Dokąd nas to zaprowadzi? "Amerykańscy lotnicy nie wyzwalali tych ziem, bo one prawowicie należały do Niemiec"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Amerykańska latająca forteca B 17 z czasów II Wojny Światowej
Amerykańska latająca forteca B 17 z czasów II Wojny Światowej

"Kontrowersje wokół pomnika amerykańskich żołnierzy" - pod takim tytułem Nowa Trybuna Opolska opisuje sprawę, która dosłownie jeży włos na głowie. I pokazuje jak daleko zaszliśmy w reinterpretacji II Wojny Światowej. Jak bardzo wszystko jest plątane i mieszane, a ofiary przedstawiane są jako kaci, zaś winni mają coraz mniej poczucia winy.

NTO stwierdza,  że  w Kędzierzynie-Koźlu ma powstać pomnik żołnierzy, którzy bombardowali te ziemie w 1944 roku. Ale - uwaga - starszym mieszkańcom się to nie podoba. Co to znaczy "starsi mieszkańcy"? To wychodzi w dalszej części artykułu. Czytamy:

Upamiętnieni mają zostać żołnierze 15. armii powietrznej Stanów Zjednoczonych. W 1944 roku przeprowadzili oni kilkanaście zmasowanych nalotów na Kędzierzyn a jego celem były zakłady chemiczne produkujące m. in. syntetyczną benzynę, niezbędna dla niemieckiej armii prowadzącej wojnę na wielu frontach.

Kilkadziesiąt amerykańskich bombowców zostało wówczas zestrzelonych prze silną niemiecką obronę przeciwlotniczą.

W czym więc problem? Polska - alianci - walka z Niemcami. W czym owa "kontrowersja"? Dlaczego członkowie stowarzyszenia "Blechhammer 1944" z Kędzierzyna-Koźla, którzy  ustalili nazwiska ponad 130 żołnierzy USA i chcą postawić pomnik ku czci poległych, napotykają na problemy?

NTO opisuje:

Ale wśród starszych mieszkańców miasta ten pomysł wzbudza spore emocje.

- W 1944 roku miałem 6 lat. Gdy amerykańskie bombowce nadlatywały, uciekałem z domu w pole z kartoflami i modliłem się do Boga, żeby bomba nie trafiła w miejsce, gdzie się schroniłem - opowiada pan Walter, mieszkaniec os. Blachownia w Kędzierzynie-Koźlu, na którym znajdowały się niemieckie zakłady chemiczne. - Dla mnie Amerykanie byli wrogiem, z rąk którego zginęli moi bliscy, gdy nie uciekli z domu zburzonego przez bombę. Słyszałem już o tym pomniku i nie wiem, czy to dobry pomysł, aby go stawiać.

Pociski nierzadko spadały na zabudowania mieszkalne. W związku z tym, że Niemcy zadymiali zakłady a także dysponowali świetną obroną przeciwlotniczą, wiele amerykańskich bomb nie trafiało w cel. Z tego powodu zniszczona została wieś Stare Koźle.

Pomnik z nazwiskami poległych amerykańskcih lotników ma stanąć na osiedlu Blachownia w Kędzierzynie-Koźlu, niedaleko domu kultury. Tutejszy park już nosi imię Lotników 15. Armii Powietrznej Stanów Zjednoczonych, bo na wniosek członków stowarzyszenia "Blechhammer 1944" nazwała go tak rada miasta. Stowarzyszenie argumentuje:

 

Ci żołnierze, którzy byli zazwyczaj bardzo młodymi ludźmi, oddali swoje życie w walce z faszyzmem. Zasługują więc na to, aby uczcić ich pamięć

- przekonuje Kamil Nowak, sekretarz stowarzyszenia. Dodaje słusznie:

W miarę upływu lat zapominamy, że celem bombardować były zakłady produkujące paliwo dla celów armii hitlerowskiej a nie fabryki zabawek.

Edward Haduch, wiceprezes stowarzyszenia dodaje, że żołnierze USA walczyli tu po to, aby wojna jak najszybciej się skończyła.

Także władze miasta nie widzą w pomyśle postawienia takiego pomnika niczego "kontrowersyjnego". W czym więc problem?

Norbert Rasch, przewodniczący Mniejszości Niemieckiej na Opolszczyźnie zaznacza, że co do idei budowy pomnika nie ma zastrzeżeń. Ale zaznacza, że w nauczaniu historii trzeba być ostrożnym.

Na forum tego stowarzyszenia znalazłem wypowiedzi, że Amerykanie wyzwalali te ziemie. To nieprawda, bo prawowicie należały one do Niemiec. Jeśli nie będziemy przekręcać historii, to nie będzie ona nas dzielić, tylko łączyć

- mówi Rasch.

A więc - zastrzeżeń nie ma. To po co o tym pisze NTO? Albo są, ale  pan Rash woli mówić na okrągło. A tak w ogóle, to mówi nam wprost: te ziemie prawowicie należały do Niemiec.I skoro Amerykanie nie wyzwalali, niechby nawet od nazizmu, to może zbrodniczo atakowali? Po której stronie należało wtedy być? Gdzie stanąłby pan Rash?

Czyżby więc naloty były agresją? Nieprawomocną, a więc wymagająca kary? Gdzie jest granica rehabilitacji zbrodniczego niemieckiego systemu nazistowskiego, który z prawomocnością miał tyle wspólnego, co pan Rash z troską o prawdę historyczną?

No i wielkie brawa dla stowarzyszenia "Blechhammer 1944".

wu-ka, źródło: NTO

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych