Pojawiające się tu i ówdzie twierdzenia o rzekomo nieznośnej propagandzie sukcesu mediów centralnych są jednak przesadzone

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP
PAP

Pojawiające się tu i ówdzie twierdzenia o rzekomo nieznośnej propagandzie sukcesu lejącej się z tzw. mediów centralnych są jednak zdecydowanie przesadzone. Nie jest - z punktu widzenia mieszkańca Warszawy - wcale tak źle. O czym każdy może się przekonać podczas wakacji nad Bałtykiem.

Ot, choćby sobota na takim Pomorzu. Co prawda dzień szczególny, bo "dzień otwarty" (ale jednak nie otwarcie) PGE Arena - czyli nowego stadionu piłkarskiego (kosztował 700 milionów złotych), ale i tak pomorskie media pokazały, że Warszawa może się uczyć.

Zaczęło się już dzień wcześniej, w lokalnej "Panoramie" TV Gdańsk. Do studia wpadł prezydent miasta Paweł Adamowicz, i... poprowadził program. Tzn. niby był gościem, ale zachowywał się jak prowadzący. Przejął antenę i snuł opowieść niczym Jerzy Owsiak, a dziennikarz pomrukiwał z zadowolenia z profesorskich komplementów prezydenta.

W sobotę wracaliśmy, więc pozostało radio. Ale warto było. W ciągu tych 2 godzin od Jantaru do granic województwa nazwisko "Adamowicz" usłyszeliśmy dobre kilkadziesiąt razy. Najczęściej w kontekście mniej więcej takim: "Cóż to za wielkiej wyobraźni i odwagi człowiek podjął decyzję o budowie stadionu!". A potem gość z PGE Areny - Adamowicz oczywiście.

Swoją drogą - jak tak można nic o premierze Tusku? Przecież bez niego nie byłoby Euro! (tylko pisowcy i historycy wierzą, że decyzję o przyznaniu Polsce imprezy UEFA podjęła za rządów PiS). Ale może o Tusku było później.

Później przejęło nas Radio Olsztyn. W serwisie też było o Adamowiczu, ale tylko dwa razy.

Później radiowa jedynka. O Adamowiczu nie było nic, ale za to było o kolejnym wielkim sukcesie Polski i Polaków, czyli Przystanku Woodstock. Jakiś młody człowiek mówił, że podoba mu się, bo tam "jest pokój i żadnej takiej rozróby nie ma". Niestety, nie było nic o sprawie szczególnie mnie interesującej, a więc o funkcjonowaniu "stref bezalkoholowych", których powołanie więcej mówi o Przystanku niż 100 konferencji prasowych WOŚP.

A potem mówił rzecznik WOŚP. Co ciekawe... mówił niemal tak samo jak Jerzy Owsiak - lekko zacinając się, akcentując niepoprawnie, w zdaniach o podobnym rytmie. Wierzę, że on tak sam chce. Ale że nikt mu nie powiedział, że to brzmi arcykomicznie?

Za chwilę naprawdę uwierzę, że w "Wyborczej" też naśladują sposób mówienia naczelnego, co głosi uporczywa plotka.

Właśnie, "Wyborcza". Jednak weszli w ton, że Leppera zabiły rządy PiS. Gdy tylko gruchnęła wieść, że szef Samoobrony popełnił samobójstwo, przyjaciel przewidział, że tak się stanie. Jak myślałem, że to tylko ćwiczenie intelektualne, ale wyszło na jego.

A przecież Leppera wykończyła przede wszystkim seksafera, opisana przez... "Wyborczą". Afera prawdziwa, ale jednak doprawiona interpretacją post-factum. Afera tak silnie forsowana w wersji ortodoksyjnej, że gdy - jeszcze jako reporter "Wiadomości" - przyglądałem się wraz z Justyną Dobrosz w Tomaszowie Mazowieckim kulisom sprawy, "Wyborcza" nie pożałowała swej specjalności, a więc łajania. Nie wolno było przeszkadzać, bo wówczas Lepper był do odstrzału. Zaczął być dobry, gdy porzucił Kaczyńskiego, i najpierw nagrał Lipińskiego, a potem zaczął budować LiS - a więc Ligę i Samoobronę. Długo się nie nabudował, bo Roman Giertych zdecydował się jednak na samodzielny start.

Ale o tym rozmawiać nie będziemy, bo władza w mediach to przecież prawo dyktowania, o czym rozmawiamy.

Do tego prawdziwy popis, arcydzieło. Piątek, 5 sierpnia, pierwsza strona "GW", tekst informacyjny o komisji Czumy, która "rozgrzeszyła PiS". :

"To właśnie naruszanie wolności obywatelskich, wykorzystywanie służb specjalnych przeciwko opozycji, upolitycznienie prokuratury w latach 2005-2007 doprowadziło do samorozwiązania Sejmu, przedterminowych wyborów i sukcesu Platformy w 2007 r."

To się nazywa uwierzyć we własną propagandę.

Chyba jednak się nie dogadamy. Bo przecież do tego wszystkiego doprowadziła przede wszystkim nagonka na rząd o nieznanej wcześniej skali, zmobilizowanie wszystkich systemowych zasobów oraz histeria "zagrożonej demokracji", której podstawy były wielokroć mniej poważne niż podstawy dzisiejszych niepokojów (o których to niepokojach "GW" milczy).

A sam Lepper? Był fatalną odpowiedzą na prawdziwe problemy. To, że dziś rządzi nami uważnie wsłuchująca się w vox populi Platforma, a nie naburmuszona Unia Demokratyczna, to w jakiejś mierze jego "zasługa".

I tę zmianę stylu i tonu - mimo bólu - musiała zaakceptować nawet "Wyborcza". Na początku nie było przyjemnie, ale dziś, po niemal całkowitym zakończeniu kolonizacji Platformy, jest już prawie jak dawniej. Choć opakowanie, oczywiście, inne.

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych