Za: Niezależna Gazeta Obywatelska w Opolu
W ostatnim czasie ukazał się list Piotra Długosza (zamieszczamy poniżej), lidera Ruchu Autonomii Śląska regionu Opole, w którym odnosi się on do poglądów prezentowanych przez liderów Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców. Okazuje się, że wśród przedstawicieli jednego i drugiego ugrupowania powstaje konflikt dotyczący Ślązaków i ich praw, a konkretniej kwestii dotyczących śląskiej narodowości i śląskiej gwary. Dodatkowo w całym tym prześciganiu się działaczy RAŚ i TSKN (MN) o to, kto jest większym lub mniejszym Ślązakiem, zanika fakt przynależności tych terenów do państwa polskiego. Zdaje się jednak, że jedni i drudzy to, co nazywają Śląskiem Opolskim, traktują bardziej jako tereny znajdujące się w granicach Polski raczej z przypadku.
Piotr Długosz już na początku swojego listu wsadza działaczy TSKN do jednego worka z tymi, których nazywa polskimi nacjonalistami. Nie trudno się tutaj domyślić, że chodzi o każdego, kto nie wyraża aprobaty dla uznawania Ślązaków jako odrębnego narodu i wszystkich związanych z tym dążeń RAŚ. Swego czasu Jerzy Gorzelik z województwa obok deklarował, że jest Ślązakiem, a nie Polakiem. Z tego tytułu należy więc nakreślić panu Długoszowi, że Ci polscy nacjonaliści to bardzo daleko idące uogólnienie, które uderza w dobre imię Polaków. Istnieje różnica pomiędzy nacjonalizmem, a patriotyzmem. Jak mówił śp. Prezydent Lech Kaczyński – ten pierwszy wyrasta z nienawiści, a ten drugi z miłości. Dlatego sprzeciw Polaków nie jest oznaką złej woli czy nienawiści wobec kogokolwiek zamieszkałego na opisywanych terenach, ale wyrazem miłości dla swojej Ojczyzny, która po wielu latach rozbicia w końcu ma możliwość stałego zespolenia swoich terenów. Stąd po 123 latach niebytu na mapach Europy, Polacy nie są skłonni do tworzenia wewnątrz własnego państwa odrębnych narodów, które w dodatku wypierają się polskich korzeni.
Czuję się Polakiem i patriotą, więc podchodzę z dużym dystansem do sugestii pana Długosza o bliskości polskich patriotów (bo w domyśle o takich chodziło w liście) i działaczy Mniejszości Niemieckiej (wolę używać nazwy komitetu wyborczego TSKN, bo to bardziej rozpoznawalne określenie). Patrząc natomiast na ostatnie wyczyny liderów MN, można tylko domyślać się jakie są ich rzeczywiste fundamenty. Podczas wspomnianego w liście posiedzenia Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych, dwóch liderów MN – Krzysztof Warzecha i Rafał Bartek – zaczęło wypowiadać zdania będące zaskoczeniem dla liderów RAŚ. Pierwszy z nich sprzeciwił się przyznaniu dialektowi śląskiemu statusu języka regionalnego, a drugi złożył wniosek by wspomniana komisja nie zajmowała stanowiska w kwestiach dot. „języka śląskiego". Skąd wynikają takie rozbieżności?
Choć jedni chcą reprezentować ludzi deklarujących bycie Ślązakiem (nie Polakiem), a drudzy obywateli posiadających niemieckie korzenie, z racji dosyć wąskiego grona swoich wyborców, którzy w dodatku między sobą się przenikają – mamy do czynienia ze zwykłą walką o głosy w nadchodzących wyborach parlamentarnych. Tego typu skrajne środowiska są z racji głoszonych poglądów skazane na niewielkie poparcie wśród wyborców, co owocuje tego typu rozłamami w solidarnym rozbijaniu obecnego kształtu polskiego państwa. Mała wojna na południu kraju będzie więc przybierać coraz to nowsze formy. Fakt jest jeden i niepodważalny: część Mniejszości Niemieckiej nie chce narodu Ślązaków i śląskiego języka.
Elementem, który również zasługuje w liście Długosza na uwagę jest sam wstęp, mówiący o problemach uznania organizacji mniejszości niemieckiej na początku istnienia Polski po '89 roku. Mniemam, że w pewnym sensie stanowisko liderów MN uznaje on za swego rodzaju zdradę i krótką pamięć, skoro dziś z takimi problemami boryka się owa „narodowość śląska". Tego typu podejście może być jednak zgubne, bo sama Mniejszość Niemiecka także nie może pochwalić się zbyt dużą popularnością wśród Polaków. Zbyt daleko posunięte wymagania połączone z niezbyt łagodnym traktowaniem Polaków poza granicami Polski stawia całą sytuację pod znakiem zapytania. Polsko-niemieckie nazwy miejscowości czy brak 5-cio procentowego progu wyborczego dla mniejszości narodowych w wyborach do Parlamentu nijak współgra z sytuacją Polaków choćby w Niemczech. Choć według różnych szacunków ich liczbę szacuje się nawet na 2 mln osób, to mogą aktualnie pomarzyć o dwujęzycznych tablicach czy reprezentacji w Reichstagu. Mówi się o nich raczej nie jako o mniejszości polskiej czy po prostu Polakach, ale dużej grupie imigrantów z sąsiedniego kraju (czasem pieszczotliwie nazywanej „tanią siłą roboczą"). Natomiast opisane przez Długosza problemy polskiej demokracji dot. uznania mniejszości niemieckiej nijak mają się do wieloletniego zarzucenia tej kwestii na terenie RFN. Tam Polacy nie posiadają tego statusu od końca II wojny światowej, a przecież swoją demokrację rozwijają już od czasów pierwszego kanclerza Konrada Adenauera, czyli od 1949 roku.
Nie wspominam już szerzej o represyjnych metodach stosowanych wobec Związku Polaków na Białorusi, braku możliwości wpisania w dowodzie osobistym swojego nazwiska po polsku na Litwie, czy o ostatnich metodach zamazywania polsko-czeskich tablic na terenie Czech.
Z kolei sam rozłam między RAŚ i Mniejszością Niemiecką niespecjalnie mnie załamuje i zaskakuje. Niestety w państwie rządzonym przez Platformę Obywatelską dążenia członków Ruchu Autonomii Śląska mają większe szanse przetrwania. Nie jest tajemnicą, że PO i RAŚ w województwie śląskim zawiązało koalicję. Z pewnością układ ten zaowocował więc gdy „narodowość śląską" umieszczono w ostatnim spisie powszechnym, wbrew wyrokowi Sądu Najwyższego z 2007 r. Dlatego zanim kolejni celebryci pokroju Marcina Mellera zadeklarują narodowość śląską, niech lepiej sięgną do źródeł i zrozumieją, że tzw. zakamuflowana opcja niemiecka odnosi się bardziej do braku respektowania wyroków Sądu Najwyższego, niż do wszystkich ludzi zamieszkujących tereny Śląska czy Opolszczyzny.
Autor: Marcin Rol
List Piotra Długosza (zamieszczamy poniżej), lidera Ruchu Autonomii Śląska regionu Opole, w którym odnosi się on do poglądów prezentowanych przez liderów Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców:
Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Niemców na Śląsku Opolskim w ostatnich miesiącach hucznie obchodziło 20-lecie swojego istnienia. Przypominano wtedy także o trudnych początkach, w tym o problemach z prawnym uznaniem organizacji mniejszości niemieckiej już w demokratycznej Polsce. Wydawać by się mogło, że takie doświadczenia powinny uwrażliwiać na podobne problemy z jakimi ostatnie lata borykają się zwolennicy prawnego uznania istnienia narodowości śląskiej oraz śląskiego języka regionalnego.
Tymczasem część liderów TSKN ściga się z polskimi nacjonalistami w udowadnianiu Ślązakom, że nie mają prawa do swojej narodowości i swojego języka. Oto kilka przykładów:
Kilka tygodni temu do laski marszałkowskiej trafił projekt ustawy o śląskim języku regionalnym autorstwa Marka Plury (PO) z Katowic. Wiele wskazywało, że nowelizacja ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz języku regionalnym będzie możliwa jeszcze w bieżącej kadencji i śląski zostanie drugim obok kaszubskiego językiem regionalnym w Polsce. Tymczasem pod koniec maja Marek Ast (PiS), przewodniczący Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych, skierował projekt ustawy z powrotem do prac w podkomisji sejmowej, co oznacza, że szanse na dopisanie śląskiego do listy języków regionalnych podczas obecnej kadencji spadły do minimum.
Przedstawiciele środowisk śląskich nie potrafili sobie wytłumaczyć tego zwrotu akcji, póki nie natrafili na protokół z XXVIII posiedzenia Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych, jakie odbyło się dnia 20 maja 2011 r. we Wrocławiu. Tam działacz TSKN przedstawił stanowisko swojej organizacji w sprawie uznania śląskiego za język regionalny:
„Pan Krzysztof Warzecha poinformował, że mniejszość niemiecka opowiada się przeciwko przyznaniu dialektowi śląskiemu statusu języka regionalnego, zwracając uwagę na to, że de facto są to różne gwary i dialekty lokalne, które winny być pielęgnowane, a kodyfikacja (i wiążąca się z nimi unifikacja) odniesie skutek przeciwny. Przypomniał również, że gwara śląska istnieje nie tylko w języku polskim, ale i niemieckim."
Pan Warzecha nie dość, że wykracza poza swoje kompetencje, czyli dbanie o sprawy społeczności mniejszości niemieckiej, to najwyraźniej nie ma najmniejszego pojęcia o projekcie, wobec którego wyraża negatywną opinię. Gdyby wyraził trochę dobrej woli, to przed wyjazdem na posiedzenie Komisji Wspólnej powinien zapoznać się ze stanem prac nad kodyfikacją śląskiego. Wtedy dowiedziałby się, że jedyna unifikacja nastąpi, a w zasadzie już nastąpiła, w kwestii zapisu śląskiego. Natomiast w kwestiach gramatyki zachowane zostaną zręby trzech dużych dialektów śląskich, mianowicie odmiany opolskiej, cieszyńskiej i katowicko-rybnickiej. Kodyfikatorzy natomiast nie planują sporządzenia listy wyrazów poprawnej śląszczyzny, co oznacza, że żadna lokalna specyfika leksykalna nie będzie musiała ustąpić jakiemuś narzuconemu „jedynemu słusznemu" standardowi języka śląskiego. Ten sposób kodyfikacji stosuje się na zachodzie przy językach policentrycznych. W Niemczech zastosowano go np. przy kodyfikacji fryzyjskiego i dolnoniemieckiego (platt deutsch).
W podobnym duchu wypowiadał się Rafał Bartek na XXVI posiedzeniu Komisji. W protokole czytamy:
„Pan Rafał Bartek (sekretarz zarządu TSKN – dop. PD) złożył wniosek, aby Komisja Wspólna nie zajmowała stanowiska w sprawie poselskiego projektu zmiany ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym, nadającym status języka regionalnego śląszczyźnie (...").
Diametralnie inne stanowisko zajęła na tym samym posiedzeniu pani Helena Duć-Fajfer, która reprezentuje mniejszość Łemkowską. Powiedziała ona, że nie rozumie takiej postawy, gdyż Komisja Wspólna zajmowała stanowiska w kwestiach drobiazgowych, „to zdziwienie może budzić fakt, że unika zajęcia stanowiska w kwestii tak fundamentalnej. Podkreśliła, że ona podtrzymuje swoje POPARCIE DLA ASPIRACJI ŚLĄZAKÓW".
Natomiast w wydaniu nr 25 Wochenblattu (z dnia 17 czerwca 2011) na stronie 3 w tekście Joanny Mróz „Polacy mnie biją!" czytamy: „Jedno jest pewne: jeżeli chodzi o Śląsk Opolski, prezes Kaczyński miał rację: tutaj bycie Ślązakiem jest równoznaczne z byciem Niemcem".
Otóż szanowna pani Mróz: na Śląsku jedyną rzeczą, która jest pewna, to brak pewności w kwestiach tożsamości. Pewne jest także, że dzisiaj nie jestem Niemcem, ani zakamuflowanym, ani jakimkolwiek innym. Za Niemca uznaje się moja oma, natomiast moi rodzice, moje rodzeństwo i ja uważamy się tylko za Ślązaków. Podobnych deklaracji na tej ziemi, którą Pani określa Śląsk Opolski, jest sporo, więc proszę uszanować moją tożsamość, tak ja szanuję Pani prawo do bycia zarówno Niemcem jaki i Ślązakiem. Natomiast praktyka określania za wszystkich tożsamości, która to zawsze pozostanie sprawą prywatną każdej jednostki, przypomina najgorsze nawyki z okresu komunizmu.
Za kilka tygodni kandydaci spod znaku TSKN znowu zaczną licytować się tradycyjnie na śląskość walcząc o głosy wyborców. Warto wtedy przypomnieć sobie jak konkretnie „wspierali" w ostatnich latach aspiracje Ślązaków do prawnego uznania ich narodowości oraz języka.
Piotr Długosz, Ruch Autonomii Śląska, pow. opolski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/116640-narasta-konflikt-liderow-ras-i-mniejszosci-niemieckiej-waskie-grono-wyborcow-ktorzy-w-dodatku-miedzy-soba-sie-przenikaja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.