Prowadzący ofensywę przeciw tradycyjnym wartościom aktywiści homoseksualni jawnie już głoszą swój główny cel: chcą dzieci. Dosłownie! Głoszą to za pośrednictwem wysokonakładowych mediów. Kierowany przez Wojciecha Maziarskiego tygodnik "Newsweek" poświęca temu żądaniu okładkę. I tak właśnie, jakby dzieci były jakimś towarem, to opisuje, wołając:
DZIECI DLA GEJÓW
Czyje dzieci? No przecież nie homoseksualistów. I podteza:
Homoseksualiści nie są gorszymi rodzicami.
Na czym oparty jest ten pogląd? To ilustracja wywiadu profesora Bogdana Wojciszke, psychologa, dziekana Wydziału Zamiejscowego SWPS. Ale profesor wypowiada się nie jako naukowiec, ale ktoś w rodzaju inżyniera społecznego. Gdy przytacza dane z których wynika, że Polacy nadal nie akceptują postulatu tak zwanych związków partnerskich, stwierdza z radością, że można zakładać iż "wynik z czasem będzie coraz lepszy i że będziemy się pod tym względem coraz bardziej liberalizować".
No, jeżeli ten dyskurs będzie toczony tak jak proponuje pan profesor, z pewnością. A co proponuje? Tezę, że dla dzieci wychowanie w rodzinie homoseksualnej "nie ma żadnych negatywnych konsekwencji". I tu dochodzimy do sedna manipulacji. Bo takich badań nie ma i być nie może. Można by to stwierdzić tylko po prześledzeniu życia wychowanych w ten sposób dzieci, i to dużej grupy, na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Wszystko inne jest potwornym i koszmarnym eksperymentem społecznym na najbardziej bezbronnych istotach.
Wojciszke stwierdza jednak beztrosko:
Tych badań nie ma na razie zbyt wiele - jest ich kilkadziesiąt - niemniej są metodologicznie poprawne, można więc na ich podstawie formułować prawomocne wnioski.
Czytamy i nie wierzymy. To jakiś koszmar - mowa o dzieciach, o tym czy nie będą spaczone, badań jest niewiele, żadne nie zostaje przytoczone, nie znamy ich wiarygodności, ale co tam, jedziemy dalej, wnioski wyciągamy. Przecież nie chodzi o dobro dzieci, chodzi o rewolucję obyczajową, chodzi o dzieci dla homoseksualistów! I dalej:
Trzeba pamiętać, że tak zwany tradycyjny model rodziny - złożony z wychowującej przynajmniej dwójkę dzieci kobiety oraz pracującego mężczyzny, to relikt przeszłości, spotykany coraz rzadziej. W krajach skandynawskich czy Wielkiej Brtytanii ponad połowa dzieci rodzi się poza małżeństwem i zapewne ta tendencja będzie się pogłębiać.
Oto kolejna manipulacja - fakt iż są dzieci rodzone poza instytucją małżeństwa służy za argument na rzecz powierzenia dzieci homoseksualistom. Co ma jedno z drugim wspólnego? Tam mama i tata, tu - dwóch tatusiów. No, ale w tej wojnie nie ma argumentów niegodnych, liczy się cel.
A koszty społeczne?
Gdyby rzeczywiście te wszystkie zmiany miały destrukcyjny wpływ na dzieci, już byśmy o tym wiedzieli
- mówi pan profesor. A niby dlaczego? Przecież dzisiaj słowo krytyczne o homoseksualistach oznacza wyrok cywilnej śmierci w mediach. Naukowcy też wiedzą, że to tematy niebezpieczne. O patologiach w tradycyjnej rodzinie słychać bez przerwy, dobro w nich obecne jest pomijane. Z kolei geje i lesbijki to w mediach i rozrywce tylko i wyłącznie uśmiechnięci, szczęśliwi ludzie. Nie ma korzystania z męskich prostytutek, nie ma przemocy, nie ma narkotyków, nie ma całej ciemnej strony tych relacji.
Ale pan profesor psycholog "dostaje białej gorączki" widząc jak "heteroseksualni rodzice wychowują dzieci". Tak właśnie jest w oryginale - nawet nie niektórzy, generalnie "heteroseksualni".
To nie koniec sensacji - pan profesor zapowiada także, że normą jest i będzie iż po 20 latach małżeństwa człowiek się znudzi. I... poszuka nowej partnerki. I tak to się toczy przez cztery strony plus okładka, na której malutkie dziecko plącze się między kroczami dwóch facetów.
Ale żeby nie było tak jednostronnie: kilka stron dalej katolik z TVN Szymon Hołownia delikatnie prosi by... jednak o sprawie porozmawiać, bo miejsce w społeczeństwie jest dla wszystkich. Jest pluralizm? Jest!
wu-ka, źródło: Newsweek
- Jakiś czas temu postanowiłem odwiedzić przyjaciół w stolicy. Szukając transportu trafiłem na stronę internetową ekokurierzy.pl i znalazłem ofertę przewozu z Olesna do Warszawy za 30 zł - opowiada Wojciech Kochel, 25-letni absolwent resocjalizacji - Dojechałem szybciej i zapłaciłem mniej niż gdybym podróżował PKP - cieszy się mieszkaniec Olesna.
Ekokurierzy.pl to nowy portal na którym odbywają się aukcje usług kurierskich. Jeśli ktoś ma wolne miejsce w walizce, bagażniku czy na fotelu pasażera to rejestruje się na stronie i wystawia to miejsce na aukcji. W ten sposób ktoś jadący z Warszawy do Gdańska albo lecący do Londynu może za niewielką opłatą przewieźć czyjąś paczkę.
Skąd pomysł na stworzenie takiego portalu? Jak twierdzą Bartosz Ladra, Mateusz Duda, Sebastian Ferdyn i Szymon Kruba, młodzi absolwenci, którzy założyli portal ekokurierzy.pl chcieli pomóc ludziom zaoszczędzić. Po ostatnich podwyżkach, zwłaszcza artykułów spożywczych i paliw Polacy szukają oszczędności. W tym celu przeglądają nawet strony internetowe.
- Ceny paliw idą w górę, więc pomyśleliśmy, że można stworzyć stronę za pomocą, której internauci, będą mogli się dogadać i dzięki temu taniej coś wysłać lub gdzieś pojechać - tłumaczy Mateusz Duda. - Wystarczy zarejestrować się naszej stronie, uzupełnić swój profil i napisać, dokąd najczęściej jeździmy - dodaje. - Ludzie zawsze jeździli autostopem. Ale dzięki tego typu portalom nie muszą już wychodzić na stację benzynową, czy ruchliwą ulicę. Podwiezienie mogą sobie zapewnić przez internet -
dodaje Maciej Żakowski, socjolog z SWPS, który jest entuzjastą tego typu rozwiązań internetowych, bo ludzie mogą sobie wzajemnie w ten sposób pomagać.
Swap party
Tani transport to jednak nie jedyny sposób na szukanie oszczędności i pomaganie sobie. Ci, którzy na wiosnę chcą odświeżyć garderobę, nie wydając przy tym ani złotówki, mogą wybrać się na tzw. swap party, które polega na wymienianiu się używanymi ubraniami.
Dotychczas takie imprezy cieszyły się popularnością przede wszystkim wśród Amerykanów i Brytyjczyków. W Polsce moda na wymianę ubrań zaczęła się około trzy lata temu. W tamtym czasie w klubach i kawiarniach największych polskich miast odbywały się pierwsze zloty fanów bezgotówkowej wymiany odzieży. Dziś wymieniają się wszyscy, a zwłaszcza młodzież.
- Mam dużo ciuchów, które już nie mieszczą się w szafie. Dzięki temu mam możliwość wymienić coś czego już nie noszę, na zupełnie nową rzecz - opowiada Natalia Poniatowska, licealistka z I LO w Bytomiu, która już dwa razy brała udział w takiej ,, wymiance''. Ostatnio namówiła jeszcze koleżankę i razem pojechały na swap party do Galerii Retro w Katowicach. Zabrały ze sobą dwie walizki ubrań. W Katowicach ubraniami wymieniały się jednak nie tylko licealistki.
- Nie wiedziałam jak wyglądają tego typu wymianki, dlatego zabrałam ze sobą tylko dziesięć rzeczy, głównie bluzek, ale udało mi się wymienić bluzkę na marynarkę i dwie bluzki na fajną skórzaną kurtkę - cieszy się Agnieszka Polańska, studentka, na co dzień prowadząca bloga o modzie. -Koleżanka wyczytała w gazecie, że będzie coś takiego. I przyjechałyśmy, żeby zobaczyć na czym to wszystko polega - mówi pięćdziesięcioletania Ewa Słocińska z Sosnowca.
Swap party odbywają się w całej Polsce. Uczestnicy informują się o kolejnych edycjach za pośrednictwem strony szafa.pl. Spotkanie są organizowane zarówno w wynajętych salach jak i prywatnych mieszkaniach. W zależności od miejsca uczestników obowiązują bilety wstępu. Zazwyczaj są one w cenie od 2 do 15 złotych. Organizatorzy zapewniają jednak, że rekompensatą za płatny wstęp jest gwarancja wybierania wśród czystych i nie zniszczonych ubrań.
Coraz częściej są to imprezy, podczas których można wymieniać tylko odzież w konkretnym stylu. Second hand Galeria Retro w Katowiach organizuje na przykład wymiany ubrań w stylu "vintage". Dlatego biorą w nich udział także ludzie kompletujący garderobę dla aktorów Teatru Śląskiego, czy Teatru Gry i Ludzie.
Pomysłodawczyniami tych wymianek są Luiza Domber i Katarzyna Jaworska. Pierwsze śląskie swapy organizowały jeszcze zanim rozpowszechniła się moda na wymianę ubrań. Zaczynały od namawiania znajomych i wywieszania ogłoszeń na ulicach Katowic. - Dlaczego nie wyjść ludziom na przeciw i nie pomóc im pozbyć się tego co zalega w szafie?- pyta Luiza Domber.
Bez względu na to, czy dojdzie do wymiany, czy nie, wszystkie uczestniczki zgodnie przyznają - Na takich imprezach jest dużo oryginalnych, niepowtarzalnych rzeczy - mówi Wiktoria Anczuk z Radzionkowa i dodaje, że kupując w galeriach ryzykujemy, że za chwilę spotkamy Panią, która będzie miała identyczną bluzkę.
Izabela Kielczyk, psycholog biznesu tłumaczy popularność tego typu imprez -Ubrania są coraz droższe, a na takich wymianach można za darmo nabyć naprawdę dobrej jakości rzeczy. Ludzie lubią też nowinki i szukają jakiejś odmiany. Sklepy internetowe, czy galerie handlowe już się przeżyły. A przy takiej wymianie ubrań można nawiązać też nową znajomość. Nie jest to takie bezosobowe jak kupowanie w sklepie- twierdzi Kielczyk.
To się opłaca
"Kasia dobrze zna niemiecki, więc Basia korzysta z jej pomocy i za darmo uczy się języka. Z drugiej strony, Kasia pobiera u Adama bezpłatne lekcje gry na gitarze. Wszyscy pomagają sobie wzajemnie" - taka informacja pojawia się na stronie głównej portalu bankczasu.org. To jedna ze stron internetowych przy pomocy której ludzie wymieniają się swoimi umiejętnościami i wolnym czasem.
Twórcy zachęcają internautów do pomocy słowami: - "Wyobraź sobie, że masz dwie godziny wolnego w czwartek po południu. Możesz w tym czasie zrobić zakupy dla Pani Janiny, która właśnie szuka kogoś do pomocy. Możesz także znaleźć Carlosa oferującego naukę gry na gitarze, jeśli tylko masz ochotę nauczyć się grać. W Banku Czasu niezależnie od wykształcenia czy wieku każdy ma do zaoferowania pewne umiejętności lub czas, które są potrzebne innemu członkowi". Użytkowników nie trzeba jednak specjalnie
zachęcać. Coraz więcej ludzi rejestruje się na portalu oferując to, co może w ramach swojego wolnego czasu. I co najważniejsze nie potrzebne są do tego pieniądze.
Sieoplaca.pl to inny portal przy pomocy którego można podszkolić język obcy, nauczyć się tańczyć, czy jeździć konno. - Każdy oferuje to co potrafi. Najczęściej przewija się nauka języków obcych, taniec, a w sezonie zimowym jazda na nartach. Można też skorzystać z ofert korepetycji, a nawet nauczyć się języka migowego, czy szydełkowania - wyjaśnia Jakub Dziedzina z portalu sieoplaca.pl.
Olga, studentka Akademii Muzycznej z Poznania zamieściła ogłoszenie - ,, Oferuję naukę gry na skrzypcach. W zamian chętnie pouczę się angielskiego i jogi''. Użytkownik o pseudonimie Dexter proponuje - ,, Oferuję swoją pomoc w poznawaniu tajników kulinarnych, sportów walki oraz squasha. Pomogę również w zagadnieniach związanych z informatyką. Zainteresowany jestem wspólną nauką tańca, poradami prawno-księgowymi i informacjami na temat psychologii społecznej. Chętnie poznam tajniki masażu.''
Zdaniem Izabeli Kielczyk użytkowników tego typu serwisów, kusi nie tylko oszczędność pieniędzy, ale i czasu - Dziś, gdy czasu mamy coraz mniej, chętnie korzystamy z tego, że ktoś chce go nam tak po prostu poświęcić- tłumaczy. Dziedzina dodaje, że widać to nawet na portalu, który tworzy - Jeszcze niedawno zamieszczaliśmy 50 rodzajów zgłoszonych umiejętności, a dziś jest ich już ponad 120.
Czy jednak tego typu pomoc jest rzeczywiście w naturze Polaków? Z przeprowadzonych w 2010 przez CBOS badań "Zaufanie społeczne" wynika, że duże i nieograniczone zaufanie Polacy mają jedynie do członków najbliższej rodziny. Aż 72 proc. badanych uważa, że w kontaktach z innymi ludźmi należy zachować ostrożność. Tylko 26 proc. Polaków jest zdania, że większości ludzi można ufać. 32 proc. z nich stwierdziło, że ma zaufanie do nieznajomych, których spotyka na codzień, a prawie 50 proc. nieznajomym
po prostu nie ufa.
Być może jednak potrzeba oszczędzania i związana z tym pomysłowość zwiększy zaufanie społeczne między Polakami. Żeby zostawić komuś pod opieką swoje dziecko albo powierzyć mu swoje pieniądze żeby zrobił zakupy trzeba mu choć trochę wierzyć. Zdaniem socjologa Macieja Żakowskiego Polacy znani są z umiejętności radzenia sobie w sytuacjach kiedy trzeba oszczędzić pieniądze albo razem stać w kolejce po mięso. Teraz mają do dyspozycji internet więc zaczęli go wykorzystywać - Kryzys wymusił na nas
ograniczenie wydatków, a postęp technologiczny sprawił, że możemy sobie wzajemnie pomagać na taka szeroką skalę- tłumaczy socjolog z SWPS.
- Monika Gębala, Matylda Młocka
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/115105-to-jakis-koszmar-newsweek-wzywa-by-dac-dzieci-dla-gejow-czyje-no-przeciez-nie-homoseksualistow-oto-jest-sedno-manipulacji