Polaków myślących o dzisiejszej Rosji kategoriami Kowaliowa Michnik nazwał ludźmi „z ogrodu zoologicznego, z szaleńczym kompleksem rosyjskim"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Siergiej Kowaliow, dysydent został w maju 2001 roku człowiekiem „Gazety Wyborczej". Kowaliow w 1968 roku założył Grupę Inicjatywną dla Obrony Praw Człowieka w ZSRR. Za swoją działalność trafił na 8 lat do obozu pracy, a później do więzienia. W 1986 roku, na fali pierestrojki, pozwolono mu wrócić do Moskwy. Kowaliow nadal aktywnie walczył o prawa człowieka, był członkiem m.in. słynnego stowarzyszenia Memoriał. Po upadku ZSRR był deputowanym do rosyjskiej Dumy, zakładał partię Wybór Rosji, przez pewien czas doradzał prezydentowi Borysowi Jelcynowi. W 1995 roku wykonał heroiczny gest i został dobrowolnym zakładnikiem grupy czeczeńskich terrorystów pod wodzą Szamila Basajewa, okupującej szpital w Budionnowsku. Sergiej Kowaliow trzykrotnie było nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla. Jest więc mężnym i godnym szacunku człowiekiem.

Człowiekiem „Gazety Wyborczej" został w uznaniu za te zasługi, za konsekwentną obronę praw człowieka oraz wspieranie budowy społeczeństwa obywatelskiego. Wcześniej człowiekiem Gazety został Wacław Havel.

Na cześć Kowaliowa laudacje wygłosił wówczas ówczesny premier Polski Jerzy Buzek. Mówił, że Kowaliow ujawnia zbrodnie przeciw ludności cywilnej w Czeczenii, ostrzega, że Rosja stacza się ku dyktaturze. Było to w roku 2001. Ten sam Buzek w roku 2011 cenzuruje w Parlamencie Europejskim wystawę poświęconą katastrofie smoleńskiej.

Biorąc pod uwagą niezwykłą dynamikę relacji polsko-rosyjskich, zwłaszcza po 10 kwietnia, kiedy zaczęła się ponoć nowa jakość tych relacji, czyli przyjaźń, można było chyba spodziewać się częstej obecności Siergieja Kowaliowa na łamach tego pisma, a także innych dysydentów wcześniej tak hołubionych przez środowisko „Gazety".

Pamiętam, zaraz po 10 kwietnia 2010 roku, niekoniecznie w „Wyborczej", konieczność nowego otwarcia głosił ś.p Arcybiskup Życiński, a bardzo popularny w Rosji Daniel Olbryski, dokonał oceny zachowania pułkownika Putina 10 kwietnia w Smoleńsku. Stwierdził, że Putin nie grał a przeżywał, bo on się na tym zna. Początek przyjaźni ogłosił też Tomasz Turowski na antenie rosyjskiego radia. Głosu Kowaliowa oraz innych dysydentów nie usłyszałem wówczas. W maju 2010 opublikowali oni list, który wydrukowała „Rzeczpospolita" zaniepokojeni przebiegiem śledztwa. Podpisali go  między innymi Natalia Gorbaniewska, Wiktor Fajnberg, Włodzimierz Bukowski. Premier Tusk nie podzielił ich opinii. Uznał, że śledztwo w sprawie katastrofy „jest  najbardziej otwartym i z największym dostępem do informacji". Nie mogła dotrzeć do polskiej opinii publicznej opinia wolnych Rosjan, że w Rosji wszystko jest możliwe. Skoro wyleciały w powietrze bloki mieszkalne w podejrzanych okolicznościach przez wojną w Czeczenii, skoro był Biesłan, zabójstwo ponad 200 dziennikarzy w „demokratycznej Rosji", Politowska, Litwinienko itd.,  to dlaczego katastrofa w Smoleńsku, nie ma się wpisać z rejestr tych niewyjaśnionych do dzisiaj zdarzeń.  To, co dzieje się z tym śledztwem skłania jednoznacznie do wpisania tego wydarzenia do tego rejestru swoistych arcydzieł dezinformacji. Polaków myślących kategoriami Kowaliowa o dzisiejszej Rosji, i widzących niebezpieczeństwo staczania się Polski w stronę standardów politycznych w niej panujących, Adam Michnik nazwał ludźmi „z ogrodu zoologicznego, z szaleńczym kompleksem rosyjskim". Na „szaleńczy kompleks rosyjski" cierpi zatem spora grupa rosyjskich dysydentów, w tym człowiek tej Gazety z roku 2001. Ciekawe.

Wracając do Kowaliowa, warto przytoczyć inne jego opinie.  W marcu 2008 roku Kowaliow zauważył, że obecny ustrój w Rosji przypomina zmodyfikowany i przystosowany do obecnych czasów system sowiecki bo jego fundamentem jest kłamstwo. Jelena Bonner zmarła niedawno żona Sacharowa nazwała system Putina „zmodernizowanym stalinizmem".

Podczas „Okrągłego Stołu" dysydentów w Polsce w 2008 roku, ostrzegał on wraz z innymi uczestnikami tego spotkania, przed rosyjską ekspansją i finlandyzacją Europy. Członek warszawskiego ośrodka „Karta" Zbigniew Gluza zadał wówczas Kowaliowowi pytanie : „Jak pomóc rosyjskim demokratom?" Kowaliow odpowiedział:

Nam nie trzeba pomagać, lecz sobie, bo antydemokratyczna Rosja zagraża całej Europie. Rosyjski imperializm i europejski konformizm tworzy niebezpieczną mieszankę.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych