Jak Rysio stał się królem? Kalisz po opublikowaniu raportu dotyczącego Blidy kreuje się na lidera lewicy

Och, ta skromność Ryszarda Kalisza. Dopiero co był na cenzurowanym u Grzegorza Napieralskiego, a już przechwala się mówiąc jak wielkie znaczenie ma dla Sojuszu.

Proszę spojrzeć na sondaże i analizy wyborcze. Mój start z jedynki w Warszawie jest najlepszym wyborem dla jak najlepszego wyniku Sojuszu Lewicy Demokratycznej

– odpowiada wywiadzie dla „Polski The Times", pytany czy jest tak ważny dla partii, że Katarzyna Piekarska musiała ustąpić mu miejsca na liście.

Wcześniej zaś deklaruje, że dla niego „Feministy XX-lecia" jej rezygnacja była rozwiązaniem optymalnym.

Skoro mamy takich feministów, to chyba kobiety powinny się ich wystrzegać jak ognia.

Ale to nie wszystko, bo Kalisz oświadcza, że zmiana stosunku jaki miał do niego Napieralski wynika, z tego, iż szef SLD ewaluował. A później jak to za dawnych dobrych czasów daje szefowi Sojuszu pstryczka w nos. Na pytanie kto wygra w Szczecinie batalię o głosy, czy Napieralski, czy Arłukowicz, mówi bez zająknięcia:

To oczywiste, że Platforma, która ma teraz 45 proc., zdobywa odpowiednią ilość głosów, ale o niczym to nie będzie świadczyło.

Na koniec nasz polityczny celebryta dorzuca, że nie może się opędzić od paparazzich. Bo Ci cały czas za nim jeżdżą.

Najwidoczniej tak jak w mediach, tak i w polityce nie ważne kim jesteś i co zrobiłeś, ale jak się czujesz. Ryszard Kalisz najwidoczniej czuje się wybornie. Oby, tak samo czuli się z nim wyborcy.