Dwa tysiące osób wzięło udział w 5. marszu zwolenników autonomii dla Śląska w Katowicach.
Dużo? Mało? Raczej mało jak na propagandowe i finansowe wsparcie, które otrzymuje RAŚ (w Polsce nieprzyjaciół Polski wspiera się często szczerze i z całego serca). Na majowym, niemal całkowicie pominiętym przez media, Marszu dla Życia i Rodziny w Warszawie było dwa razy tyle.
Ale powodów do smutku nie brakuje. Bo jednak znalazły się dwa tysiące osób, które zechciały spędzić sobotnie popołudnie z facetem, który mówi, że "jego ojczyzną nie jest Polska".
Polska jest naszą ojczyzną, Polska jest dla nas najważniejsza, i dlatego takie marsze bolą. I rodzą obawy, co będzie dalej.
Na szczęście dziś jakby odrobinkę mniej tych porażających chichów-śmichów, których istotą jest radość, że polskość się cofa. Chichów-śmichów, które są najwymowniejszym dowodem na realny kryzys polskości.
Kryzys w jakiejś mierze już zdiagnozowany przez nieocenioną dr Barbarę Fedyszak-Radziejowską. Kryzys oparty na celowo zaniżonej samoocenie Polaków. Polska poniżona, oskarżana, pozbawiona tradycji romantycznej i dumy z historii i kultury jest Polską nieatrakcyjną także dla samych Polaków. Więc wielu od polskości ucieka, bo "narodowość śląska" czy - w przypadku wielu emigrantów - niemieckość - dają większy prestiż i wyższą samoocenę.
Kluczem do złamania RAS-ia jest więc odbudowa polskiej tożsamości zbiorowej, opartej na wspólnocie wartości, na tym, co najlepsze w naszych dziejach, a czego jest bardzo wiele, z Powstaniami Śląskimi na miejscu znaczącym. Polska Jakuba Wojewódzkiego nie jest atrakcyjna dla nikogo, ponieważ jest Polską komicznie wtórną. Polska Jagiellonów, Polska Powstań, Polska walki, oporu i wierności - ma w sobie wielkość, i może fascynować. Tylko taka Polska może fascynować.
I niestety, przepraszamy za tak twardy wtręt polityczny, trzeba czekać na zmianę władzy, a tym samym zmianę klimatu społecznego. Wspierając RAŚ premier Tusk potwierdza niestety, że wrócił do optyki z ankiety "Znaku" z 1987 roku, gdy deklarował, że "polskość to nienormalność". Ktoś, kto polskość uważa za normalność, RAS-ia się boi, bo RAŚ polskości wypowiedział wojnę.
Jaki sygnał płynie dziś z Warszawy - z mediów, od ośrodków władzy - do tych mieszkańców Śląska, którzy czują się - jako Polacy - zaniepokojeni, a nawet zastraszeni działalnością RAŚ? Płynie przekaz lekceważenia, braku zainteresowania, a nie wsparcia.
No i jednak działalność RAŚ to spełnienie marzeń ośrodków/państw źle życzących Polsce. Ileż pól do rozegrania, do użycia, do dofinansowania. ABW powinna zająć się tym kontekstem, a nie Antykomorem.pl.
Ale RAŚ może też przeminąć z wiatrem szybciej niż nam się wydaje. Dziś jako wspólnota znajdujemy się w wyjątkowym dołku, marnując czas, pogrążając się w samonienawiści, likwidując międzypokoleniowy przekaz kulturowy. Ale ta fala kiedyś się odwróci, bo to przecież droga donikąd, a wspólnota nie może działać zbyt długo przeciw swoim podstawowym interesom.
Dopóki się nie odwróci, trzeba alarmować, trzeba stawiać opór, a przede wszystkim - trzeba się organizować. Choćby było nas niewielu.
Może widok Katowic bez jednej biało-czerwonej flagi kogoś otrzeźwi?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/116084-pilnuj-polski-moze-widok-katowic-bez-jednej-bialo-czerwonej-flagi-kogos-otrzezwi-spelnienie-marzen-osrodkow-zle-zyczacych-polsce