Zbigniew Ziobro w rozmowie z Wirtualną Polską zaprzecza plotkom, według których działa na szkodę PiS i chce, by jego partia przegrała wybory.
Na pytanie, czy chce, żeby PiS przegrało wybory, europoseł odpowiada:
Tak twierdzi Radosław Sikorski, który jest znanym fanem PiS i trzyma kciuki za nasze zwycięstwo. (...) Szef MSZ, który współkieruje kampanią PO, specjalnie rozpuszcza takie plotki, które potem powtarza "Gazeta Wyborcza", a robi to kierując się dobrem Platformy, a nie PiS. Wykorzystując dawne wpływy, usiłuje rozgrywać PiS od wewnątrz. Nie uda mu się jednak wywołać konfliktu w partii, ani też zakneblować ust polskim europosłom. Będziemy wciąż mówić w Strasburgu o kwestiach fundamentalnych dla wolności słowa i demokracji w Polsce.
Pytany, dlaczego wobec tego jego środowe wystąpienie na forum europarlamentu spotkało się z krytyką ze strony PiS, Ziobro odpowiada:
Najlepszą miarę tego, czy wystąpienie było dobre czy nie, jest to, jaki stosunek mają do niego politycy Platformy Obywatelskiej. Moje słowa spotkały się z wielką niechęcią z ich strony, gdyż poruszyłem sprawy, które są bardzo niewygodne dla Donalda Tuska. Sądzę, że wściekłość PO nie jest powodem do zmartwienia dla Prawa i Sprawiedliwości. Natomiast jeżeli PiS zgodzi się na bajkę Platformy, która mówi, że nie można jej krytykować w czasie prezydencji, bo to szkodzi Polsce - wtedy na pewno nie wygra wyborów...
Na uwagę, że wystąpienie prof. Ryszarda Legutki było znacznie łagodniejsze od jego wystąpienia, były minister sprawiedliwości odpowiada:
Nie mogę się z tym zgodzić. Co do treści - w wielu miejscach - było nawet mocniejsze. To było akademickie wystąpienie co do formy. Żaden z nas w ostrości wypowiedzi nie dorówna słowom prof. Bronisława Geremka, który jako europoseł atakował rządy PiS i premiera Jarosława Kaczyńskiego w PE w Strasburgu.
Ziobro twierdzi również, że swoje wystąpienie konsultował "z kimś ważniejszym w partii" od niego.
Pytany z kolei, czy Parlament Europejski jest miejscem na "wojnę polsko-polską", Ziobro odpowiada:
To pytanie jest dowodem na to, że również pani uległa manipulacjom Platformy. Politycy tej partii są dużymi kłamczuszkami, którzy mówią Polakom nieprawdę, że politycy z jednego kraju nie toczą w Strasburgu ze sobą sporów. Jest dokładnie odwrotnie. Podczas każdej prezydencji dochodziło do tego rodzaju krytycznych wystąpień przedstawicieli opozycji z kraju, który premier akurat przewodniczył UE. To reguła. Kanclerz Niemiec Angela Merkel musiała się tłumaczyć przed liderem socjalistów Martinem Schulzem, Tony Blair stoczył bitwę z konserwatystami, a najbardziej brutalna konfrontacja miała miejsce między premierem Włoch Silvio Berlusconim, a jego kolegami z włoskiej lewicy, którą zakończyły jego słowa pod adresem szefa socjalistów, którego nazwał "kapo z obozu koncentracyjnego". Słowa te z PE obiegły potem cały świat. Na tym tle oraz ostatnich brutalnych ataków socjalistów węgierskich na premiera Węgier Wiktora Orbana, który przekazywał Tuskowi prezydencję, to czego doświadczył Donald Tusk ze strony posłów PiS, to było potraktowanie absolutnie lajtowe.
A pytany, czy naraził reputację kraju na szwank, Ziobro odpowiada, że "prawdziwym obciachem dla Polski jest wyrzucenie z pracy kilkudziesięciu dziennikarzy mediów publicznych, telewizji i radia, tylko dlatego, że byli krytyczni wobec rządu":
Obciachem jest wymuszanie przez rząd na brytyjskim właścicielu "Rzeczpospolitej" zmiany kierownictwa redakcji, gdyż było krytyczne wobec aktualnej władzy Platformy w Polsce. Obciachem wreszcie jest wysyłanie o 6 rano do studenta anglistyki ośmiu uzbrojonych funkcjonariuszy, by zastraszyć jego i innych internautów za to, że śmieją się w internecie z nieudolności rządu. Za te wydarzenia, które w Europie rzeczywiście są obciachem w Strasburgu powinien się czerwienić Donald Tusk, bo za nie odpowiada. Nie zaś ci, którzy przywołują, by bronić fundamentalnej europejskiej wartości - wolności słowa i wolności mediów.
Ziobro dodaje, że za rządów PiS - nawet jeśli dziennikarze w mediach publicznych tracili pracę - to nie było to zjawisko masowe:
W tej chwili za jednym zamachem wyleciało kilkudziesięciu dziennikarzy, których programy cieszyły się bardzo dużą oglądalnością. Zresztą, jeżeli takie przypadki miały miejsce, zadaniem ówczesnej opozycji powinno być publiczne podniesienie tego tematu. W mediach publicznych powinno być miejsce dla dziennikarzy, którzy wyrażają różne poglądy, przypominam, że to za czasów PiS, posadę w TVP otrzymał Tomasz Lis, niezwykle niechętny i krytyczny wobec naszej formacji, zaś PO wyrzuciła z telewizji konserwatywnych, niezależnych publicystów, takich jak redaktor Bronisław Wildstein czy Rafał Ziemkiewicz.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/115760-ziobro-prawdziwym-obciachem-jest-wyrzucenie-kilkudziesieciu-dziennikarzy-tylko-dlatego-ze-byli-krytyczni-wobec-rzadu
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.