Lis znowu szokuje. Dywaguje o "genetycznej skazie występującej u części nadwiślańskiej ludności". Tak nazywa Polaków

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Rys. Rafał Zawistowski
Rys. Rafał Zawistowski

Tomasz Lis, redaktor naczelny prorządowego tygodnika"Wprost" postanowił po raz kolejny zaatakować tych Polaków, którzy nie zgadzają się z podejściem do tragedii smoleńskiej, tej wielkiej tragedii,  jak do włamania do garażu.

Jednak czytając wstępniak Lisa z najnowszego numeru jego gazety można odnieść wrażenie, że ludzie ci nie mają prawa istnienia. A skoro już istnieją, to zasługują na bezbrzeżną pogardę. Taki jest ton i wydźwięk artykułu Lisa. Były przyjaciel Mieczysława Wachowskiego, a potem przyjaciel niemal każdej władzy, stwierdza między innymi:

Smoleńska tragedia uaktywniła pewną genetyczną skazę występującą u części nadwiślańskiej ludności. Na dziesięciolecia dała pożywkę infantylizmowi, egzaltacji i cierpiętnictwu lubiącym się przebierać za patriotyzm, gotowość cierpienia dla ojczyzny i pragnienie złożenia ofiary na ojczyzny ołtarzu, nawet jeśli mszę odprawia przy nim nie ksiądz Skarga, ale ojciec biznesmen. A więc znowu nam zrobili krzywdę, znowu straszliwy wróg wystąpił przeciw nam, znowu cios w samo jądro polskości zadano z samego jądra ciemności. Wprawdzie 100 ofiar to nie 250 tys., jak w powstaniu warszawskim, ale zawsze to coś.

 

Ciekawa ta kalka z zaborowego słownictwa. Wtedy mówiono "Priwislinskij kraj", teraz - "nadwiślańska ludność".

I to szyderstwo z cierpienia, z ludzi, którzy chcą w bólu być razem, którzy nie chcieli zgodzić się na kończenie żałoby, jak wzywał Waldemar Kuczyński, już tydzień po tragedii, a potem nie chcieli patrzeć jak pod okiem służb porządkowych wypasieni młodzieńcy sikają do zniczy, a służby miejskie wywożą kwiaty natychmiast po ich złożeniu. Ach, ta subtelność frazy człowieka, który kreuje się na arbitra elegancji dziennikarskiej. Ach... Spokojnie, to nie koniec szokowania. Lis tak pisze o Poecie i publicystach z którymi się nie zgadza:

Uwielbiany po prawej stronie stetryczały poeta bełkocze coś, że z tej tragedii wykuwa się nowa Polska, a jego poetycki następca gryzmoli coś o Chrystusie narodów. W czymże oni wszyscy by się pławili, gdyby był to wypadek lotniczy, a nie zamach? A może Rosjanie przewidywali, że pokłady szaleństwa są tu na tyle głębokie, że łatwo je uruchomić? No właśnie.

Tak, miał rację Poeta gdy mówił o szyderstwie jakie spada na każdego, kto ma odwagę mówić prawdę. Ale mimo wszystko fraza "stetryczały poeta" warta jest zapamiętania. Bo czy to znaczy, że od dzisiaj tak mówimy o wszystkich starszych wiekiem polemistach? O Władysławie Bartoszewskim? O Aleksandrze Hallu? Tadeuszu Mazowieckim? Czy oni bełkoczą? Nie. Bo jeśli po czymś rozróżnić inteligenta od chama, to właśnie po tym, że takich słów nie używa. Umie polemizować. Unika wyzwisk.

I jeszcze jeden fragment z tej serwowanej z taką pewnością siebie serii obrażającej wszystkich, którzy nie chcą iść z Wielkim Projektem Platformy, oczywiście pod rękę z niosącym ideową szturmówkę włądzy Tomaszem Lisem:

Oczywiście, że żadnego zamachu być nie mogło. Pomysł zabijania przez Rosjan nad Rosją w rocznicę katyńskiej tragedii prezydenta z 20-procentowym poparciem, niemal w przededniu wygłosowania go z Pałacu Prezydenckiego, jest całkowicie absurdalny. Nie ma więc motywu.

 

To także charakterystyczne - ta półinteligencka pewność, że zjadło się wszystkie rozumy. Oddajmy tu głos dr Barbarze Fedyszak-Radziejowskiej, która tak mówiła jakiś czas temu w tygodniku "Uważam Rze" o tym argumencie:

To pani powiedziała, że nawet gdyby nie był to zamach, to skutki są takie jakby to był zamach.

Tak.

Co to znaczy?

Na przykład poczucie upokorzenia, trauma i podział nasycony pogardą i nienawiścią u części moich rodaków. Jedni, w poczuciu wyższości, traktują innych, jak wykluczonych, a co najmniej stygmatyzowanych, jak obcą, wrogą mniejszość narodową.  To poważne osłabienie wspólnoty narodowej.

Jest traktowana rasistowsko.

To przypomina nienawiść quasirasową. Kolejny skutek to obniżenie rangi polskiego państwa w Europie i regionie. W polityce zagranicznej nas po prostu nie ma. Jeśli celem zamachu byłoby wyeliminowanie elity politycznej prowadzącej politykę suwerenności i przywództwa w regionie, to to się stało. Następców podobnie traktujących państwo polskie w PO, PSL i SLD  nie dostrzegam. Chciałbym, się mylić. Ale takich, jak ci, którzy zginęli, tj. z mocnym poczuciem podmiotowości, czujących wagę państwa, aktywnych i odważnych,  trudno dzisiaj zastąpić.

Tu pada koronny argument – po co ktoś miałby uderzać w prezydenta, który ma 22 procent poparcia i za chwilę przegra wybory.

Błagam, niech panowie skonstruują listę 50 podobnych bzdur, ale nie każą mi na nie odpowiadać.

Tylko ta jedna. Zróbmy wyjątek.

Nawet jeśli by przegrał, nadal byłby potencjalnym przywódcą. Jego obóz byłby dużo silniejszy. Poza tym, nie ma gwarancji, że przegrałby. Był prezydentem. I miał być nim jeszcze rok. Ale najbardziej czytelny jest inny, umykający większości komentatorów efekt tragedii smoleńskiej: fakt, że nigdy wcześniej nie było tak sprzyjających okoliczności (trauma po katastrofie) do  stworzenia w Polsce stabilnej i tak dalece niekontrolowanej przez opozycję i media władzy.  Tak fasadowej demokracji, jak w Rosji. Mam nadzieję, że ostatecznie to się nie uda.

 

Uda się? Nie uda się? Dla jakiego celu pracuje Tomasz Lis widać już wyraźnie.

wu-ka, źródło: Wprost, Uważam Rze

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych