Te słowa można by uznać za nieistotne, bo trudno doszukać się w nich jakiegoś poważniejszego sensu. Można by, ale skoro weekendowa "Gazeta Wyborcza" wybija je aprobująco na pierwszej stronie, to znaczy, że dla tego środowiska są one ważne i reprezentatywne.
Zanotujmy więc co podoba się ludziom, którzy zarzucają innym "zohydzanie Polski". Jak widzą polską tożsamość i co chcą z niej wyrugować.
Oto Olga Lipińska, która sama z nostalgią opowiada o mieszkaniu w "zatoce czerwonych świń" w czasach PRL, deklaruje w "Wysokich Obcasach", że swój kabaret, znany z wymagającego odwagi [:-)] w czasach PRL szydzenia z Kościoła, robią po to by "pokazać pryszcze na przecudnym obliczu Narodu". To zaś, jak wiadomo, było jedną z ważnych dominant peerelowskiej propagandy, która bez przerwy udowadniała Polakom, że z nich warchoły i nieudacznicy, niezdolni do samodzielnego bytu państwowego bez odpowiednich przyjaźni i sojuszy.
Kabareciarka stwierdza:
Nie mogę przeboleć, że się dzieci wychowuje na idiotycznych mitach. Na "Trylogii".
"Nic to!" - krzyknął Wołodyjowski i zginął. Wychowuje się, że najszczytniejszą sprawą jest umrzeć za ojczyznę. Pomnik Małego Powstańca to hańba. Co to jest? Przecież życie - ŻYCIE - jest najważniejsze".
No cóż, przy takim postawieniu sprawy, faktycznie nie ma sensu czytać Sienkiewicza. Zapomina się wtedy, że Wołodyjowski przysięgę złożył, by powstrzymać na duchu obrońców twierdzy, że bronił ojczyzny przed zalaniem przez dzikie tureckie hordy, przed wzięciem w okrutny jasyr polskich niewiast i dzieci, a cała "Trylogia" jest opowieścią o polskich triumfach, możliwych wtedy, kiedy jest jedność, współpraca i wiara.
Martwi się więc Lipińska tym jak są wychowywane polskie dzieci. Dalej jednak stwierdza, że dzieci nie lubi i dlatego ich nie miała:
Albo praca - albo dzieci. Ja pracowałam na okrągło. (...) Kiedyś powąchałam niemowlaka. Pachniał skwaśniałym mlekiem. Źle. Jego mama - świetna scenografka - zamiast rysować projekty, wisiała nad łóżeczkiem i wąchała go bez przerwy. Nie widziałam nic wzruszającego w rączkach i nóżkach. Nie mogła tego zrozumieć.
My też, mówiąc szczerze, nie możemy. Z drugiej strony rozumiemy, że jak się nie ma, z wyboru, tej więzi z najbliższymi, to trudno zrozumieć, że można chcieć dla nich zginąć. Zawsze warto jednak podchodzić do ofiary pokoleń wcześniejszych z większym szacunkiem.
Dojrzałe narody, czy to polski, niemiecki czy żydowski, zawsze i wszędzie chronią swój podstawowy kod kulturowy.
wu-ka, źródło" Wysokie Obcasy
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/116344-lipinska-o-tym-co-najbardziej-ja-denerwuje-w-polsce-trylogia-sienkiewicza-wolodyjowski-pomnik-malego-powstanca