Zadziwił i zasmucił mnie artykuł w "Rzeczpospolitej" pt. "Oczyszczą umysł, zdejmą klątwę" .
Leczenie na odległość, kontakt mentalny i poprzez zdjęcie. Polska jest potęgą w tej dziedzinie.
- zapowiadają autorzy tego całokolumnowego tekstu, Agnieszka Niewińska i Jarosław Stróżyk.
Dalej opisują praktyki "uzdrowicieli", bioenergoterapeutów i innych "healerów", którzy obeznani z nowoczesnymi technikami komunikacji, zbierają żniwo w całej Polsce. Leczą się u nich maturzyści, nie umiejący wybrać kierunku studiów, zwracają się zwykli ludzie ze swoimi codziennymi problemami, ale też celebryci i sportowcy szukający inspiracji i przeżyć duchowych.
Jeden z rozmówców "Rz" szacuje, że takich uzdrowicieli jest w całej Polsce kilkadziesiąt tysięcy. Z tekstu wynika też, że za swoje usługi słono sobie liczą. Ale to nie dziwi. Jest wielu idiotów, którzy wydadzą każde pieniądze na natychmiastowe uleczenie.
Z czasem okazuje się niestety - a na to są setki, jeśli nie tysiące świadectw - że życie takiego delikwenta oraz jego najbliższych zamienia się w koszmar.
Trzeba sobie jasno powiedzieć: wszelkie uzdrowienia za pomocą "rąk, które leczą" i inne tego typu zabawy mają swoje źródła demoniczne i nie mają nic wspólnego z prawdziwą wiarą. Wie to każdy, kto uczestniczy w jakiejś formie życia wspólnotowego w Kościele i nie sprowadza swojej religijności do coniedzielnej mszy św. i święcenia jajka raz w roku.
Znajomy, który był uczestnikiem niedawnego zjazdu egzorcystów w Częstochowie opowiadał o wielu takich przypadkach i zwracał uwagę na niebezpieczną plagę "uzdrowicieli" w Polsce, którzy wykorzystują naiwnych ludzi, a często bezmyślnych katolików do zarabiania kasy kosztem ich życia i zdrowia.
Specjaliści od tych spraw jak Robert Tekieli czy ks. Aleksander Posacki SJ oraz ludzie, którzy doświadczyli działania diabła w swoim życiu i dają teraz świadectwa ku przestrodze, jak Lech Dokowicz, niegdysiejszy współtwórca niemieckiej sceny techno, pomogli już wielu osobom w Polsce, które dały się naciągnąć na różnych "healerów". Przestrzegają, że te praktyki mogą początkowo działać, ale po pewnym czasie wciągają w świat, nad którym nie ma się już kontroli. Kończy się chorobami, rozpadami rodzin, cierpieniem dzieci i małżonków, a nawet śmiercią. Jednym słowem, to igranie z diabłem.
Wiele z tych praktyk jest jednak nieskuteczna, czego dowodem jest podana przez "Rz" historia o tym, jak do jednego z "udrowicieli" udała się nasza drużyna piłkarska...
Nie jest mi jednak do śmiechu, kiedy czytam materiał de facto popularyzujący różnej maści "uzdrowicieli" w gazecie, w której można by się było spodziewać większego krytycyzmu wobec opisywanych zjawisk. Zwłaszcza takich, o których nie ma się większego pojęcia. Tak, jak autorzy tekstu "Oczyszcą umysł, zdejma klątwę".
Ten artykuł to przykład dziennikarstwa, które wyrządza realną szkodę wielu ludziom, bo przedstawia zjawiska o charaktere demonicznym w formie radosnej reklamówki "odmładniającyh zabiegów pielęgnacyjnych", które jest w rzeczywistości zachęcaniem do otwarcia na działanie diabła.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/116305-dlaczego-dziennikarze-rz-opisuja-demonerke-jak-reklamowke-odmladniajacych-zabiegow-pielegnacyjnych
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.