Rosyjski wicepremier o wczorajszej katastrofie: doszło do ewidentnej pomyłki pilota, to bardzo przypomina Smoleńsk

fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

Rosyjscy specjaliści od badania katastrof lotniczych są najlepsi na świecie. Widzieliśmy to w Smoleńsku, widzimy w Pietrozawodsku. Potrafią celnie wskazać przyczynę tragedii już kilka godzin po wypadku.

Przebywający w Paryżu (!) nadzorujący rosyjskie lotnictwo wicepremier Siergiej Iwanow powiedział, że "według pierwszych danych doszło do ewidentnej pomyłki pilota".

W złych warunkach pogodowych pilot gwałtownie skręcił w prawo i we mgle do ostatniej chwili wzrokowo poszukiwał pasa startowego, którego nie znalazł (...) Doszło do czego doszło i niestety to bardzo przypomina katastrofę polskiego samolotu pod Smoleńskiem.

Rzeczywiście, to co dzieje się w Pietrozawodsku przypomina Smoleńsk, ale z zupełnie innych powodów. Teraz też Rosjanie szybko obarczają winą pilotów, choć wcześniej informowano, że Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej rozpatruje trzy główne wersje przyczyn katastrofy samolotu Tu-134, który rozbił się przy lądowaniu w Pietrozawodsku: czynnik ludzki (błąd pilota albo obsługi naziemnej), trudne warunki pogodowe i usterki techniczne samolotu albo sprzętu na lotnisku.

Serwis lifenews.ru (to ten portal po katastrofie w Smoleńsku szybko zdobył rozmowę z kontrolerem Plusninem mówiącym o polskich pilotach nie znających języka rosyjskiego) cytuje dyspozytora lotów na lotnisku w Pietrozawodsku, który twierdzi, że załoga postanowiła posadzić maszynę mimo ostrzeżeń o kiepskiej pogodzie.

To również skądś znamy. Piloci polskiego TU-154M też mieli nie słuchać się rosyjskich kontrolerów i wbrew ich komendom próbować lądowania.

Skoro jeden scenariusz polityki (dez)informacyjnej się sprawdził...

znp

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych