Jak przebiegała akcja "ratunkowa" w Smoleńsku. Kto biegał w białych fartuchach 3 minuty po katastrofie?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Karetki wjeżdżające 10.04.2010 r. na teren lotniska w Smoleńsku. Fot. PAP/EPA
Karetki wjeżdżające 10.04.2010 r. na teren lotniska w Smoleńsku. Fot. PAP/EPA

Słusznie zauważył bloger Nurni pewną zasadniczą niespójność w dwóch wersjach wydarzeń w pierwszych minutach po katastrofie rządowego TU-154M.

Wspomina on relację Marcina Wierzchowskiego, urzędnika z kancelarii prezydenta, który 10 kwietnia czekał na smoleńskim lotnisku na polską delegację. Jak mówił, po dojechaniu samochodem ambasadora w pobliże miejsca upadku samolotu, zobaczył kilku ludzi biegnących w tę stronę ubranych w białe fartuchy założone na marynarki.

Nie mam powodów, by nie wierzyć Wierzchowskiemu. Taki opis wydarzeń przedstawił mi ponad rok temu, to samo zeznał w wojskowej prokuraturze, później powtarzał to kilkakrotnie publicznie.

Mam za to powody – i to całe mnóstwo – by nie wierzyć Rosjanom, albo raczej zastanawiać się nad dziesiątkami kreowanych przez nich niejasności wokół Smoleńska.

Bo jak to jest możliwe, że Wierzchowski widział lekarzy 2-3 minuty po katastrofie, skoro oficjalny raport MAK podaje, że pierwsza ekipa ratunkowa przybyła na miejsce o 10:58? Jedyne wytłumaczenie jest takie, że pracownik kancelarii prezydenta nie widział lekarzy, ale kogoś innego ubranego w lekarskie kitle (nie chcę snuć domysłów, kogo).

Jeśli jest mniej spiskowe wytłumaczenie, chciałbym je poznać.

W ogóle ciszę ze strony polskich władz w kwestii akcji ratunkowej uważam za skandaliczną. Nawet jeśli mamy pewność, że doszło do katastrofy, w której w jednej chwili zginęli wszyscy pasażerowie Tupolewa, powinniśmy domagać się – nie akceptować, nie milczeć, ale głośno i twardo domagać się – od Rosjan wyjaśnień: dlaczego akcja "ratunkowa" przebiegała tak skandalicznie, ile jednostek ratunkowych było na lotnisku, dlaczego odpowiednich służb nie zawiadomiono od razu, dlaczego pierwsza karetka pojawiła się na miejscu tragedii dopiero 17 minut po zdarzeniu, kto biegał w białych kitlach 3 minuty po katastrofie?!

To wszystko nie są imaginacje Antoniego Macierewicza, ale dane (bo trudno w tym przypadku mówić o faktach) z raportu MAK, przekazane światu przez samych Rosjan. Każdy może sobie je sprawdzić (strona 102 polskiego tłumaczenia).

A fakt, że naszego rządu to nie rusza jest żałosny i nie mieści się w głowie.

 

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych