Moskwa dzieli Polskę. "Powtarzające się zarzuty o zdradę izolują rząd od dużej części narodu"

PAP
PAP

Treść raportu zespołu ministra Jerzego Milera jest już jawna i każdy może go przeczytać, np. na stronach internetowych MSWiA. Jako polityk chciałbym wypowiedzieć się wyłącznie pod kątem politycznym, natomiast kwestię winy poszczególnych osób pozostawić do oceny odpowiednich organów. Przy okazji chcę zwrócić uwagę na zachowanie rosyjskich dziennikarzy, którzy w trakcie serii pytań do członków Komisji trzymali twardy prokremlowski kurs i sprytnie spychali uwagę telewidzów w stronę polskiego rządu i tzw. głównego pasażera TU 154M, czyli śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Od dawna twierdzę, że po Smoleńsku Polska pada ofiarą politycznej manipulacji. Moskwa z premedytacją dąży do tego, by Polacy i świat uznali, że liderzy rządzącej koalicji są zbyt słabi, aby bronić interesów Polski. Ustalanie przyczyn katastrofy przez Rosjan było prowadzone w taki sposób, aby pokazać premiera polskiego rządu w jak najgorszym świetle. Odpowiedzialna opozycja powinna wziąć to pod uwagę.

W naszym wspólnym interesie jest wyciągnięcie wniosków, aby w przyszłości nie dochodziło do tego typu tragicznych zdarzeń, jak to z 10 kwietnia ubiegłego roku. Raport Millera obnażył błędy po obu stronach. W mojej ocenie nie doszłoby do katastrofy, gdyby z jednej strony załoga nie popełniła błędów wynikających z uchybień podczas szkolenia, a z drugiej strony, gdyby nie postawa nawigatora utwierdzającego załogę, że wszystko odbywa się prawidłowo. Tę ostatnią kwestię Moskwa próbowała za wszelką cenę ukryć. Ponadto raport wykluczył argument, iż śp. prezydent Lech Kaczyński próbował wywierać naciski na załogę samolotu. W obliczu tej katastrofy, podnoszenie tego typu zarzutów było moim zdaniem – niegodziwe.

Wracając do politycznego znaczenia tej tragedii, wyjaśnię kilka kwestii. W interesie rosyjskim nie jest, aby Polska była silnym krajem z mocnym rządem i premierem, który cieszy się zaufaniem społecznym. Zaufaniem nie tylko swoich wyborców, ale elementarnym zaufaniem także swoich przeciwników. Wtedy dopiero można prowadzić dobrą politykę. Przecież to PiS podnosi, że ataki części ówczesnej opozycji i mediów na śp. Lecha Kaczyńskiego krzyżowały mu szyki np. podczas negocjowania traktatu lizbońskiego albo w prowadzeniu polityki wschodniej. Teraz sytuacja, z zachowaniem wszelkich proporcji, jest podobna. Zresztą, z naszym położeniem geopolitycznym, każdy polski rząd znajduje się w delikatnej sytuacji, jeśli chodzi o politykę zagraniczną, niezależnie od tego, jakie akurat stoją przed nim wyzwania.

To pierwszy, choć nie jedyny, warunek do tego, by Polska była silna na arenie międzynarodowej. Ale silna Polska to partner, z którego racjami nasz sąsiad musiałby się poważnie liczyć, a oczywistą rzeczą jest, że nie zawsze interesy Polski i Rosji są zbieżne.

Wszyscy pamiętamy, jak premier Putin deklarował rządowi polskiemu udzielenie wszelkiej pomocy w prowadzeniu śledztwa. Z perspektywy czasu widać, że deklaracji tych nie zamierzał wypełnić. Za to premier RP jest do dziś bez przerwy krytykowany. Ale co krytycy zrobiliby będąc w takiej samej sytuacji?

A ta sytuacja, w jakiej został postawiony premier Tusk była wyjątkowo skomplikowana. Gdyby propozycja rosyjskiego premiera została odrzucona, mogłoby to doprowadzić do kryzysu w obustronnych stosunkach i otwartego konfliktu wokół toczącego się śledztwa. Wtedy nic nie zostałoby wyjaśnione, ze śledztwem byłoby jeszcze gorzej, niż jest teraz.

Początkowo wydawało się zresztą, że Rosja nie ma żadnego interesu, aby sterować wynikami śledztwa. Zresztą, sam pisarz Wiktor Suworow, były oficer GRU mieszkający obecnie w Wielkiej Brytanii, przenikliwy krytyk kolejnych władz w Moskwie, mówił krótko po 10 kwietnia, że rosyjskie władze, jeśli chcą zachować wiarygodność, po prostu muszą pójść na jak najdalej idącą współpracę z Polską. Tak, by nie było żadnych wątpliwości co do ich intencji. Pomylił się.

Władze rosyjskie wybrały inną drogę. Dziś wątpliwości pozwalające stawiać tezę o manipulacjach w śledztwie ze strony rosyjskiej można mnożyć. Ostentacyjne zachowanie wobec płynących z Polski wniosków dotyczących lekceważenia procedur w wieży kontroli lotów, rażące uchybienia w toku śledztwa (np. brak odpowiedniego zabezpieczenia wraku samolotu), czy też problemy z wydawaniem zgromadzonej dokumentacji świadczą o braku czystych intencji i dowodzą co najmniej nierzetelności ze strony rosyjskich śledczych.

Wszystkie te poczynania mają na celu ograniczenie zaufania społeczeństwa polskiego wobec autorytetu Państwa. Osłabiając pozycję rządzącej koalicji, Rosjanie z premedytacją dążą do ukazania, że liderzy tych partii nie są na tyle silni, aby bronić interesów Polski. Innymi słowy, ustalanie przyczyn katastrofy było prowadzone w taki sposób, aby pokazać premiera polskiego rządu, ale i całe państwo polskie, w tym śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, w jak najgorszym świetle. I to się częściowo dokonało, za pomocą raportu MAK i medialnych „wrzutek" do prasy polskiej, rosyjskiej i zachodniej. Sporo takich „wrzutek naciskowych", jak i „zamachowych" ma ten sam cel: skompromitować państwo polskie jako takie, zastraszyć i podzielić Polaków.

Działanie Rosji spowodowało wzrost notowań słabnącej wówczas opozycji. Przed katastrofą wszystko wskazywało na to, że Platforma ma szansę na samodzielne rządy. Sondaże wskazywały na poparcie udzielane przez obywateli przekraczające nawet 50%. Katastrofa smoleńska stała się w rzeczywistości doskonałą okazją, aby osłabić Platformę.

Nie tylko jeśli chodzi o skalę poparcia. Powtarzające się zarzuty o zdradę izolują rząd od dużej części narodu, a naród od dużej części rządu. To nie jest normalna sytuacja w demokracji. Dodatkowo, na scenie politycznej mamy do czynienia z klinczem, patową sytuacją. Opozycja i rząd, mocno podzielone w sprawie Smoleńska, sprawiają, że debata w Polsce jest coraz bardziej jałowa. Nie dlatego, że Smoleńsk nie jest ważny, lecz dlatego, że po pierwsze, skoro mało wiemy, spór nie może być merytoryczny, po drugie dlatego, że oprócz Smoleńska, Polska ma inne problemy, o których również warto rozmawiać, debatować, spierać się. Sam na swoim blogu staram się je przedstawiać i mam nadzieję, że moi Czytelnicy przyznają, że nie są to tematy zastępcze.

Z drugiej strony, paradoksalnie, z perspektywy wielkomocarstwowych ambicji Rosji, korzystniej jest, aby z Polski nie płynęły emocje antyrosyjskie, nie poparte argumentami. To służy do izolacji naszego kraju na arenie międzynarodowej. Rosja, w prowadzonej w stosunku do Polski polityce zagranicznej, często próbuje dyktować warunki, wykorzystując nasze uzależnienie w kwestiach surowcowych. Dlatego emocjonalne wypowiedzi, działania, hasła antyrosyjskie są Rosji na rękę, gdyż legitymizują jej imperialne aspiracje. To pomaga Rosjanom w pomijaniu naszego kraju w interesach międzynarodowych.

Miało to miejsce na przykład w przypadku negocjacji dotyczących budowy gazociągu północnego. Przecież Rosja od lat uzasadnia potrzebę jego budowy niesprzyjającym jej klimatem politycznym w Polsce. I nie dość, że rozmowy w tej kwestii odbyły się bez udziału strony polskiej, to dodatkowo rozbiły w tej sprawie jedność Unii Europejskiej.

Od lat różnego szczebla władze rosyjskie systematycznie prowokują Polaków do wystąpień antyrosyjskich, aby stworzyć na arenie międzynarodowej obraz Polski, jako kraju odrzucającego chęć współpracy, czy poprawy wzajemnych stosunków. Tak też m.in. należy odbierać zamianę tablicy upamiętniającej ofiary katastrofy i Katynia. Było to działanie świadome, mające na celu albo zmuszenie do uległości i tolerowania aroganckich zachowań, albo konfrontacji i wywołania kryzysu.

Celem Rosji jest Polska słaba, pozbawiona silnego rządu, uwikłana w konflikty wewnętrzne, niebędąca w stanie walczyć o swoje interesy w stosunkach z Rosją, ale z gębą „rusofoba". Zasada „dziel i rządź" stosowana przez starożytnych Rzymian jest obecnie z powodzeniem uprawiana przez Rosję w stosunku do Polaków. Niezależnie od sympatii politycznych i przyświecających intencji, wszystkie działania godzące w autorytet polskich władz obiektywnie rzecz biorąc, wpisują się w przemyślane kalkulacje władz rosyjskich.

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych