Fragment ekspertyzy Instytutu Jagielllońskiego "Kryzys demograficzny RP: potrzeba skutecznej polityki rodzinnej."
Zgodnie ze średnią prognozą ONZ, w Polsce wielkość populacji będzie rosła do ok. 38 375 tys. do 2020 roku, następnie będzie spadać, by 2050 roku osiągnąć liczbę 34 900 tys., a w 2100 roku spaść do zaledwie 29 454 tys. Przestrogą dla RP powinna być prognoza niska, w której utrzymująca się niska stopa rozrodczości spowoduje spadek liczby ludności naszego kraju w 2050 roku do 30 428 tys., a w 2100 roku do 16 709 tys. Średni wiek Polaka wyniósł w 2010 roku 38 lat. Dzięki rozwojowi medycyny i coraz lepszej opiece zdrowotnej, zjawisko wzrostu długości trwania życia będzie nadal obserwowalne. Szacuje się, iż w 2050 roku średni wiek Polaków będzie wynosił około 47,4 lata.
Stopa wzrostu ludności w latach 1995-2005 była ujemna, później w okresie 2005-2010 nastąpił lekki wzrost (średnio 0,058% rocznie), ponieważ rodziły się dzieci osób pochodzących z poprzednich wyżów demograficznych. W prognozie dla Polski dodatnią stopę wzrostu ludności będzie można zaobserwować w latach 2010-2015, tj. 0,042%. Później natomiast przewidywalne tempo wzrostu ludności będzie ujemne. Co to oznacza dla kraju? Jeżeli prognoza się sprawdzi, to już w 2050 roku nasze tempo wzrostu ludności będzie wynosiło -0,377%, co oznaczać będzie, że w 2050 roku ubędzie 0,377% społeczeństwa w stosunku do roku poprzedniego.
Spadek populacji przyniesie radykalne zmiany sytuacji społecznej, włącznie z możliwym jego znacznym zubożeniem. Stanie się tak dlatego, że struktura wiekowa społeczeństwa negatywnie odbije się na potencjale gospodarczym państwa.
Strukturę społeczeństwa można w uproszczeniu podzielić na 3 grupy: poniżej 20 roku życia, od 20 do 64 roku życia oraz 65 lat i więcej. W 2010 roku 63% populacji Polski należało do grupy pomiędzy 20 a 64 rokiem życia, można przyjąć, że osoby należące do tego przedziału są aktywne zawodowo. W takim przypadku 63% populacji „pracuje na utrzymanie" całego społeczeństwa. W tym miejscu należy zaznaczyć, iż jest to pewne uproszenie i założenie bardzo optymistyczne, ponieważ nie bierzemy pod uwagę osób bezrobotnych w klasycznym tego słowa znaczeniu, czyli osób należących do grupy aktywnej zawodowo, ale nie posiadających stałego zatrudnienia. W grupie poniżej 20 roku życia w 2010 roku było 21% populacji Polski, a do osób w wieku 65 lat i więcej należało 19% społeczeństwa. Niepokojąca jest prognoza, według której w 2050 roku podział populacji Polski pomiędzy wyżej wymienione grupy będzie wynosił odpowiednio 18%, 49% i 33%. Niespełna połowa społeczeństwa będzie aktywna zawodowo, czyli zakładając w praktyce niemożliwe pełne zatrudnienie, mniej niż połowa ludności będzie pracowała na utrzymanie całego społeczeństwa. Natomiast zmniejszy się populacja ludzi poniżej 20 roku życia, czyli potencjalnych przyszłych pracowników. W 2020 roku z rynku pracy odejdzie ok. 608 tys. pracowników z rocznika 1957. Na ich miejsce wejdzie na rynek pracy rocznik 2005, obecne 6-latki, których jest ok. 362 tys. Liczba ta jest o 41% mniejsza, co oznacza, że na rynku pracy zabraknie ok. 246 tys. pracowników by zastąpić grupę osób odchodzącą na emeryturę.
Kolejną miarą jaka wskazuje na proces starzenia się społeczeństwa polskiego jest współczynnik zależności. Jest to suma populacji należącej do przedziału poniżej 20 roku życia i powyżej 64 roku życia w stosunku do 100 osób z populacji aktywnej zawodowo (20-64 lata). W 2010 roku współczynnik ten wyniósł 53,7, czyli na 100 osób w wieku produkcyjnym przypada 53,7 osoby nieaktywnych zawodowo, które są na ich utrzymaniu. W 2015 roku współczynnik ten wyniesie 54,7, w 2050 roku na 100 w wieku produkcyjnym przypadać będzie ok. 85,6 osób niepracujących. Natomiast w 2060 roku, według szacunków, sytuacja będzie już zupełnie krytyczna: na każde 100 osób aktywnych zawodowo będzie przypadało 103,5 osób nieaktywnych zawodowo . Oznacza to, iż każda osoba pracująca będzie utrzymywać więcej niż 1 osobę niepracującą, i to znowu przy niemożliwym do spełnienia warunku pełnego zatrudnienia. Tymczasem w rzeczywistości w Polsce zaledwie ok. 55% procent populacji aktywnej zawodowo pracuje, co oznacza, że współczynnik zależności tak naprawdę już zbliża się do 100, a w przypadku braku niezbędnych reform, doprowadzi do głębokiego kryzysu znacznie wcześniej, niż wspominane wyżej lata 2050-2060.
Co zrobić?
Poza niezbędnymi reformami prowadzącymi do zwiększenia aktywności zawodowej Polaków, absolutnie niezbędne jest wsparcie polskich rodzin tak, aby rodziło się w nich jak najwięcej dzieci. Koszt utrzymania pierwszego dziecka do 20 roku życia w Polsce szacuje się na ok. 160 tys. zł, dwójki na 280 tys. zł, nie wliczając kosztów dalszego kształcenia. W takim przypadku przyszli rodzice stają przed wyborem: czy zdecydować się na dziecko, co jest jednoznaczne z obniżeniem ich dochodu do dyspozycji, czy nie posiadać dziecka, a swój dochód przeznaczyć na bieżącą konsumpcję.
Przyszli rodzice zarabiający średnie wynagrodzenie w wysokości 3466,33 zł, oprócz tzw. becikowego, mogą jedynie skorzystać z ulgi na dziecko, która wynosi 1112,04 zł i można ją odliczyć od kwoty podatku, ale jedynie do jego wysokości. Jednorazowy dodatek w formie becikowego nie wpływa wystarczająco na decyzje o posiadaniu dziecka. Bardziej efektywne są ulgi podatkowe, gdyż postrzegane są przez konsumentów jako stały wzrost dochodu do dyspozycji, który mogą rozdysponować na wydatki związane z utrzymaniem dziecka. Dodatkowo, należałoby obniżyć koszty utrzymania dziecka m.in. poprzez zmniejszenie podatku VAT na artykuły dziecięce. Obniżając koszty wychowania dzieci, umożliwia się rodzicom zakup potrzebnych towarów bez ponoszenia kosztów transferu środków.
Niskie podatki motywują ludzi do pracy pozwalając im uzyskać większy dochód do dyspozycji, a jednocześnie zmniejszają liczbę osób korzystających z transferów socjalnych. Taki stan rzeczy jest bardziej efektywny, ponieważ pozwala obywatelom na decydowanie o własnym dochodzie. Przekonanie rodziców, iż są w stanie sami zarobić na utrzymanie dziecka, jest dużo lepszym argumentem przy podejmowaniu decyzji o jego posiadaniu, niż perspektywa otrzymania jednorazowego becikowego czy innych transferów socjalnych.
Dlaczego liczba ludności jest ważna dla wzrostu gospodarczego?
Utrzymująca się od pewnego okresu sytuacja, w której występuje zbyt niska stopa rozrodczości, za małe tempo wzrostu populacji oraz mała dzietność, w dłuższej perspektywie czasowej doprowadzą do niepokojących i niekorzystnych zjawisk, tj. starzenia się społeczeństwa, niedoboru zasobu siły roboczej oraz problemu zastępowalności pokoleń, a w konsekwencji do zmniejszenia się populacji naszego kraju. To najprawdopodobniej spowolni wzrost gospodarczego, ponieważ innowacje i wzrost wydajności będą musiały dokonywać się szybciej, niż spadek zaludnienia. Tempo wzrostu populacji jest bardzo ważne ponieważ zasób siły roboczej jest jednym z czynników wpływającym na poziom PKB. Obrazuje to neoklasyczny modelu wzrostu gospodarczego R. Solowa. Pokazuje on, że w dłuższym okresie na ścieżce zrównoważonego wzrostu ilość kapitału per capita jest stała, a zatem ilość kapitału w gospodarce oraz wzrost gospodarczy zależą wprost od wzrostu liczby ludności.
Bar, źródło: Instytut Jagielloński
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/116395-raport-instytutu-jagiellonskiego-absolutnie-niezbedne-jest-wsparcie-polskich-rodzin-tak-aby-rodzilo-sie-w-nich-jak-najwiecej-dzieci
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.