Widać już wyraźnie, że obóz rządzący chce użyć prezydencji do wzmocnienia swego neogierkowskiego przekazu. Jednocześnie ma ona służyć do ograniczania możliwości prowadzenia politycznego sporu – każda krytyka będzie uznana za działanie przeciw interesowi Polski. Niezbędnym warunkiem sukcesu wyborczego PO jest monopol informacyjny. Sprzedaż "Rzeczpospolitej" jako akt towarzyszący "przejęciu przewodnictwa w Europie" dobrze wpisuje się w tę strategię.
- pisze w "Rzeczpospolitej" socjolog, prof. Zdzisław Krasnodębski. Jego zdaniem, prezydencja Polski jest ostatnią, no może przedostatnią deską ratunku dla rządu Donalda Tuska, którego trwanie jest w interesie europejskich potęg.
Wielka feta, jaką urządziły w Polsce niemal wszystkie media z okazji przejęcia przez Polske przewodnictwa w Radzie UE, potwierdzają to przekonanie. Ten medialny cyrk jest niewspółmierny do rzeczywistego znaczenia naszej prezydencji. Decyzje o losach UE zapadają zupełnie gdzie indziej:
W Europie nikt nie sądzi, aby kierowanie przez sześć miesięcy Radą Unii Europejskiej oznaczało per se podejmowanie zasadniczych decyzji i miało decydujący wpływ na losy Europy. Kraje sprawujące prezydencję mogą lepiej lub gorzej organizować liczne europejskie konferencje. Wszyscy wiedzą, że prawdziwa władza jest gdzie indziej – gdzieś pomiędzy instytucjami europejskimi a Berlinem i Paryżem.
Dowodzą tego także studenci prof. Krasnodębskiego z Uniwersytetu w Bremie:
Dla spokoju mego umiarkowanie eurosceptycznego sumienia spytałem studentów europeistyki w Bremie, jakie są najważniejsze osiągnięcia prezydencji węgierskiej. Zapadła cisza. Zapytałem więc o prezydencję czeską. Student z Czech przypomniał instalację w PE, która wywołała wiele kontrowersji, oraz fakt, że w trakcie czeskiej prezydencji nastąpiła ambarasująca zmiana rządu. Poza tym, jak powiedział, Czesi zajmowali się polityką wschodnią, ale – jak przytomnie zauważył – była to tylko realizacja i kontynuacja ogólnej polityki Unii. O prezydencję słoweńską już nie pytałem. Bo nikt już o niej nie pamięta.
Ci studenci nie różnią się od większości Europejczyków w swoim obojętnym nastawieniu do prezydencji, którą w Polsce zaprzyjaźnione z PO media, czyli niemal wszystkie, traktują tak, jakby jej sprawowanie przez Polskę oznaczało, że dostaliśmy zbiorowego Nobla lub zostaliśmy zbiorową Miss Świata.
Bulwersująca w istocie wypowiedź holenderskiego europarlamentarzysty podczas debaty po wystąpieniu polskiego premiera w PE uświadomiła nam boleśnie, z czym wciąz kojarzyć sie może niektórym Polska:
Proszę sobie wyobrazić, że nie z niesamowitym rozwojem gospodarczym pod rządami PO, superszybką koleją, najlepszymi w Europie autostradami, nowoczesnym przemysłem elektronicznym, innowacyjnością, świetnymi uniwersytetami, lecz z biedą, a także przestępczością. Faktem bowiem jest, że Polska rozwiązywała kwestię bezrobocia i niezadowolenia społecznego, eksportując tanią siłę roboczą za granicę. Teraz – jak pokazuje przykład Holandii – ten eksport napotyka coraz większy opór.
Polska prezydencja rozpoczęła się w ważnym dla UE momencie. Dania przeforsowała swój pomysł przywrócenia kontroli na swoich granicach. A Grecja otrzymała kolejną transzę eurowsparcia.
Przy tej ostatniej okazji Jean-Claude Juncker ogłosił, że suwerenność Grecji właśnie się skończyła, co w niemieckich mediach było przez chwilę wiadomością numer jeden, spychając na dalszy plan ewentualne informacje o dalszych fantastycznych sukcesach ekipy Tuska.
W tygodniku "Focus" Juncker wyznał otwarcie, iż "prawdą jest, że suwerenność Grecji zostanie w ogromnym stopniu ograniczona". Jego zdaniem sprzedaż greckiego majątku powinna zostać przeprowadzona przez kontrolowane przez UE powiernictwo. Unia wyśle też ekspertów, by zajęli się ściąganiem podatków i zapewne w ogóle zarządzeniem Grecją. Tak więc nawet wyprzedaży swego majątku Grecy nie będą mogli dokonać sami, a Unii Europejskiej przybył kolejny protektorat – obok Kosowa i Autonomii Palestyńskiej.
Daje do myślenia, jak dzisiaj w Europie mozna łatwo stracić suwerenność - przestrzega prof. Krasnodębski.
Jak więc zostanie zapamiętana polska prezydencja?
Zapewne mniej lub bardziej sprawnie uda się przeprowadzić liczne spotkania, nawet jeśli zabrakłoby truskawek i bączków. Premier ma rację: damy radę. Daliśmy radę z katastrofą smoleńską, więc i prezydencja nam niestraszna.
Bar, źródło: rp.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/115759-prof-krasnodebski-premier-ma-racje-damy-rade-dalismy-rade-z-katastrofa-smolenska-wiec-i-prezydencja-nam-niestraszna
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.