POLSKI LOTOS to gwarancja stabilności i niezależności energetycznej. "Sytuacja jest taka, że Lotos albo będzie polski, albo rosyjski"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Siedziba i logo Lotosu, jeszcze polskiego. Fot. wPolityce.pl
Siedziba i logo Lotosu, jeszcze polskiego. Fot. wPolityce.pl

"Tygodnik Solidarność" sporo miejsca poświęca sprawie uratowania gdańskiego LOTOSU przed co najmniej dziwną, zaplanowaną przez rząd, prywatyzacją.

W tekście "Nadzieja na polski Lotos", autorstwa Jakuba Jałowiczora, czytamy:

„POLSKI LOTOS to idea łącząca wielu ludzi w Gdańsku i całej Polsce. To jednocześnie gwarancja stabilności i niezależności energetycznej Polski, to wreszcie jedna z niewielu polskich marek mająca szanse zaistnieć na rynkach światowych” – piszą inicjatorzy akcji na specjalnie założonej stronie polskilotos.pl. Pod obywatelskim projektem Ustawy o Zachowaniu Przez Państwo Polskie Większościowego Pakietu Akcji Grupy Lotos SA musi się podpisać 100 tys. obywateli.

– Tyle się mówi o uzależnieniu Polski od rosyjskiego gazu, teraz sami na siłę wpychamy w ich ręce rynek paliw – mówi Krzysztof Steckiewicz, zbierający podpisy przeciw sprzedaży Grupy Lotos. Zachowanie pakietu większościowego gdańskiej rafinerii ma być zagwarantowane w ustawie. Pomysł wspiera Solidarność.


Jak pisze "Tygodnik Solidarność" inicjatorzy akcji co weekend ustawiali na ulicach Gdańska stolik z formularzami. Za każdym razem udawało się przekonać 400–500 osób. Przedsięwzięcie reklamowała wymalowana w biało-czerwone barwy nyska z 1986 r. symbolizująca upadek polskiego przemysłu motoryzacyjnego. Akcję poparły różne środowiska: słuchacze Radia Maryja, kluby „Gazety Polskiej”, kibice Lechii ze stowarzyszenia Lwy Północy. Podpisy zbierali także politycy PiS. Tadeusz Dziuba z Poznania przysłał ich 5 tys., Beata Kempa 1,3 tys., Andrzej Jaworski ok. 1 tys. Aktywność obywateli cieszy związkowców z Lotosu.

Trochę odciążają komisję zakładową. Jak prześledzić naszą historię, okazuje się, że jest to 20 lat walki, żeby nie sprzedawać rafinerii

– przypomina Andrzej Cenacewicz, szef Solidarności w Lotosie.


Na sprzedaż jest 69 mln 76 tys. 392 akcje Lotosu należące do skarbu państwa. Stanowią one 53,2 proc. kapitału zakładowego spółki i tyle samo głosów na jej walnym zgromadzeniu. Termin złożenia ofert wiążących ustalono na 16 listopada 2011 roku, czyli już po wyborach parlamentarnych.
Grupa Lotos to drugi po Orlenie producent paliw w Polsce. Według informacji ze strony Lotosu, przychody grupy wynoszą rocznie ponad 16 mld zł. Gdańska rafineria jest w trakcie realizacji zakrojonego na szeroką skalę programu inwestycyjnego 10+. Inwestycja w wysokości blisko 1,5 mld euro zwiększyła moce przerobowe do 10 mln ton ropy rocznie, czyli prawie dwukrotnie. Pieniądze te już wydano, obecnie inwestycja zaczyna się zwracać. Moment na sprzedaż jest więc najgorszy z możliwych. Poza tym sprzedaż Lotosu sama w sobie jest niekorzystna.

 

To oznacza utratę wypływów z podatków, a Lotos wpłaca ich bardzo dużo. Firma jest też sponsorem wielu przedsięwzięć kulturalnych i sportowych, a międzynarodowe koncerny zwykle się do tego nie garną. Do tego dochodzi ubytek miejsc pracy, zwłaszcza dla absolwentów wyższych uczelni, którzy znajdują tu dobrze płatne zajęcie. W wielkim koncernie Lotos będzie marginalizowany

 

– przestrzega Krzysztof Dośla, szef gdańskiej Solidarności.

Chętnych do kupna Lotosu jest czterech. Ministerstwo nie udziela informacji, co to za firmy. Rąbka tajemnicy uchylił za to rosyjski dziennik „Kommiersant”, który podał w maju, że w przetargu bierze udział TNK-BP, rosyjsko-brytyjski koncern z siedzibą w Moskwie, trzecie pod względem wielkości przedsiębiorstwo paliwowe w Rosji.


Czytamy też:

 

Tymczasem w cieniu wyprzedaży paliwowych potentatów Polska po cichu pozbywa się także mniejszych spółek z branży, umożliwiających tym wielkim funkcjonowanie. „TS” pisał parokrotnie o płockim Ośrodku Badawczo-Rozwojowym Przemysłu Petrochemicznego, który przez lata współpracował z Orlenem (siedziby firm sąsiadują ze sobą, część instalacji jest wspólna). Nagradzaną za innowacje i sukcesy biznesowe firmę ludzie wprowadzeni do zarządu przez ministra skarbu Aleksandra Grada doprowadzili na skraj upadku. Dwie próby prywatyzacji OBR zakończyły się niepowodzeniem. Za pierwszym razem ministerstwo przyznało wyłączność negocjacyjną nieznanemu szerzej funduszowi powierniczemu z Niemiec. Rozmowy zakończyły się fiaskiem, a wtedy strona rządowa przerwała proces prywatyzacji, choć byli inni inwestorzy, w tym spółka pracownicza. Drugie podejście do sprzedaży OBR także się nie powiodło. Teraz trwa trzecia próba. W międzyczasie dziwnie zarządzana firma straciła kontakty handlowe i dochody.

 


Pracownicy Lotosu nie są informowani o tym, co będzie działo się z ich firmą.

Informacja jest poza naszym zasięgiem. Wiemy tyle, co z „Kommiersanta”

– martwi się Andrzej Cenacewicz.

 

Krzysztof Steckiewicz puentuje:

Sytuacja jest taka, że Lotos albo będzie polski, albo rosyjski. Może część urzędników będzie się chciała przed wyborami przymilić do wyborców i walcząc o nową kadencję, opowie się za Polską.

wu-ka, źródło: Tygodnik Solidarność

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych