie sprawę, że Janusz Kurtyka był jednym z najwybitniejszych polskich mediewistów czyli znawców okresu średniowiecza.
wu-ka, źródło: Dziennik Polski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/116981-dorota-koczwanska-kalita-bliska-wspolpracowniczka-sp-janusza-kurtyki-o-jego-dorobku-skuteczny-dowodca
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.