W "Uważam Rze" wart odnotowania wywiad Piotra Zaremby z posłem Ludwikiem Dornem. Dorn - "przyjaciel ludu pisowskiego", jak o sobie mówi, tłumaczy m. in. dlaczego sięgnął po konwencję happeningu i groteski - między innymi organizując wiece „w obronie matoła", a wczoraj - happening wymierzony w Kubę Wojewódzkiego:
(...) obserwując PO mam poczucie groteski, a w każdym razie głębokiej niepowagi ośrodka rządzącego. I coraz większego rozchodzenia się rzeczywistości przedstawianej i rzeczywistości rzeczywistej. Apelowałem do showmanów, aby z tego korzystali. Jeśli nie korzystają, robię to sam. Jestem z pokolenia 68, które śmiało się z Monty Pythona i Salonu Niezależnych. Jak słyszę o walce straży miejskiej w Warszawie z kwiatami, od razu widzę oczami duszy sztabową naradę u pani prezydent Gronkiewicz-Waltz, gdzie rozdawane są zadania. Równie mocno śmieszy mnie walka z nielegalnym stołkiem na ulicy albo z dowcipnymi kibicami.
Dorn zaznacza, że jest daleki od przedstawiania Polski jako Białorusi. Dodaje jednak: "ale ta władza testuje, jak daleko może się posunąć":
Weźmy przypadek nastolatka, który napisał na ścianie szkoły „J...rząd". Powinien zostać ukarany, ale za wandalizm a nie za znieważenie konstytucyjnego organu. Odbywa się komedia. Minister sprawiedliwości mówi: niech się odwołuje, pomożemy. Ale to jest dochodzenie własne policji. Przecież można policjantom kazać, by się nie wydurniali. Więc wzywam na blogu: „Zabijmy ich śmiechem".
Pytany, czy metoda happeningu nie jest kapitulacją wobec postpolityki, Dorn odpowiada:
Ktoś kto nie dysponuje potężną siłą, może się odwołać do infotainmentu, rozrywki jako formy. Ale powtarzam: nie jest mi do śmiechu, kiedy na przykład urzędniczka zostaje ukarana za obecność na wiecu Kaczyńskiego. Za dużo tu przypadków. Tyle że przyciskanie pedału patosu, porównania do Białorusi przekonuje tylko przekonanych.
Czy więc ktoś podjął świadomą decyzję, pyta Zaremba, o przykręceniu Polakom śruby?
Pewnie w sprawie kibiców komendant wojewódzki policji z Białegostoku był nadgorliwy. Ale co się stało potem? Wykreowano opowieść, jak to premier się zdenerwował i warczał na ministra Millera. Ale czy ktoś z MSWiA bądź komendy głównej zadzwonił i polecił wycofanie mandatów? Albo czy minister Miller rzucił choćby mimochodem: Jak ktoś jest nadgorliwy, to pojedziemy po premii? Nic takiego się nie stało i służby mundurowe rozumieją ten sygnał. Widzą, że kierownictwo tego rządu sobie takich akcji życzy. Taki sygnał kupują też inne służby, na przykład prokuratura.
Na uwagę, że PiS w czasie swoich rządów też nie zakładał, że wolność jest nieograniczona, Dorn odpowiada:
(...) gdyby ktokolwiek wywiesił na meczu transparent: „Dorn, tubo kacza dolej sobie łyskacza", ani komendant Bieńkowski ani ja nie zawracalibyśmy tym sobie głowy. A gdyby jakiś oficer policji podjął w tej sprawie działania, to premii za mojego ministrowania by nie dostał.
Dorn tłumaczy też szczegółowo, dlaczego wziął na cel pana Wojewódzkiego:
Ja odbieram pana Wojewódzkiego jako człowieka nieautentycznego, swoistą Dzidzię Piernik. Za moich młodych i średnich lat tak nazywano szalone czterdziesto- pięćdziesięciolatki, które zakładały białe kozaczki, wbijały się w spódniczki mini i udawały nastolatki.
(...) Premier Tusk jest człowiekiem dowcipniejszym od Wojewódzkiego, a jednak postawił na pewien typ rechotliwości, na prymitywną rozrywkę dla plebsu. Wielu może to odstręczyć, obudzić niepokój. Zamierzam podsycać ten niepokój.
Ciekawa jest także ocena Dorna zbliżającej się kampanii wyborczej. Dorn przyznaje, że walczyć będą PO i PiS. Ale:
To jest najlepiej wyartykułowany konflikt polityczny. Ale to będzie starcie o obniżonej dynamice. Coś w rodzaju wojny pozycyjnej. Każda ze stron zajęła pewien obszar i możliwe przesunięcia, jeśli coś się nie zdarzy, będą niewielkie. Owszem będzie kanonada, może nawet desant na tyły wroga.
(...) to będzie gra o tych, którzy mogą pójść do urn, ale nie muszą. Wiadomo, że około 15 procent stale na wybory nie chodzi. Z kolei 25-30 procent chodzi na nie zawsze. Reszta jest rotacyjna - raz chodzi, raz nie. Na miejscu PiS nie liczyłbym na masowy przepływ elektoratu, a na zniechęcenie tych, którzy cztery lata temu zainwestowali w Platformę, a teraz są rozczarowani. Tak zwana negatywna kampania może ich odstraszyć od urn. Oni bali się "kaczyzmu", ale teraz są niezadowoleni, bo rząd im „siadł na OFE" i zawalił wszystko, co było do zawalenia. PO próbuje ich dalej straszyć PiS-em, że ponuracy, że chcą podpalić Polskę, ale robi to bez ognia.
Wojna o nowych wyborców rozegra się natomiast, uważa Dorn, nie między PO i PiS, a między PO i lewicą.
To będzie główna rozgrywka tej kampanii, choć częściowo skrywana. Stąd z jednej strony miękki antyklerykalizm Tuska, zapowiedź rozważenia, choć po wyborach, związków partnerskich czy regulacji In vitro. Moim zdaniem ta strategia nie przyniesie większych zysków PO, a może nawet przynieść straty. Jeszcze bardziej widać tę prawidłowość w innej sferze. Następuje licytacja na luzactwo. I tu Platforma prezentuje się jak Dzidzia Piernik.
- Dlaczego?
- Bo Grzegorz Napieralski w naturalny sposób robi fotki komórką Obamie i w naturalny sposób chce zaprosić na listy panią, która tańczy na rurze. On jest po prostu Dzidzią. A minister Sikorski reklamujący portal przemawiający młodzieżowym slangiem jest nieautentyczny. I nieautentyczna jest decyzja aby zrobić z pana Wojewódzkiego twarz polskiej prezydencji. Moja akcja ma to pokazać.
Jeszcze pytanie, dlaczego Dorn nie poszedł do programu red. Lisa potykać się z Wojewódzkim:
Do redaktora Liza (copyright by R. Ziemkiewicz) poszedłbym, gdyby moim rozmówcą był minister Zdrojewski. A poczucia humoru polityków PiS nie będę oceniał. Ja na obrzeżach głównego starcia prowadzę swoje wojenki.
Dorn jednocześnie wątpi w skuteczność propagandy PO:
To byłoby skuteczne, gdyby nie skrzeczała rzeczywistość: inflacja, drożyzna. Tego w Warszawie się tak mocno nie czuje, gdzie indziej – tak. Miliony obywateli mają problemy, a słyszą od premiera: Nie popełnia błędów ten, kto nic nie robi. Nawet gorzej: premier mówi im, może bezwiednie: nie macie wyjścia, my nie musimy się starać. To mało zachęcająca pedagogika.
Cały wywiad z Ludwikiem Dornem w najnowszym numerze tygodnika "Uważam Rze".
Sil
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/115582-dorn-w-uwazam-rzejestem-daleki-od-przedstawiania-polski-jako-bialorusi-ale-ta-wladza-testuje-jak-daleko-moze-sie-posunac
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.