Wybory do Sejmu tuż, tuż. Co robić, żeby odwrócić uwagę narodu od beznadziejnego stanu państwa, nieudacznictwa władzy, szerzącego się kolesiostwa i korupcji, od niedotrzymywania obietnic, umów i terminów? Pomysł na zamydlenie oczu i uszu obywatela przyszedł ze Szwajcarii. Frank szwajcarski rośnie w siłę i on jest przyczyną zmartwień kredytobiorców. Tylko, że tych, co wzięli kredyty we frankach szwajcarskich jest mniej więcej 700 000, wraz z rodzinami jakieś 2 000 000 osób. Co oznacza, że jakieś 36 000 000 Polaków albo ma kredyty w złotówkach albo nie ma ich wcale. Czyli zdecydowana większość narodu. Tymczasem służące Platformie Obywatelskiej i jej liderom media elektroniczne, na czele z TVN 24 i telewizją publiczną od rana do wieczora tłuką o kredytach we frankach i znaczeniu tej waluty dla całego świata.
Liczni eksperci od finansów oraz ekonomii zapewniają w tym samym czasie, że kryzys światowy nas nie dotyczy, rozprawiają o franku i zapewniają, że ta forma zapożyczania się w banku jest znacznie korzystniejsza od złotówkowej. Zwykły człowiek głupieje, zwłaszcza, gdy dowiaduje się, że niektórzy ekonomiczni eksperci zaciągnęli kredyty hipoteczne na 30 - 35 lat i wcale się tym nie martwią. Wszak cały świat, nie tylko jego obywatele ale również państwa żyją na kredyt - dowiaduje się rolnik z pipidówy. Nie wziął jeszcze kredytu i guzik go obchodzi kryzys finansowy Stanów Zjednoczonych i bankructwo Grecji. On się boi wzrostu cen za wszystko, za prąd, za podręczniki szkolne i za leki, które w coraz większej ilości nie są już refundowane. I nie wdaje się w tajemnicze zależności jego sytuacji od kryzysu światowego.
Zabawa wirtualnych i nie tylko mediów we franki budzi śmiech. O ile się nie mylę, kredyty we frankach pobrali ludzie raczej dobrze zarabiający, których stać na spłaty, bez względu na wysokość kursu. Zdecydowana większość dziennikarek i dziennikarzy TVN siedzi po uszy w szwajcarskich kredytach, w publicznej jest nie lepiej. Skąd wiem? Oni sami się tym chwalą. Czyżby więc koledzy żurnaliści podając co parę minut na pasku wysokość kursu owego franka nie troszczyli się o własny interes, o interesy wąskiej grupy społecznej, jaka może sobie pozwolić na milionowy kredyt i spłaci go za 35 lat w trzykrotnej wysokości?
Ale za to kupili sobie domy, a nawet wille, pięknie je wyposażyli a w garażu postawili luksusowe auto, co to znajomym i krewnym z rodzinnej wsi w oczy kole. Ludzie ci, a ekonomiści w szczególności są świadomi ryzyka, jakiego się podjęli i zainwestowali w wirtualne pieniądze, które będą musieli zwrócić fizycznie.
W czasie, gdy przebywałam na emigracji w Niemczech, zwykli ludzie dziwili się, że w Stanach Zjednoczonych wszyscy żyją na kredyt. I się bogacą. Moi znajomi Niemcy podejrzewali, że to się źle skończy i stawiali na oszczędzanie. I dobrze na tym wyszli. Bo życie nad stan, ponad własne możliwości i szpanowanie przed znajomymi nie jest w tym narodzie uważane za sukces osobisty, zawodowy i towarzyski. My, Polacy jesteśmy narodem z prowincjonalną fantazją i ponad oszczędzanie przedkładamy popisywanie się.
Wyszliśmy z komunistycznej biedy, w której oszczędzanie nie miało sensu, bo nie było na co. Zachodni blichtr zawrócił nam w głowach, więc popędziliśmy do banków, nabraliśmy pożyczek, nie mając często żadnego zabezpieczenia. W rezultacie my się nie dorabiamy, a przeciwnie, my w gruncie rzeczy ubożejemy. Życie na kredyt bywa tragiczne w skutkach. Człowiek zachoruje, traci pracę, nagle zostaje bez grosza przy duszy. A musi utrzymać rodzinę i spłacać raty. Więc nie spłaca, ale do czasu. Zdarzają się przypadki, kiedy zdesperowany dłużnik zabija całą rodzinę i siebie, nie widząc możliwości wyjścia z tragicznej sytuacji materialnej.
Kto winien tej kredytomanii? Kredytobiorcy oskarżają banki, bo kusiły szansą na szybkie "wzbogacenie się". Winni są kredytobiorcy, bo ulegli konsumpcyjnemu szałowi, przekonani, że Polska jest "zieloną wyspą", na której nic złego nie może się wydarzyć. Otóż może i zapewniam, że spokój wewnętrzny, skromne ale godne życie jest dużo szczęśliwsze, niż odlotowe gadżety, na które nas nie stać i te wymarzone wille, które, jeśli się nie wyrobimy, bank sprzeda na licytacji.
Lęki egzystencjalne ogarniają dziś coraz szersze kręgi społeczeństwa. Tych najbiedniejszych przede wszystkim, takich co nawet nie marzą o kredytach. I tych zamożniejszych, a zwłaszcza ludzi, którzy tracą pracę z powodu upadku firmy, redukcji etatów i losowych przypadków. Podejmując decyzje materialne zamiast rozumem, kierujemy się małomiasteczkową pazernością i chęcią pokazania się. Chociaż wiedzą sąsiedzi jak kto siedzi i na co go stać.
Medialne przykrywanie rzeczywistości frankiem szwajcarskim nie uzdrowi gospodarki ani tonącego w długach państwa. Są to długi zawinione przez nieudolny rząd a nie przez franka albo Baracka Obamę. Bo wszystko jest u nas na kredyt, rozum też.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/116898-krystyna-grzybowska-dla-wpolitycepl-wszystko-na-kredyt-rozum-tez-leki-egzystencjalne-ogarniaja-dzis-coraz-szersze-kregi-spoleczenstwa
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.