Za mało partii? Tak, ale... "Walcząc z wadami ustroju można popaść w przesadę"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Debata z kampanii 2007
Debata z kampanii 2007

Tekst – apel Sławomira Sierakowskiego („List otwarty do partii") o nowe ukształtowanie polskiej sceny politycznej nie jest pod jego piórem niczym nowym. Od dawna lider „Krytyki Politycznej" powtarza, że polska scena polityczna ma cechy kartelu, a od jeszcze dawniej twierdzi, że obecna na niej najsilniejsza oferta lewicowa, czyli SLD, nie ma wiele wspólnego z lewicą.

Wszystko to prawda. Pytanie tylko, czy ta kartelizacja ma same cechy złe i żadnej dobrej? No i pytanie dodatkowe: jak to skutecznie zmienić?

Co do pierwszego, to warto przypomnieć, że na początku lat 90-tych  zaczynaliśmy od sceny politycznej z nadmiarem ofert. Było w niej partii politycznych do wyboru – do koloru i jeszcze trochę. Każdy mógł wybrać to, co mu się podobało, inaczej niż dzisiaj, gdy wybieramy to, co nam się mniej nie podoba. Ale jak się to przekładało, po pierwsze, na realny wpływ wyborców na politykę? I jak się, po drugie, dawało rządzić państwem w sytuacji, gdy koalicje rządzące były kruche? Otóż ten wpływ wyborców był znikomy: partia (raczej partyjka), która zdobywała – powiedzmy – pięć mandatów w Sejmie, miała marginalne znaczenie. Z kolei rządzenie przy niestabilności gabinetowej było nader trudne, a do pewnego stopnia niemożliwe.

Powiecie, że dzisiaj, w dobie dużych partii i stabilnych gabinetów, rządzenie nie jest lepsze? Zgoda, ale to jest inny problem: czym innym jest jakość rządzenia wynikająca z woli politycznej (czy jej braku) rządzących, a czym innym strukturalne bariery skutecznego rządzenia. Tych strukturalnych barier dziś już nie ma, jeśli Platforma z PSL kiepsko rządzą, to nie dlatego, że rządowi permanentnie grozi votum nieufności w Sejmie – jak to niegdyś bywało.

Ale – oczywiście - walcząc z wadami ustroju można popaść w przesadę. Tak stało u nas, bo tak się w ogóle dzieje. Instytucje nie działają w społecznej próżni. One wytwarzają pewne mechanizmy (tutaj: bipolaryzacja), które mogą wzmacniać zjawiska początkowo sztucznie wywołane przez zmiany instytucjonalne i wtedy suma tych zmian może się okazać zbyt duża. Nie podoba nam się nadmierna fragmentaryzacja sceny politycznej – ograniczany to zjawisko – pojawiają się mechanizmy samoczynnie oddziaływujące w tym samym kierunku – kumulacja oddziaływań instytucjonalnych i społecznych daje efekt nadmiernej agregacji. Czyli za dużo tego dobrego. Wtedy dobrze jest zrobić mały krok wstecz. Nie taki, który przywraca nas do punktu wyjścia, ale taki, który niweluje ów eksces.

We Francji w 1958 r., po wielu latach drastycznej niestabilności rządów przeprowadzono wielką reformę ustrojową, która dała początek V Republice. Niestabilność gabinetową szybko zwalczono – reforma osiągnęła zamierzony cel. Ale po latach okazało się, że mechanizm bipolaryzacji poszedł za daleko: rządy wprawdzie są stabilne, ale opozycja stała się bezsilna, nie słychać jej głosu. Nawet w parlamencie została zepchnięta do kąta, co jest z pewnością ekscesem słusznej skądinąd ambicji dyscyplinowania partyjnej polityki. W 2008 r. przeprowadzono rewizję konstytucji z 1958, m. in. nadającą opozycji pewne  gwarancje wpływu na prace parlamentarne. To przykład reakcji klasy politycznej na żywe zjawiska społeczne. Aby te zmiany przeprowadzić, potrzeba była większość konstytucyjna i taki consensus udało się uzyskać. We Francji.

Wracając do postulatu Sierakowskiego i strukturalnych niedomagań polskiej sceny politycznej, defektem jego apelu jest brak wskazań, jak mianowicie autor wyobraża sobie reformę instytucjonalną, która by czyniła zadość jego postulatom. Jakie mechanizmy instytucjonalne wprowadzić, aby scena polityczna nieco się otworzyła. I jak przekonać polityków, którzy – nie zapominajmy – są beneficjentami tegoż zamknięcia, do zmian? Co do mnie,  dodałbym jeszcze: jaki kształt tych zmian zaproponować, aby nie wylać dziecka z kąpielą?

Bo, co prawda, nasza scena polityczna jest nadmiernie zamknięta, ale też  nie każde dowolnie wielkie jej otwarcie by nam służyło. Co by nie mówić,  stabilność gabinetowa jest dobrą cechą naszej demokracji i z niej nie powinniśmy rezygnować.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych