Konkurs na najbardziej absurdalną wypowiedź tygodnia. Żakowski kontra Środa. Jednak Żakowski - wygrał o całą długość

Rys. Rafał Zawistowski
Rys. Rafał Zawistowski

Kiedy ktoś mnie przekonuje, że w Polsce można napisać wszystko, niby sam to wiem. A jednak za każdym razem ciężko się dziwię. Moja wada, moja strata. Strata energii potrzebnej do czegoś innego.

Wyborcza wydrukowała w swoim poniedziałkowym numerze felieton Jacka Żakowskiego. Reklamowanego ostatnio przez "Press" jako idealny felietonista, który "odnosi się do spraw a nie do ludzi". Ergo, jak rozumiem, jest wyważony, powściągliwy nie atakuje nikogo ad personam. Jakbyśmy go widzieli.

W swoim cotygodniowym tekście ów wzorzec z Sevres umiaru stawia tezę krążącą od kilku dni, ale do tej pory mocno ulotnej - pojawiała się w wypowiedziach a nie w tekstach pisanych. Stawia nie w formie pytań czy sugestii. Nie, kawa na ławę, bez zbędnych wątpliwości i niuansów. Oto Jarosław Kaczyński wraz z IV RP ma być odpowiedzialny za śmierć Andrzeja Leppera. Właściwie jest jeszcze jeden wspólnik Andrzej Czuma wygaszający na naszych oczach aferę gruntową.

Bo to on, i tu już cytat:

"proponuje w projekcie raportu, by przejść nad tym do porządku dziennego, co powinno w głowach wszystkich polityków uruchomić dzwonki alarmowe. Samobójstwo Leppera powinno być dla wszystkich jak głos wielkiego dzwonu ostrzegającego przed kunktatorską pokusą kupowania politycznego spokoju i unikania oskarżeń o mściwość za cenę bezkarności władzy, która upadła pod ciężarem własnych nieprawości".

Piękne, barokowe, pełne obywatelskie troski. I trudno w tym polemizować, skoro autor nie używa ani jednego konkretu, przykładu, nie powołuje się na żaden fakt.  To materia zbyt skomplikowana aby naśladować Żakowskiego. Jest wszakże jeden kawałek, który zapiera dech w piersiach.

"Gwiazda Leppera gasła, od kiedy wszedł w koalicję z PiS i LPR, ale zdmuchnięcie jej było skutkiem wymyślonych w gabinetach władzy fikcyjnych oskarżeń znanych jako "afera gruntowa" i częściowo fałszywych (m.in. ojcostwo dziecka Anety K.), a częściowo niewyjaśnionych oskarżeń o przestępstwa seksualne".

Na łamach Gazety Wyborczej, od początku do końca prowadzącej kampanię prasową w sprawie seksafery, Żakowski przypisuje sprawstwo tej kampanii... ekipie Kaczyńskiego. Tu już nie przychodzi do głowy inne słowo jak tylko "bezczelność". Jest to zresztą bezczelność budząca swoisty podziw. Ja bym tak nie potrafił. Nikt by tak chyba nie potrafił, Lącznie z największymi specjalistami od spiskowych teorii. To istne dziennikarstwo przyszłości. I to uznanie, że po wyrokach sądu mamy do czynienia z "niewyjaśnionymi oskarżeniami". Toż to język IV RP chronicznie nie dowierzającej sądom, za co Żakowski ją dziesiątki razy potępiał. Ma facet tupet. I kłamie...

Tylko co na to Wyborcza? Za co dziennikarz Marcin Kącki, autor cyklu artykułów o seksaferze został obsypany nagrodami? Był przecież tylko kablem Kaczyńskiego. Nie wstyd wam, koledzy z Wyborczej?

We Wprost Magdalena Środa popełniła z kolei tekst pod znamiennym tytułem "Polskie tabu, czyli o czym się nie rozmawia". Jego kuriozalność polega na tym, że Środa ogłaszając listę rzekomych przemilczeń, powołuje się na konkretne wypowiedzi albo artykuły. Nie chce się rozmawiać o tezie Władysława Bartoszewskiego, że podczas wojny Polacy byli bardziej niebezpieczni dla innych Polaków niż Niemcy. Nie chce się rozmawiać o twierdzeniu byłego księdza Stanisława Obirka: "Za bardzo koncentrujemy się na papieżu". Nie chce się rozmawiać o spostrzeżeniu biskupa Tadeusza Pieronka, że "Episkopat jest zadymiony PiS".

I tak dalej.

To są podobno tematy tabu, a przecież wszystkie te wypowiedzi padły, są przez Wprost przypominane, a co więcej na ile sobie przypominam, były przedmiotem sążnistych debat, w których cała masa publicystów i celebrytów wyrażała dla nich swoje gorące poparcie. Sama Magdalena Środa była nimi zachwycona, czyżby jej tekstów nie należało brać pod uwagę jako elementu debaty? Podobnie jak wyrazów poparcia w trzech innych tygodnikach i siedmiu audycjach choćby w TVN 24? Co więc się musi stać aby temat mógł być uznany za nieprzemilczany?

Środa znajduje też najnowszy temat tabu, ma nim być śmierć Lecha Kaczyńskiego.

"O zmarłym prezydencie nie można mówić. Można go tylko chwalić i wielbić" - orzeka pani profesor.

Na dowód tego Środa sama o Lechu Kaczyńskim mówi i to mówi krytycznie. Robi to na łamach "Wprost", gdzie pojawiło się już wiele tekstów wobec Kaczyńskiego nie tylko krytycznych, ale wręcz oskarżycielskich, łącznie z lansowaniem tezy o jego współwinie za smoleńską katastrofie. Za to uwielbienia i chwalenia nie zauważyłem ani tam, ani w Wyborczej, gdzie Środa popełnia co tydzień felietony.  Przecież to absurd, chciałoby się zakrzyknąć. Czy pani zdaje sobie w ogóle sprawę co pani pisze?

Ale Środa wbrew pozorom wie co pisze, nawet jeśli posługuje się językiem łopatologicznej propagandy. Wizja zejścia jej poglądów do podziemia jest absurdalna, ale ona po prostu licytuje. I to licytuje wysoko.
Komentując reakcje na niefortunną wypowiedź Bartoszewskiego, twierdzi, że takie wystąpienia "ocierają się o herezję". A niby dlaczego? Zacytujmy:

"I z jaką reakcją się spotykają? Jak to? Polak nietolerancyjny wobec Żydów? Polak zbrodniarz? Przecież już w XVI wieku Polacy..."

Z tego wynika, że tematem tabu jest każdy temat, wobec którego Polacy nie mają jednej wspólnej opinii. Nie wszyscy podzielają światłe przekonania samej Środy? Albo celne uwagi Bartoszewskiego? To dowód na to, że te przekonania, te uwagi są prześladowane, zepchnięte na margines. Nie chcesz Polaku prześladować tak zacnych osób, więc po prostu zgódź się z nimi.

W swoim tekście Środa ogłasza, że kolejnym tematem tabu są powstania narodowe. W tym samym numerze Radek Sikorski gromko powtarza swój osąd, że Powstanie Warszawskie to narodowa katastrofa, popiera to też sam Tomasz Lis. Co jeszcze ma się stać, aby ich poglądy zostały uznane za racje mainstreamu? Powinny zamilknąć ostatnie głosy sprzeciwu. Taka to logika.

I rzeczywiście także i w tym przypadku dech zapiera w piersiach. Pomysłowość walczy o pierwszeństwo z bezceremonialnością. Ale jednak konkurs na największy absurd wygrywa Żakowski. Bo powiedzieć na łamach Gazety Wyborczej, że była ona narzędziem w rękach Kaczyńskiego...Mistrzostwo Świata.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych