Mówią o nim, że używa mowy franc-parler, co by się swobodnie tłumaczyło na: weredyk, albo lepiej na: niewyparzona gęba

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Manuel Valls - kandydat mało ideologiczny

Wśród kandydatów w prawyborach Partii Socjalistycznej mamy takich, którzy walczą o nominację i takich, którzy walczą o zaprezentowanie się szerokiej publiczności. Do pierwszej kategorii należą Martine Aubry i François Holland, do nie-wiadomo-jakiej – Ségolène Royal, do drugiej zaś – Jean-Michel Baylet, Arnaud Montebourg i Manuel Valls. Ten ostatni jest szczególnie interesujący, ponieważ odróżnia się od wszystkich pozostałych kandydatów skłonnością do nieużywania mowy-trawy. Rzecz naprawdę w świecie polityki (nie tylko polityki francuskiej) rzadka.

Mówią o nim, że używa mowy franc-parler, co by się swobodnie tłumaczyło na: weredyk, albo lepiej na: niewyparzona gęba. Lepiej, bo polski niewyparzona gęba to taki trochę straceniec. Taki ktoś wie, że przez swój mało dyplomatyczny język nie wedrze się do kasty rządzącej – obojętnie – polityką, kulturą czy edukacją. Niewyparzona gęba mówi swoje, bo uważa, że wartością jest nazwanie głośno tego, co inni przemilczają. Francuzi mają na tę okoliczność zabawne i trafne powiedzonko: il dit tout-haut ce que tout le monde pense tout-bas (on mówi głośno to, o czym wszyscy myślą cicho). Czyli chodziłoby o kogoś takiego, kto świadomie narusza tabu.

Oczywiście Manuel Valls jest politykiem wielkiej partii – dziś w opozycji, ale jednak partii aspirującej do rządzenia. To nakłada na niego pewne ograniczenia, jego franc parler nie jest aż tak bardzo franc – a co najmniej nie zawsze. Bywa więc, że podporządkowuje się ogólnie przyjętym kliszom: np. w sprawie imigracji czy wielokulturowości. Tu Valls nie odważa się przekroczyć panującego dogmatu, ale przekracza go w wielu innych miejscach.

Potrafi powiedzieć, że zawarta w programie Partii Socjalistycznej obietnica stworzenia 300 tys. nowych miejsc pracy dla młodych ludzi to iluzja. Odważa się powiedzieć, że hasło powrotu do wieku emerytalnego 60 lat (także jedna z obietnic Partii Socjalistycznej) jest nierealistyczne i po ewentualnym zdobyciu władzy przez socjalistów nie będzie realizowane.

A to już nie jest mało. Oczywiście Manuel Valls nie zdobędzie nominacji Partii Socjalistycznej w tych prawyborach. Ale jego franc-parler jakoś się jednak odciśnie na tej kampanii (czyli na prawyborach) oraz później, gdy będą walczyć już same grube ryby. Uczyni tę rywalizację nieco bardziej realistyczną.

W świecie iluzji, w którym utrzymuje nas dominująca poprawność polityczna, potrzeba byłoby czegoś więcej. Także, a może tym bardziej we Francji. Więc Valls nie wystarczy. Ale dobrze, że jest.

Francja 2012 (2): Manuel Valls - kandydat mało ideologiczny

Wśród kandydatów w prawyborach Partii Socjalistycznej mamy takich, którzy walczą o nominację i takich, którzy walczą o zaprezentowanie się szerokiej publiczności. Do pierwszej kategorii należą Martine Aubry i François Holland, do nie-wiadomo-jakiej – Ségolène Royal, do drugiej zaś – Jean-Michel Baylet, Arnaud Montebourg i Manuel Valls. Ten ostatni jest szczególnie interesujący, ponieważ odróżnia się od wszystkich pozostałych kandydatów skłonnością do nieużywania mowy-trawy. Rzecz naprawdę w świecie polityki (nie tylko polityki francuskiej) rzadka.

Mówią o nim, że używa mowy franc-parler, co by się swobodnie tłumaczyło na: weredyk, albo lepiej na: niewyparzona gęba. Lepiej, bo polski niewyparzona gęba to taki trochę straceniec. Taki ktoś wie, że przez swój mało dyplomatyczny język nie wedrze się do kasty rządzącej – obojętnie – polityką, kulturą czy edukacją. Niewyparzona gęba mówi swoje, bo uważa, że wartością jest nazwanie głośno tego, co inni przemilczają. Francuzi mają na tę okoliczność zabawne i trafne powiedzonko: il dit tout-haut ce que tout le monde pense tout-bas (on mówi głośno to, o czym wszyscy myślą cicho). Czyli chodziłoby o kogoś takiego, kto świadomie narusza tabu.

Oczywiście Manuel Valls jest politykiem wielkiej partii – dziś w opozycji, ale jednak partii aspirującej do rządzenia. To nakłada na niego pewne ograniczenia, jego franc parler nie jest aż tak bardzo franc – a co najmniej nie zawsze. Bywa więc, że podporządkowuje się ogólnie przyjętym kliszom: np. w sprawie imigracji czy wielokulturowości. Tu Valls nie odważa się przekroczyć panującego dogmatu, ale przekracza go w wielu innych miejscach.

Potrafi powiedzieć, że zawarta w programie Partii Socjalistycznej obietnica stworzenia 300 tys. nowych miejsc pracy dla młodych ludzi to iluzja. Odważa się powiedzieć, że hasło powrotu do wieku emerytalnego 60 lat (także jedna z obietnic Partii Socjalistycznej) jest nierealistyczne i po ewentualnym zdobyciu władzy przez socjalistów nie będzie realizowane.

A to już nie jest mało. Oczywiście Manuel Valls nie zdobędzie nominacji Partii Socjalistycznej w tych prawyborach. Ale jego franc-parler jakoś się jednak odciśnie na tej kampanii (czyli na prawyborach) oraz później, gdy będą walczyć już same grube ryby. Uczyni tę rywalizację nieco bardziej realistyczną.

W świecie iluzji, w którym utrzymuje nas dominująca poprawność polityczna, potrzeba byłoby czegoś więcej. Także, a może tym bardziej we Francji. Więc Valls nie wystarczy. Ale dobrze, że jest.

Autor

Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych