"Odpolitycznienie mediów się nie udało" - stwierdził w marcu szef Krajowej Rady Jan Dworak, i dziś nie sposób oprzeć się wrażeniu, że po wypowiedzeniu tych słów poczuł ulgę. Bo już nie trzeba udawać.
I już nie udają. A nawet czerpią z najlepszych wzorów. Tak jak władza ostentacyjnie awansowała po Smoleńsku szefa BOR, tak władze mediów publicznych ostentacyjnie zdjęły z anteny ostatni pozór pluralizmu W CAŁYCH MEDIACH ELEKTRONICZNYCH (wyjąwszy media o. Rydzyka), czyli "Warto Rozmawiać". A teraz zdymisjonowały szefa TVP Kultura Krzysztofa Koehlera, którego grupa twórców broni w liście otwartym do "Rzeczpospolitej", pytając:
1. Dlaczego Krzysztofa Koehlera, który w okresie kryzysu, gdy budżet TVP Kultura zmniejszył się trzykrotnie, wręcz uratował kanał przed unicestwieniem, odwołano w sposób podważający jego doświadczenie i zasługi dla ocalenia misji mediów publicznych?
2. Jaka i kiedy została przyjęta przez zarząd TVP SA koncepcja TVP Kultura i czym różni się ona od poprzedniej?
3. Dlaczego nowa koncepcja nie była konsultowana ze środowiskami twórczymi i dlaczego nie została ogłoszona publicznie?
4. Dlaczego nowego dyrektora TVP Kultura powołano tak pospiesznie, bez konkursu ani nawet konsultacji? Dlaczego powołano go bez publicznego przedstawienia autorskiej koncepcji zmian w TVP Kultura?
W sumie - już bardzo, bardzo blisko do takiego kształtu mediów publicznych, jaki ostatni raz widzieliśmy za czasów Roberta Kwiatkowskiego.
Bo przecież oskarżana o wszystko co najgorsze prawica, mająca w ostatnich latach epizodyczne i ciągle niestabilne wpływy w mediach publicznych (prezesi TVP Wildstein, Urbański, Orzeł), jedynie pluralizowała telewizję i radio, i to w stopniu nader skromnym.
Nie było momentu, w którym rzecznicy ancien regimu nie zachowywaliby bardzo znacznych, często wręcz większościowych wpływów w mediach publicznych. Prawicę od zawsze zwalcza też aparat techniczno-biurokratyczny, uważający postkomunistów, a częściowo ludzi UD, za "naturalnych właścicieli mediów publicznych".
Nieliczne programy-wysepki prawicy prawie zawsze miały pod górę, nie mogły liczyć na pieniądze, promocję czy wsparcie. Mogły za to liczyć na ciepły oddech red. Kublik, stosującej metody - jakby to napisać, żeby nie być ciąganym po sądach, bo mam trójkę małych dzieci i nie mam czasu - znane z czasów dawniejszych, włącznie z budową sieci Tajnych Informatorów wewnątrz redakcji.
Do tego wielu formalnych nominatów prawicy po zdobyciu biurek pragnęło nie zmiany, a uznania ze strony salonu. Skutkiem były decyzje tak kuriozalne jak udział TVP w akcji nominalnie pro-frekwencyjnej pt. "Idź na wybory. Zmień Polskę", faktycznie akcji wzywającej do obalenia rządów PiS. A gdy Krzysztof Czabański próbował naprawdę oczyścić Polskie Radio m. in. z byłych pracowników cenzury i innych - nie istniejących już - instytucji władzy ludowej, wypowiedziano mu wojnę na śmierć i życie.
No i czy możemy dziś wyobrazić sobie, że obecna ekipa robi coś analogicznego do zatrudnienia na pluszowych warunkach - przez prezesa Urbańskiego - Tomasza Lisa? Ruch iście masochistyczny, do dziś pozostający dla mnie intelektualną tajemnicą, ale ruch wykonany. Przez tego Urbańskiego, który i mnie zatrudnił, co zachowuję we wdzięcznej pamięci.
Dziś układ już prawie domknięty. Dział informacji w telewizji publicznej skutecznie zbliża się do formatu pudelka.pl, nadzorcy z Woronicza recenzują już nie tylko pracę poszczególnych redakcji, ale nawet pracę poszczególnych reporterów, a publicystyka rozważa, "czy urzędnicy pracują dobrze" - dochodząc do nonkonformistycznych wniosków, że pracują źle. Tak to wygląda, z wyjątkiem oczywiście red. Lisa, który dopracowuje format zwany potocznie "czterech na jednego", bliski niektórym formatom amerykańskim (Kuba i Wenezuela to też Ameryka).
A przecież, w sytuacji niemal całkowitego braku pluralizmu w mediach prywatnych, jest szczególnym obowiązkiem mediów publicznych dbałość o to, by głos prawicy był słyszalny.
Czy Jan Dworak, Juliusz Braun i inni tego nie widzą? Ależ oczywiście widzą. I chyba mają problem. Bo jak dotarło do moich uszu, obiecują różnym rozmówcom rozwijanie pluralizmu, ale... po wyborach! Do wyborów trzeba, mówią w domyśle, zacisnąć zęby.
Dobry ten nasz pan, prawda? Jak już zagwarantuje sobie władzę, to kto wie, może pozwoli na krytykę własnej osoby.
Oczywiście, do czasu następnych wyborów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/116033-juz-blisko-do-takiego-ksztaltu-mediow-publicznych-jaki-ostatni-raz-widzielismy-za-czasow-kwiatkowskiego
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.