Wczoraj na stronie Rady Etyki Mediów ukazało się jej stanowisko „W sprawie listu Marka Chylińskiego". Jestem dziennikarzem i krytyka moich tekstów nie jest mi ani dziwna, ani obca. Nawet taka w stylu Kazimierza Kutza sprzed niemal dwóch tygodni w katowickim dodatku „Gazety Wyborczej".
Nie zgadzam się natomiast na podważanie mojej wiarygodności, co próbuje zrobić Rada Etyki Mediów. Poniżej przedstawiam swoje „stanowisko na temat stanowiska".
Pan Ryszard Bańkowicz
Przewodniczący Rady Etyki Mediów
Nie zgadzam się ze stanowiskiem REM zawartym w „Liście do Pana Marka Chylińskiego".
Otóż jest nieprawdą stwierdzenie
[...]że w swoich publikacjach na łamach internetowej platformy hostingowej salon24.pl., w blogu internetowym tosz.blogspot.com/2009/10/z-mojego-podworka, a także w internetowym portalu informacyjnym Silesia24 – dopuścił się złamania zasad zapisanych w Karcie Etycznej Mediów. Informując jakoby był Pan tajnym współpracownikiem służb specjalnych PRL złamał zasady obiektywizmu i uczciwości.
Nigdy bowiem nie twierdziłem, że Marek Chyliński był „tajnym współpracownikiem" (t.w.). Zacznijmy zatem od początku. Na prośbę osób zwalnianych z „Dziennika Zachodniego" (M. Chyliński swego czasu był jego redaktorem naczelnym), które zwróciły się o pomoc do mnie, jako prezesa Oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w Katowicach, ujawniłem że był on zarejestrowany jako tajny współpracownik (t.w.) Służby Bezpieczeństwa pseudonim „Aleksander".
Nawiasem mówiąc, nie tylko on. Ich zastrzeżenia dotyczyły też Stanisława Bubina (zarejestrowany jako t.w. „Karol") - ówczesnego zastępcy redaktor naczelnej „DZ" Elżbiety Kazibut-Twórz i jednego z dziennikarzy radiowych, który miał w tym dzienniku swoją rubrykę satyryczną.
Koleżanki i Kolegów z „DZ" bulwersował fakt, że kierownictwo Polskapresse nie wywiązuje się ze swoich deklaracji, mimo iż przyjęło w 2007 roku stanowisko, w którym znalazło się stwierdzenie:
Jednocześnie chcemy jeszcze raz podkreślić, że w Polskapresse nie ma miejsca dla osób, które kiedykolwiek współpracowały ze służbami PRL-owskich organów przemocy, ani też tych, które podjęły współpracę ze służbami specjalnymi już po 1989 roku. Wierzymy, że nie ma dziś w naszym wydawnictwie takich osób. Próba zatuszowania współpracy z PRL-owskimi służbami czy zachowanie dziś podwójnej lojalności byłaby traktowana jako poważne naruszenie zaufania pracodawcy" (całość dostępna jest tu: http://wyborcza.pl/1,79328,4001070.html)
Na moje zapytanie do Pawła Fąfary, red. naczelnego „Polski The Times" w sprawie owego dualizmu w postępowaniu Polskapresse nie otrzymałem odpowiedzi. Nawiasem mówiąc trudno sobie wyobrazić wystąpienie podobnej sytuacji w Niemczech, gdzie właściciel Polskapresse, pan Axel Diekmann, ma swoje gazety.
Zwróciłem się też z pytaniem do M. Chylińskiego przed publikacją artykułu:
W związku z przygotowywaną publikacją proszę o skomentowanie informacji o tym, że w latach 80. został Pan zarejestrowany jako tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa ps. "Aleksander".
I otrzymałem odpowiedź:
Wykluczam związek pomiędzy moją osobą a tajnym współpracownikiem ps. "Aleksander". Rozumiem, że jako dziennikarz publicznie stawia Pan dotyczące mnie pytania, zatem w dniu dzisiejszym wystąpiłem do Sądu Okręgowego w Katowicach z wnioskiem o autolustrację. Z poważaniem, Marek Chyliński.
Takie też stanowisko zamieściłem w artykule.
Tak więc nieprawdziwe i krzywdzące jest stwierdzenie REM, jakobym
Złamał też zasadę wolności i odpowiedzialności, która nakłada na dziennikarza odpowiedzialność za treść i formę przekazu oraz wynikające z niej konsekwencje, a przede wszystkim zasadę prawdy, nakazującą dziennikarzowi okazanie wszelkich starań, aby przekazywane informacje były zgodne z prawdą, zaś w razie rozpowszechnienia błędnej informacji niezwłocznie dokonać sprostowania.
Nie rozpowszechniałem wbrew temu, co stwierdza REM żadnej błędnej informacji. Z komunikatu IPN, po orzeczeniu w sprawie autolustracyjnej wynika:
W toku postępowania ustalono, że Marek Chyliński w zapisach ewidencyjnych SB figuruje w charakterze t.w. ps. „Aleksander", natomiast teczka: pracy i personalna TW ps. „Aleksander" zostały zniszczone. Nie odnaleziono żadnych dokumentów wskazujących na materializację współpracy Marka Chylińskiego z organami bezpieczeństwa państwa.
Wniosek z tego taki, że Chyliński był zarejestrowany jako tajny współpracownik. Sąd i IPN stwierdzili, że nie zachowała się teczka personalna i pracy t.w. „Aleksander", bo zostały zniszczone.
Nieprawdziwe jest także stwierdzenie REM:
Zaprzeczając faktom twierdził [Szymborski – przyp. moje], iż informując, że był Pan zarejestrowany jako TW nie sugerował, iż podjął Pan współpracę z służbami specjalnymi w tym charakterze. REM stwierdza, iż i w tej deklaracji Tomasz Szymborski całkowicie mija się z prawdą, bo taka insynuacja zawarta była w jego tekście na blogu. Co więcej – tekst blogu dostępny na stronie internetowej także dziś, kilka miesięcy po uprawomocnieniu się wyroku oczyszczającego Pana z fałszywego zarzutu, zawiera sformułowanie Tomasza Szymborskiego, iż „bez problemu można znaleźć donosy tegoż agenta w innych dokumentach.
Fragment na moim blogu (http://tosz.blogspot.com/2009/10/z-mojego-podworka.html) w pełnej wersji (nie wybiórczo użytej przez REM) tak brzmi:
Dziennikarz wykonuje zawód zaufania publicznego. Problem polega na tym, że red. Bubin i red. Chyliński nie ujawnili kontaktów ze Służbą Bezpieczeństwa z własnej inicjatywy. [...]
Jak wynika z pobieżnej kwerendy w archiwum znaleziono jedynie karty rejestracyjne TW. Na każdej z nich znajduje się pseudonim, a szczególnie numer rejestracji, dlatego bez problemu można odnaleźć donosy tegoż agenta w innych dokumentach.
Uwaga o odnajdowaniu dokumentów z teczek, które zostały zniszczone dotyczyła ogólnej organizacji archiwów bezpieki przejętych przez IPN.
Na koniec chcę wyrazić swoje zaskoczenie, że Rada Etyki Mediów próbuje mnie zdyskredytować bez próby uzyskania ode mnie jakiegokolwiek stanowiska na temat „sprawy Marka Chylińskiego". Sprawę rozpatruje natomiast jedynie na podstawie dokumentów udostępnionych przez zainteresowanego. Nawiasem mówiąc Marek Chyliński nie zwrócił się do mnie o sprostowanie opublikowanych informacji, które według niego są nieprawdziwe i zniesławiające.
Takie działanie Rady Etyki Mediów nosi znamiona jednostronnego podejścia do sprawy. Liczę na to, iż REM wycofa się ze stwierdzeń naruszających moje dobra osobiste.
Trudno jest być sędzią we własnej sprawie. Zastanawiam się, czy Rada Etyki Mediów zajmuje się każdym listem czy sprawą? Czy to „Stanowisko..." zostało wydane po dyskusji z udziałem wszystkich członków REM, czy może jest efektem obrad w wąskim gronie?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/116465-rada-etyki-mediow-probuje-mnie-zdyskredytowac-bez-proby-uzyskania-ode-mnie-jakiegokolwiek-stanowiska-na-temat-sprawy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.