Wraz z przesuwaniem się PO w lewo, język agresji wobec opozycji będzie narastał

PAP
PAP

Platforma Obywatelska chce jeszcze przed wyborami zająć się ustawami światopoglądowymi, w tym ustawą o związkach partnerskich oraz o in vitro. Kolejny dowód, że PO szuka dziś głosów przede wszystkim na lewicy. Na prawo już raczej nie znajdzie, ponieważ elektorat PiS - choć mniejszościowy - jest wyjątkowo scementowany.

Pytanie, czy manewr w lewo nie grozi Platformie utratą głosów na prawej flance. Otóż dziś nie grozi, ponieważ skrętowi w lewo towarzyszy wzmacnianie "kordonu sanitarnego" wokół PiS. To dlatego nawet drugoszeregowy poseł PO Paweł Olszewski pozwala sobie na stwierdzenie - po publikacji "Białej księgi" - że "sędzia, który skierował Jarosława Kaczyńskiego na badania, miał rację" (do tej pory mówił tak tylko Niesiołowski). Wraz z przesuwaniem się PO w lewo, język agresji będzie narastał. Po to, by żaden z konserwatywnych wyborców PO nawet nie pomyślał o zmianie barw.

Metoda "na kordon" wygląda na dość skuteczną, bo politykom pomagają niemal wszystkie media. Pomagają do tego stopnia, że - według sondażu "Newsweeka" - aż 43 proc. badanych zgadza się ze stwierdzeniem, iż w Polsce zagrożona jest wolność słowa. Zgadzają się, choć przecież niemal codziennie słyszą zapewnienia, że to tylko rojenia grupki ekstremistów.

Do tego "prezydęcji" (copyright Ziemkiewicz) będzie do wyborów więcej, a nie mniej.

Sytuacja opozycji jest więc w sumie bardzo trudna, a tymczasem letni start kampanii trudno uznać za udany.

PiS stara się zmiękczyć swój wizerunek sięgając po konteksty kobiece, ale mam poważną wątpliwość, czy kurs na otoczenie Jarosława Kaczyńskiego młodymi aktywistkami przyniesie coś więcej niż parę internetowych notek o "Angelinie Jolie PiS-u". I czy na dłuższą metę nie jest wizerunkowo niebezpieczny, bo przecież już dziś brzmi lekko infantylnie. Do tego wybór miejsca ostatniego "eventu" - hotelu Hilton - zastanawia, zwłaszcza w kontekście kolejnych alarmów partii w sprawie drożyzny. Można odnieść wrażenie, że ktoś tam na górze partii jest w zupełnie innym nastroju niż większość wyborców. Które to zjawisko już widzieliśmy w czasie kampanii prezydenckiej.

"Afery" wokół wystąpień ojca Tadeusza Rydzyka i Zbigniewa Ziobro zostały sztucznie rozdęte, ale jednak pretekstów dostarczył PiS. Co więcej, w wyniku sporu szefa sztabu Tomasza Poręby ze Zbigniewem Ziobro narobiono takiego zamieszania, że w sumie nie wiadomo, czy szef sztabu jest pierwszym po Bogu, czy też nie jest. A w czasie kampanii szef sztabu bez autorytetu daleko nie zajedzie.

Nie widać też czytelnego przesłania, z którym opozycja chce pójść do wyborów. Zauważalne wyciszanie tematu Smoleńska miałoby sens, gdyby opozycja miała w zanadrzu kilka innych nośnych haseł, skutecznie podbijających centrum. Dziś tych haseł nie widać; widać za to intuicyjny, ale raczej nieprzemyślany, powrót do niektórych tonów kampanii prezydenckiej. Wszystko to jednak dość rozmyte, blade, niespójne. I skutecznie niszczone medialnymi wpadkami. Może już lepiej "pójść w Smoleńsk"? Przynajmniej będzie brzmiało autentycznie, a i energii społecznej będzie więcej.

Jeżeli opozycja myśli poważnie o rzuceniu wyzwania partii rządzącej już w czasie najbliższych wyborów, coś powinna w swoim działaniu zmienić. Zwłaszcza, że tak często bije na alarm, wciskając czerwony guzik.

Skoro z Polską jest tak źle, to trzeba od siebie dużo wymagać.

PiS jest to winien także swoim wyborcom, którym codziennie spadają na głowę wiadra anty-opozycyjnej propagandy. W zamian za dzielność wyborcy Ci dostają wrażenie, że oglądają film, który już widzieli. Film z dobrze znanym finałem.

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych