Ach, z jaką pasją, dociekliwością i radością informują wszyscy wokół o tym co dzieje się w Wielkiej Brytanii po wybuchu afery z nielegalnymi podsłuchami uprawianymi przez (zamknięty już tabloid) "News of The World". Imperium Ruperta Murdocha trzęsie się w posadach, nie ma mowy o planowanych przejęciach, premier David Cameron pod ostrzałem, uwaga świata medialnego skupiona na sprawie. Słowem - święto, wręcz orgia demokracji.
Do tego dramatyczne relacje z przesłuchania Murdocha i jego ludzi przed Izbą Gmin, izbą niższą parlamentu brytyjskiego. Padają ostre pytania, żadnej taryfy ulgowej. Staje przed posłami człowiek potężny, ale nikt nie twierdzi, że nietykalny. Odpowiada prywatny biznesmen, oligarcha zakumplowany z władzą, ale nikt nie dowodzi, że to przesłuchanie, tak ostre, jest zamachem na wolności biznesowe, że nic do tego politykom, bo prywatne.
Stało się zło, doszło do przestępstw. Gdzie to się zaczęło? Gdzie jest błąd w systemie? Obowiązkiem polityków jest to sprawdzić. Teraz, natychmiast. Kilkanaście dni nieledwie minęło od wybuchu skandalu, a oni już ich wezwali. Na posiedzenie zwykłej komisji, Kultury, Mediów i Sportu. Jak dostarczyli wezwanie? Czy tam obowiązują prawa człowieka?
A przecież - nikt nie zginął. Jednak politycy brytyjscy wiedzą, co to jest obowiązek, na czym polega odpowiedzialność za państwo.
***
W smoleńskim błocie skonało 96 osób, polski prezydent, nasza elita polityczna i wojskowa. I pies z kulawą nogą nie miał okazji publicznie zapytać o cokolwiek ministra odpowiedzialnego za wojsko. Nikt nie przesłuchał szefa kancelarii odpowiedzialnego za organizację wizyty. Nikt nie drążył jak ze swoich obowiązków wywiązał się szef Biura Ochrony Rządu. Ten zamiast pytań dostał awans. A premier? Jak można pytać o odpowiedzialność premiera? Sami wiecie. Nie można. To byłoby bezczelnością.
Sejm sam się sprowadził w tej sprawie do roli niemego klakiera niejasnych rządowych machinacji. A wszyscy mający wpływ na decyzję o tym, że nic nie trzeba robić, uznali, że bliżej nam do standardów Wschodu niż Zachodu.
Bo przecież u nas nic nie jest oczywiste, czarne czy białe, u nas nie wolno ludzi tak bezpardonowo przepytywać. Szanujemy prawa człowieka. A poza tym komisje śledcze to cyrk. Tak orzekła przecież Janina Paradowska. Wcześniej oburzenie ich bezczelnością podzielił Trybunał Konstytucyjny i pozwolił właściwie pytać tylko tych, którzy sami się zgodzą. Na tematy dla nich wygodne.
Ba, u nas już teraz nawet pytanie czy szanowany kiedyś senator, który jest negatywnym bohaterem straszliwie smutnej, ale przecież obciążającej jego osobiście, afery z prostytutkami, narkotykami i szantażem, powinien być nadal senatorem, jest, jak orzekł redaktor Lis, nagonką. O puencie, o tym co naprawdę się zdarzyło (bo może to operacja jakiejś mafii zbierającej haki na polityków? Jesteście pewnie, że nie?) nie ma mowy.
Więc mamy ciszę. A że kochamy demokrację, pasjonujemy się tym jak Brytyjczycy rozliczają grzechy Ruperta Murdocha. Całym sercem jesteśmy z szukającymi prawdę. Kochamy prawdę. Pani Janina i pan Tomek też. Oboje skutecznie nas nauczają na czym polegają standardy Zachodu. Tylko skąd do diabła je wzięli?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/116224-ach-jak-kochamy-demokracje-pasjonuja-nas-przesluchania-murdocha-to-bezwzgledne-szukanie-prawdy-ale-u-nas-pytac-nie-wolno
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.