Jutro poznamy raport komisji Jerzego Millera, teoretycznie jeden z najważniejszych dokumentów napisanych w Polsce w ostatnich latach. Czy naprawdę jest na co czekać? I tak i – niestety – nie.
Publikacja raportu jest oczywiście ważnym wydarzeniem, bo ma dowieść, że polskie państwo jest silne, dumne i zaangażowało swoich najlepszych specjalistów, by przez piętnaście miesięcy ciężkiej pracy odsłonili całą prawdę o polskiej tragedii narodowej, łącznie ze wskazaniem win strony nieporównanie silniejszej i lepiej przygotowanej do obrony swoich interesów. Ma być odpowiedzią na stek kłamstw, fałszerstw i manipulacji przedstawionych pół roku temu przez Rosjan. Ma też udowodnić, że potrafimy dostrzec własne słabości i zaniedbania, przyznać się do nich, wskazać gdzie, kto i kiedy się ich dopuścił i zapobiec ich powtórzeniu.
Tyle, że nie sposób oczekiwać, by raport te wymogi spełnił. Oto kilka powodów:
- Odpowiada za niego minister, o którego obiektywności mówić nie można. Jako zwierzchnik BOR sądzi sam siebie, a stanowisko w kwestii fachowości szefostwa Biura zajął wnioskując o awans dla gen. Janickiego.
- Raport powstał bez dostępu do kluczowych dowodów, po karygodnych zaniechaniach na miejscu katastrofy, bez zbadania zniszczonego wraku, oryginałów rejestratorów, bez raportu z oblotu technicznego po katastrofie, do którego Rosjanie nas nie dopuścili, na podstawie sfałszowanych protokołów z sekcji zwłok.
- Wszystko dzieje się za późno. Pół roku po tym, jak narrację wokół przyczyn katastrofy zdominowali Rosjanie styczniowym raportem sowieckiej generał Anodiny. Rząd nie przetłumaczył wówczas naszych uwag do rosyjskiego raportu i pozwolił całemu światu na zapoznanie się tylko z moskiewską wersją.
- Zbyt późno wyciągane są też konsekwencje. O ile oczywiście prawdą jest, że minister obrony Bogdan Klich zrezygnuje ze stanowiska. Jego i wielu innych osób dymisje powinny nastąpić w kwietniu 2010 roku. Dochodzi do niej dopiero, gdy nie ma już innego wyjścia.
- I wreszcie kwestia międzynarodowej wagi raportu. A właściwie jej braku. Podstawy prawne, na które zgodziliśmy się przy badaniu tej tragedii nie pozwalają na jakiekolwiek odwołania do instytucji międzynarodowych, na żadną już polemikę z raportem MAK, który – zgodnie z wolą Donalda Tuska sprzed piętnastu miesięcy – był główną instytucją odpowiedzialną za zbadanie przyczyn katastrofy.
Sama prezentacja raportu będzie pierwszym z dwóch jutrzejszych wydarzeń, które dla mnie są równie ważne. Bo poza publikacją dokumentu i określeniem przyczyn katastrofy kluczowe jest, co właśnie to, co polski rząd zamierza zrobić z tym dalej.
Liczę, że dowiemy się tego z konferencji premiera. Skoro raport ma być „pełny" wobec „niepełnego" dokumentu przygotowanego przez Rosjan, Donald Tusk powinien powiedzieć, jakie będą konsekwencje określenia przyczyn katastrofy leżących po stronie rosyjskiej:
- Czy będziemy występować o ściganie kontrolerów, którzy złamali przepisy, wprowadzili załogę w błąd i – przede wszystkim – nie zamknęli lotniska?
- Czy będziemy domagać się ujawnienia i pociągnięcia do odpowiedzialności generałów, którzy wydawali kontrolerom telefoniczne rozkazy?
- Czy znajdą się odpowiedzialni za przygotowanie lotniska oraz osoby z rosyjskich służb specjalnych, którym oddaliśmy sprawdzenie „Siewiernego", również pod kątem sprawności pracujących tam urządzeń?
- Czy będą wyciągane konsekwencje wobec osób, które odpowiadały za przekazywanie stronie polskiej kart podejścia do smoleńskiego pasa startowego?
- Czy dowiemy się, kto i dlaczego tak skandalicznie prowadził tzw. „akcję ratunkową"?
- Czy wreszcie zostaną wskazane i ukarane te osoby, które torpedowały śledztwo od pierwszych chwil po katastrofie niszcząc dowody, a później nie przekazując stronie polskiej dokumentów lub fałszując je?
Niestety z 99-procentową pewnością już dziś na wszystkie te pytania możemy odpowiedzieć: nie. Najpierw zapewne usłyszymy, że ściganie kogokolwiek jest w gestii prokuratury, a nie jakichś premierów i ministrów państwa polskiego, które zdało egzamin z organizacji pogrzebów. A za wiele miesięcy, gdy prokuratorzy skończą śledztwa, okaże się to, co wiemy od wielu miesięcy - nic Rosjanom zrobić nie możemy, bo wszystko, co w sprawie Smoleńska działo się po ich stronie, odbywało się za zgodą bądź na polecenie wysokich władz w Moskwie.
Co najwyżej możemy im nie podskakiwać. Trafnie zdiagnozowała to wczoraj „Komsomolskaja Prawda":
...uznanie przez Polaków swojej winy nie zakończy tej smutnej historii, chociaż niewątpliwie obniży napięcie we wzajemnych relacjach.
Chciałbym się mylić, ale wygląda na to, że takie są skutki samobójczej międzynarodowej taktyki rządu w ostatnich piętnastu miesiącach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/116473-raport-spozniony-bez-nazwisk-pisany-bez-wielu-dowodow-i-bez-wartosci-miedzynarodowej-co-wiec-z-taka-pompa-oglosi-jerzy-miller
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.