Parlament Europejski głosuje dziś nad rezolucją, która zwiększa ograniczenie emisji gazów cieplarnianych do 2020 roku. Jak pisze „Rzeczpospolita", rząd Donalda Tuska czeka trudne zadanie – obronić Polskę przed większą redukcją emisji dwutlenku węgla, niż zapisane zostało w unijnej strategii klimatycznej.
W projekcie rezolucji, którą dziś ma się zająć Parlament Europejski, jest zapis wzywający Komisję „do jak najszybszego – najpóźniej do końca 2011 r." – przedstawienia propozycji, która zwiększałaby redukcję emisji gazów cieplarnianych do 30 proc. w 2020 r. Obecnie każdy kraj w Unii ma obowiązek zmniejszyć emisję o 20 proc.
To i tak przepisy zagrażające wielu polskim zakładom, opierającym się na energii pozyskiwanej z węgla. Zwiększenie redukcji do 30 procent mogłoby mieć już katastrofalne skutki.
Piotr Semka komentuje w „Rzeczpospolitej":
Postulat tworzenia niskoemisyjnej gospodarki stał się w ostatnich latach dla wielu rządów ideologicznym fetyszem. Dlatego, niezależnie od racji i argumentów, można się spodziewać, że za nasz opór będziemy wysłani na ekologiczną „ławkę wstydu". Zapewne znów usłyszymy, że postawa Polski rzuca się cieniem na wizerunek Europy jako lidera walki ze zmianami klimatu. Nie powinniśmy się jednak tym zbytnio przejmować.
Rząd Donalda Tuska słusznie sięgnął po weto – instrument, który za rządów Jarosława Kaczyńskiego opozycja egzorcyzmowała jako antyeuropejską donkiszoterię. Owszem, weto jest absolutną ostatecznością, ale i najbardziej skutecznym wezwaniem do zrozumienia czyjejś racji, gdy umyka ona z pola widzenia większości unijnej.
Premier Tusk nie tak dawno deklarował, że prezydencja to nie jest moment, żeby załatwiać nasze interesy. Jak tę niebezpiecznie brzmiącą maksymę polski rząd wcieli teraz w życie? Minimum, czego należy oczekiwać, to wynegocjowanie kompromisu między interesem tych, którzy z węglem się już dawno pożegnali, a tych, którzy wciąż muszą polegać na czarnym złocie.
Ekipa Tuska bije rekordy sondażowej popularności w kraju, jednak dopiero sukces w ważnej dla Polski europejskiej sprawie będzie realnym sprawdzianem jej politycznych umiejętności.
Jak wynika z naszych informacji, rząd zdecydował się na walkę z redukcją emisji CO2 w ostatniej chwili. Trzy i pół roku przespał. Dopiero 29 kwietnia odbyło się spotkanie w kancelarii premiera, na którym eksperci zaprezentowali analizę konsekwencji gospodarczych dla Polski spowodowanych wejściem w życie nowego systemu handlu emisjami CO2.
Szef Rady Gospodarczej przy premierze Jan Krzysztof Bielecki zaprosił wówczas członków prezydium Społecznej Rady Narodowego Programu Redukcji Emisji prof. Michała Kleibera i prof. Krzysztofa Żmijewskiego. Rada NPRE jest ciałem powołanym przez wicepremiera Waldemara Pawlaka.
Na kwietniowym spotkaniu eksperci podkreślali, że regulacje unijne w zakresie handlu emisjami będą miały zasadniczy wpływ na kształt budżetu państwa od 2013 roku.
To eufemizm, bo wejście w życie przepisów o emisji dwutlenku węgla będzie oznaczać gigantyczne kłopoty polskiej gospodarki – od podwyżki cen prądu o kilkadziesiąt procent, poprzez automatyczną inflację po upadek całych sektorów – hutniczego czy cementowego, co spowoduje znaczący wzrost bezrobocia.
Dopiero po tym spotkaniu, tuż przed upływem terminu zgłaszania wątpliwości, rząd zdecydował się zaprotestować przeciw większym redukcjom.
Pytanie brzmi, czy gabinet Donalda Tuska zechce ryzykować opinię konfliktowego i dbać o polskie interesy, czy też pozostawi trudną kwestię CO2 na czas prezydencji Danii, rezygnując z wykorzystania naszego przewodnictwa w Unii.
znp, rp.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/115678-trzy-i-pol-roku-spalismy-czy-rzutem-na-tasme-obronimy-polska-gospodarke-i-przeciwstawimy-sie-zabojczej-dla-nas-redukcji-co2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.