"Smoleńscy romantycy" kontra "neomesjaniści". Filipa Memchesa polemika z Wojciechem Wenclem

"Rzeczpospolita" opublikowała ważny tekst Filipa Memchesa, który poddał krytyce "smoleński romantyzm", obciążając jego wyznawców o pogrążanie polskiej polityki i tworzenie narodowego mitu, który ma niewiele wspólnego z chrześcijaństwem. "Szkodliwy mit smoleński" to polemika Memchesa z tekstem Wojciecha Wencla z "Gościa Niedzielnego".

Wojciech Wencel postawił swoim kolegom z czasopisma 44/Czterdzieści i Cztery (także Filipowi Memchesowi) mocne zarzuty:

Wielu z nas dało sobie wmówić, że popkultura jest po prostu nowocześniejszą formą kultury i może stać się miejscem uprawy wartości. Są autorzy, którzy chcą za jej pośrednictwem nawiązać dialog z wyobcowanymi odbiorcami. Swoje piosenki nasycają słowami Ewangelii, powieści fantastyczne wątkami historycznymi, a postmodernistyczne kwartalniki ideami sprawiedliwości społecznej, neomesjanizmu, konserwatyzmu albo republikanizmu. Niestety, bez zakorzenienia w realnym świecie idee te są jedynie elementami popkulturowej układanki, lanserskimi hasłami bez pokrycia. Ich fikcyjny charakter został dramatycznie obnażony przez tragedię 10 kwietnia 2010 roku i jej konsekwencje w życiu społecznym. Większość podstarzałych chłopców z mojego pokolenia nie zauważyło związku tych wydarzeń z głoszonymi przez siebie hasłami. Zamiast zjednoczyć się z cierpiącymi ludźmi, pozostali w swoim sztucznym raju, w medialnej wspólnocie graczy, masek i wirtualnych misji, które należy wypełnić, żeby przejść na wyższy poziom rozgrywki. Popkultura kolejny raz okazała się szatańskim systemem zniewolenia, szczelnym kloszem, odgradzającym od prawdy, powagi i współczucia.

Dalej pisał o tych, którzy ponad popkulturową pozę dystansu cenią sobie solidarność ze zwykłymi Polakami, których nie interesuje "neomesjanizm bez Smoleńska":

Znacznie więcej zaangażowania wykazali ci, którzy stosunkowo niedawno przekroczyli wiek męski. To z pokolenia dwudziestolatków wyrośli autentyczni obrońcy prawdy i wolności, solidarni z babciami w moherowych beretach i weteranami polskich batalii o niepodległość. To w nich, wychowanych w świecie popkultury, odezwał się głód męstwa, odwagi, odpowiedzialności, życia na serio. W obliczu jednej z największych tragedii w historii Polski spakowali zabawki do kartonów lub sprzedali je na Allegro. Ze zniczami i biało-czerwonymi flagami wyszli na ulice, zaczęli odwiedzać cmentarze i gromadzić się pod pomnikami poległych za ojczyznę. Nie interesuje ich neomesjanizm bez Smoleńska, idea sprawiedliwości społecznej bez biednych i poniżonych, a chrześcijaństwo bez żywego Chrystusa, który uobecnia się nie w świecie idei, lecz pośród ludzi i ich realnych dramatów. Mam nadzieję, że dzięki temu doświadczeniu dzisiejsi „piękni dwudziestoletni" do końca życia będą gotowi służyć Polsce w trudnych momentach jej historii. I nigdy nie staną się niewolnikami popkultury, jak niektórzy moi rówieśnicy – żałośni, pielęgnujący na przeoranych zmarszczkami twarzach błazeńskie uśmiechy.

To właśnie z taką wizją mesjanizmu postanowił rozprawić się Filip Memches:

(...) Wojciech Wencel ciskał gromy na "neomesjanizm bez Smoleńska". To świadczy o tym, czym naprawdę jest nowy polski romantyzm polityczny, który dał o sobie znać po  10 kwietnia 2010 roku. Ma on chrześcijański charakter wyłącznie w wymiarze retoryki. W istocie bowiem to rodzaj świeckiej religii obywatelskiej. W jej ramach katastrofa smoleńska urasta do rangi centralnego wydarzenia w dziejach nie tylko Polski, ale i całego świata.

Memches krytykuje smoleńskich romantyków za zawężanie perspektywy do "tu i teraz" i porzucenie perspektywy, jaką daje chrześcijaństwo:

Dzisiejsi romantycy, którzy robią wokół siebie tyle hałasu, to tak naprawdę materialiści lub naturaliści, chociaż być może nie zdają sobie z tego sprawy. Ich nie interesuje transcendencja, lecz doczesność. (...) Smoleńscy romantycy przerazili się śmierci 96 pasażerów tupolewa, ale nie szkód, jakie poniosła dusza polska w rezultacie katastrofy. Diabła upatrują tu, na ziemi – w kierownictwie państwa rosyjskiego. Jak pewien znany dziennikarz, który na jednym spotkaniu oznajmił wprost, że szatana dostrzegł w uścisku Tuska z Putinem.

Tracą na tym oni, ale również politycy, którzy odwołują się do smoleńskiego mitu:

Politycy, którzy spróbują użyć Smoleńska do mobilizacji narodu, nie uzyskają poparcia społecznego potrzebnego do przejęcia władzy. Z kolei smoleński romantyzm okazuje się rezygnacją z uniwersalistycznej, chrystocentrycznej refleksji na rzecz kreowania swojskiej narodowej mitologii.

Memches wypomina "romantykom smoleńskim" , że zawiązują taktyczny sojusz z neopogańskim Rymkiewiczem w obronie polskości:

Ale o jakim Chrystusie może być mowa, skoro chrześcijańscy mesjaniści zawiązują sojusze z "mesjanistami" pogańskimi, tyle że patriotycznymi? A patriotyzm usprawiedliwia już wszystko, nawet kult śmierci. Doskonały przykład to Jarosław Marek Rymkiewicz, który nie tylko jest znakomitym pisarzem, ale też urasta do rangi największego polskiego myśliciela neopogańskiego.

Dalej wyjaśnia na czym polega ten sojusz i dlaczego Rymkiewicz może być tak atrakcyjny dla "smoleńskich romantyków":

Rymkiewicz sakralizuje bezwzględne reguły biologii, w tym śmierć. Nie dziwmy się więc, że na temat Boga milczy. Wystarczy mu "wspólnota wolnych Polaków". Wykuwa się ona – by nawiązać do jego głośnej książki "Kinderszenen" – w masakrach. Takich jak powstanie warszawskie, które w oczach poety jest "drugim chrztem Polski". Oczywiście ktoś może to odbierać jako prowokację intelektualną świadczącą o grze, jaką Rymkiewicz prowadzi z czytelnikiem. Tyle że romantycy smoleńscy w takie subtelności się nie zagłębiają. Katastrofa smoleńska również może pretendować do miana "drugiego chrztu Polski".

Memches pisze, że "Smoleńsk pogrąża Polskę w we wszystkich sferach życia publicznego":

Dlatego w wymiarze refleksji historiozoficznej czy religijnej zamiast pozostawać punktem odniesienia powinien się stać punktem, odbicia do czegoś, co stanie się dla Polaków źródłem wzrostu duchowego. (...)

Prawdziwy mesjanizm dotyczy spraw ostatecznych:

Neomesjanizm stawia nas zatem wobec spraw ostatecznych, wobec spraw życia i śmierci – w sensie zbawienia, a nie fizycznego przetrwania – niezależnie od tego, kto po której stronie politycznej barykady na tym ziemskim padole się sytuuje. Chrześcijaństwo nie może być funkcją radykalnych (pozornie?) działań politycznych, w tym swoiście pojmowanego "sarmackiego" patriotyzmu, który bez odniesienia do Chrystusa staje się pogańskim kultywowaniem narodowych bohaterów.

Taki patriotyzm to postawa może i szlachetna – odwołuje się przecież do honoru i ojczyzny, ale jałowa. Na przekór temu, co głoszą entuzjaści masakr – głównie na papierze i bez osobistych zobowiązań – Polska nie jest najważniejsza. Najważniejszy jest Bóg.

Warto śledzić ten spór, bo jest ważny i dotyka spraw najgłębszych, które ujawniła tragedia smoleńska. Filip Memches widzi oś sporu między "smoleńskimi romantykami" i "neomesjanistami", między umiłowaniem Boga i sakralizacją Polski. Odpowiedź na pytanie, czy to właściwe ustawienie sporu pozostawiamy kolejnym polemistom. W każdym razie zapowiada się intrygująca debata.

 

Bar, źródło: rp.pl/ wojciechwencel.blogspot.com

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych