Trudny start kampanii prezydenckiej Jona Huntsmana. Były gubernator Utah bez szans na nominację?

Wczoraj rozpoczął się kolejny etap prawyborów Partii Republikańskiej. Do rywalizacji oficjalnie przystąpił Jon Hutsman, były gubernator stanu Utah i były ambasador USA w Chinach. Jednak czy ten lubiany przez media polityk ma jakiekolwiek szanse?

Idea była świetna. Jon Huntsman, telegeniczny polityk z Utah, miał rozpocząć swoją kampanię przemówieniem wygłoszonym dokładnie w tym samym miejscu gdzie zaczął ją niegdyś Ronald Reagan - w okolicach Statuy Wolności. Ale ze względu na złe rozmieszczenie zwyżki dla dziennikarzy, Statua nie pojawiła się "w obrazku" transmitowanym przez stacje telewizyjne.  Było ją widać tylko w internetowej transmisji (fragment poniżej).

To nie koniec wpadek. Przed przemówienie dziennikarze dostali przepustki z literówką w imieniu kandydata (John zamiast Jon) a później przez pomyłkę skierowano dziennikarzy nie do samolotu Huntsmana który miał lecieć do New Hampshire na wiec kandydata, ale do samolotu czarterowego który odlatywał do Arabii Saudyjskiej.

Te drobne rzeczy spowodowały falę złośliwości, która przetoczyła się przez amerykańskie media. Ale problemy Huntsmana są dużo większe niż tylko organizacyjne.

Jak pisze znany komentator Dana Milibank:

Huntsman chce prowadzić elegancką kampanię, w której będzie liczył się spokojny i merytoryczny ton. Ale w zjadliwym świecie polityki AD 2011 w USA jest to radykalna propozycja. (...) Ten przekaz - dla Jona lub Johna - może oznacząć klęskę.

Co gorsza, Huntsman jest byłym ambasadorem USA w Chinach - został nominowany przez Obamę i zrezygnował bardzo niedawno. Dla konserwatystów nie jest więc wiarygodny jako krytyk Obamy. Ale dziennikarze Huntsmana lubią, mimo ostatnich złośliwości. Jest najlepszą umiarkowaną alternatywą dla Romneya. Ale to może nie wystarczyć. Jeśli jednak wygra z Romneyem w New Hampshire, jego pozycja znacznie się zwiększy. Jeśli.