Nawet te kilka letnich zdań o współodpowiedzialności Rosjan to dla Moskwy zdecydowanie za dużo

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP
PAP

"Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił" - tej treści SMS-a, według gen. Sławomira Petelickiego, otrzymali - jako instrukcję do występów medialnych - politycy PO tuż po katastrofie.

Raport komisji Millera, piętnaście miesięcy po katastrofie, właściwie stwierdza to samo. Piloci co prawda odchodzili, ale nie wiedzieli, że odejście na autopilocie nie działa - jak twierdzi komisja Millera - na lotnisku bez systemu ILS. Byli za nisko, by udało im się ręcznie wyprowadzić maszynę, choć próbowali. A byli za nisko, bo korzystali z ciśnieniomierza radiowego, a nie barometrycznego. Mierzyli więc wysokość nie względem lotniska, a względem pofałdowanego terenu. Do tego Rosjanie z wieży kontrolnej fałszywie informowali ich, że są "na kursie i na ścieżce", choć nie byli.

Raport Millera brzmi logicznie. Przyczyny mają określone skutki, jeden błąd wywołuje kolejny. Każdy z elementów tej układanki powinien jednak zostać uważnie przejrzany przez niezależnych ekspertów - niestety, nielicznych. No i należy zauważyć, że wersja wewnętrznie logiczna i spójna, ale skonstruowana w warunkach pełnej kontroli politycznej i - jednocześnie - dawkowanych przez Rosjan dowodów, może być spójna pozornie. 

Choć są też wątpliwości już dziś. Ja np. nie rozumiem, dlaczego komisja na początku konferencji uznała za błąd niewyłączenie systemu TAWS, a chwilę później stwierdzała, iż po komendzie PULL UP to już na pewno powinni byli odejść. Skoro TAWS nie widział lotniska, jego komendy byłyby równie "dramatyczne" nawet przy prawidłowym lądowaniu.

Komisja obwinia system szkolenia i jego ułomności, choć - znając życie - niemal przy każdym wypadku, nie tylko lotniczym, za przyczynę można uznać braki w systemie szkolenia. Bo szkoleń zawsze może być więcej.

Nie wyjaśniono także przekonująco sprawy, o której mówi od tygodni Antonii Macierewicz, a więc kwestii destrukcji całego systemu zasilania elektrycznego jeszcze przed katastrofą. Minister Miller właściwie zbył ten wątek.

Raport jednoznacznie stwierdza, że nie było nacisków na pilotów ze strony śp. prezydenta, że nie było presji także ze strony gen. Błasika. Czy ktoś przeprosi za sączone nieustannie od tych 15 miesięcy plotki i sugestie?

Według zapowiedzi władz, raport polskiej komisji miał być stosowną - także wizerunkowo - odpowiedzią na skandaliczny raport MAK-u. Już wiemy, że nie będzie. Strona polska winy polskie postawiła na pierwszym planie. Sądząc po reakcji rosyjskich dziennikarzy, licznie przybyłych na prezentację, nawet te kilka letnich zdań o współodpowiedzialności Rosjan to dla Moskwy zdecydowanie za dużo. Rosyjscy dziennikarze drążyli: czy Błasik aby na pewno nie naciskał, jak to z alkoholem w jego krwi było, czy były prośby o poprawę lotniska - skoro było w tak złym stanie, czy komisja ma pewność, że nie było nacisków ze strony prezydenta, itd. itp. Z równania raport MAK minus raport komisji Millera wyjdzie im pewnie jakieś 3:0 dla Rosji. Słusznie zresztą.

No i charakterystyczne, jednoznaczne stwierdzenie min. Millera, że był to lot wojskowy. Ileż papieru zapisano na darmo, próbując udowodnić, że literka "M" w oznaczeniu lotu nie oznacza "military".

Raport nie przełamał fatalnego zjawiska asymetrii w stosunkach Polski i Rosji w kontekście Smoleńska. Niewiele wskazuje, by po publikacji prac komisji Millera "polska prawda" - z uderzaniem się przede wszystkim we własne piersi, ale i ze wspomnieniem o winie rosyjskiej - przebiła się do świadomości opinii światowej. W świadomości opinii światowej pozostanie na długo obraz Anodiny z uśmieszkiem tryumfu informującej o alkoholu we krwi gen. Błasika. Premier Tusk nie dobił się w relacjach z Moskwą partnerstwa, i tego nic nie zmieni.

W szerszym kontekście - raport powstawał w warunkach bardzo ułomnych, przy akompaniamencie cynicznej gry Moskwy, przy silnej polityzacji pytania o przyczyny. Do sprawy trzeba będzie więc wrócić, choćby po to, by rozwiać wątpliwości tych, którzy wątpliwości wciąż mają.

Podsumowując zachowanie załogi w trakcie dramatycznego finału lotu min. Miller stwierdził, że piloci "to nie byli samobójcy":

Załoga podejmowała właściwe decyzje, tylko nie potrafiła tych właściwych decyzji zrealizować.

W sprawie winy pilotów minister Miller dobierał słowa starannie, ostrożnie, ale pośrednio jednoznacznie. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że obarczenie winą za tragedię tych młodych oficerów większość zainteresowanych już dawno uznała za rozwiązanie optymalne.

Min. Miller dodał, że tuż przed tragicznym finałem kpt Protasiuk znalazł się "w sytuacji myślenia tunelowego". Patrząc na pierwsze diagnozy, kilka godzin po tragedii, i piątkowy raport, można zapytać, czy aby ktoś więcej nie wpadł w tę pułapkę "tunelowego" patrzenia na problem 10/04.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych