Jak informuje czerwcowa "Gazeta Bankowa", Kancelaria Prezydenta nie chce ujawnić opinii, którymi kierował się Bronisław Komorowski ograniczając wniosek do Trybunału Konstytucyjnego ws. ustawy o SKOK-ach. W marcu prezydent wycofał z Trybunału większość wątpliwości, jakie wobec ustawy miał śp. Lech Kaczyński.
Wciąż nie wiadomo, kiedy Trybunał Konstytucyjny zajmie się ustawą. Na decyzję sędziów czekają kasy i miliony ich członków.
Wniosek Lecha Kaczyńskiego był bodaj najobszerniejszym w historii. Zawierał 72 zarzuty sprzeczności projektu z Konstytucją.
Odnosiły się m.in. do przepisów dotyczących tworzenia spółdzielczych kas za zgodą Komisji Nadzoru Finansowego. Ustawa nie precyzuje jasno, kiedy KNF może odmówić wydania takiego zezwolenia. Śp. prezydent miał też zastrzeżenia do zbyt głębokiej ingerencji w samorządność i autonomię kas oraz ograniczenie swobody działalności gospodarczej prowadzonej przez kasy.
Jak pisał we wniosku do Trybunału, cała ustawa powinna być uznana za niezgodną z Ustawą Zasadniczą, bo narusza fundamentalne zasady konstytucyjne - przede wszystkim zasadę wolności zrzeszania, zaufania obywateli i ich organizacji do państwa, przyzwoitej legislacji, wolności gospodarowania, ochrony własności oraz równości wobec prawa.
Z 72 zarzutów Bronisław Komorowski wycofał aż 70. Dwa pozostawione są marginalne. Pierwszy dotyczy katalogu organów statutowych SKOK. Drugi jest dziś bez znaczenia - dotyczy przepisów o pokrywaniu roszczeń członków kas w przypadku ich upadłości. Zaskarżenie go przez Lecha Kaczyńskiego przed dwoma laty miało sens, bo ustawa przewiduje, że członkowie kas mogą dochodzić swoich roszczeń z funduszu stabilizacyjnego, ale tylko i wyłącznie w latach 2009-2010.
Na jakiej podstawie prezydent zignorował niemal wszystkie wątpliwości swojego poprzednika i wielu ekspertów? Trudno powiedzieć, bo jego kancelaria nie ujawnia opinii, którymi się kierował. W marcowym internetowym komunikacie podała jedynie, że były to „liczne opinie". W odpowiedzi na naszą prośbę o doprecyzowanie tego sformułowania, przeczytaliśmy:
Uprzejmie informujemy, że prezydent Bronisław Komorowski ograniczając wniosek w sprawie zbadania zgodności z Konstytucją ustawy z dnia 5 listopada 2009 r., o spółdzielczych kasach oszczędnościowo-kredytowych opierał się na wszystkich docierających do Kancelarii Prezydenta RP ocenach i stanowiskach, w tym również tych, które zostały wyrażone w ramach przeprowadzanych rozmów i konsultacji. Pod uwagę wzięte zostały również stanowiska uczestników toczącego się przed Trybunałem Konstytucyjnym postępowania (...).
Co to były zatem za opinie? Odpowiedź można zamknąć w jednym słowie – różne.
Nieco szerzej kancelaria prezydenta odpowiedziała na początku maja prezesowi Kasy Krajowej SKOK Grzegorzowi Biereckiemu. Poza powyższą formułą, dodatkowo pojawiły się zdania:
Przebieg spotkań, a zarazem wyrażane na nich opinie nie był utrwalany. Kancelaria nie dysponuje zatem substratem materialnym – nośnikiem wyrażającym przedstawione podczas konsultacji stanowiska, który mógłby być udostępniony.
Czy należy w takim razie rozumieć, że prezydent podejmując decyzję odnośnie wątpliwych konstytucyjnie przepisów dotyczących kieszeni ponad dwóch milionów obywateli kieruje się luźnymi rozmowami? Nie zamawia pisemnych ekspertyz? A może nie chce ich ujawniać?
Nasuwa się też pytanie, czy głowa państwa powinna upubliczniać opinie będące podstawą jej zasadniczych decyzji.
Problem jest delikatny. Na jednej szali trzeba położyć ewentualne zalety dyskrecjonalności i prywatność ekspertów, na drugiej zasady demokratyczne.
Wydaje mi się, że w najlepszym interesie prezydenta jest powiedzenie, jakich wskazówek mu udzielono i na ile postanowił je wykorzystać. Stanowiska przedstawicieli nauki nie tylko dla ustawodawcy, ale też dla władzy wykonawczej powinny być dostępne, chyba że ustawa to wyłącza
– mówi konstytucjonalista dr Ryszard Piotrowski z Uniwersytetu Warszawskiego.
Według prof. Andrzeja Bałabana, rektora Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Gorzowie Wielkopolskim pytanie o ujawnianie opinii dotyczy modelu prezydentury – otwartej lub mniej zrozumiałej dla społeczeństwa, obserwatorów.
W dzisiejszych czasach, w państwie demokratycznym, osoba tak podkreślająca swoje tradycje wolnościowe jak prezydent Komorowski, powinna wręcz oczekiwać na głos opinii publicznej i te naukowe ekspertyzy ujawniać z radością. Nie chodzi o jakieś podpowiedzi polityków, tego się nie ujawnia. Natomiast rady ekspertów są po to, by uzyskać obiektywny pogląd
– uważa konstytucjonalista. Dodaje:
Jeśli zapłacono za nie państwowymi pieniędzmi, powinny być upublicznione. Zwłaszcza, że eksperci piszą dla wszystkich, nie tylko dla prezydenta.
Wobec enigmatycznego oświadczenia kancelarii, SKOK-i wysłały do Trybunału pismo informujące, że wniosek Bronisława Komorowskiego najprawdopodobniej został złożony pod wpływem nacisków politycznych. Jeśli Trybunał uzna ich argumenty, ograniczenie wniosku uniemożliwi.
Rozprawa przed Trybunałem będzie kolejną odsłoną batalii o przepisy dotyczące SKOK-ów, w czasie której od początku działy się dziwne rzeczy. Ustawa dla obecnej koalicji od początku była priorytetem. Zanim posłowie się za nią zabrali, w pierwszym czytaniu odrzucili projekt Lecha Kaczyńskiego, przygotowany przez grupę ekspertów od prawa spółdzielczego. Uwzględniał on specyfikę organizacyjną kas i ich dorobek. Dawał możliwość odpowiedniego (zgodnie z międzynarodową praktyką) ukształtowania systemu nadzoru nad kasami – uwzględnienia z jednej strony nadzoru publicznego, z drugiej – oraz zachowania roli Kasy Krajowej jako organu nadzoru i kasy centralnej.
Na potrzeby projektu autorstwa posłów PO Sejm trzykrotnie zmieniał regulamin. Jako, że ustawa powstawała w parlamencie, nie podlegała uzgodnieniom międzyresortowym. Konsultacje społeczne były fikcją – ostateczny projekt przesłano zainteresowanym stronom ledwie trzy dni przed jego pierwszym czytaniem.
Posłowie PO, którzy zasiadali w podkomisji zajmującej się projektem, byli związani z sektorem bankowym, konkurującym ze SKOK-ami. Na ich czele stał Sławomir Neumann, na czas sprawowania mandatu urlopowany z banku Nordea. Naturalne było więc podejrzenie konfliktu interesów.
Ostatecznie Sejm przyjął ustawę, której aż trzy czwarte zapisów kwestionował śp. prezydent.
Komisja Nadzoru Finansowego nie jest, nie była i nie będzie życzliwa w stosunku do sektora spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych
– mówi prof. Henryk Cioch, kierownik Katedry Prawa Cywilnego KUL. I dodaje:
Ta instytucja od wielu lat zabiega, by jak najszybciej objąć SKOK-i nadzorem państwowym. Nowa ustawa przyznaje Komisji uprawnienia dużo szersze niż ma w stosunku do instytucji już objętych jej nadzorem. Według tego projektu, potrzebna będzie np. zgoda KNF na utworzenie spółdzielczej kasy oszczędnościowo-kredytowej czy też na zmiany w statucie SKOK-ów.
Według profesora, ustawa jest zdecydowanie gorsza od obowiązującej, z 1995 roku i łamie szereg podstawowych zasad spółdzielczych, przyjętych przez Międzynarodowy Związek Spółdzielczy.
Podobne zdanie wyraża Krajowa Rada Spółdzielcza, która po przyjęciu ustawy przez Sejm apelowała do śp. prezydenta, by jej nie podpisywał. Reprezentacja wszystkich polskich spółdzielców przestrzegała wówczas, że nowe przepisy zmarginalizują działalność SKOK-ów a nawet mogą doprowadzić do ich upadku. Zdaniem KRS dotychczasowy system działania SKOK-ów sprawdził się doskonale.
Po ograniczeniu wniosku do Trybunału przez Bronisława Komorowskiego, istnieje zagrożenie, że wejdą w życie zapisy sprzeczne z międzynarodowymi zasadami spółdzielczości, a nawet polską Konstytucją.
wu-ka, źródło: Gazeta Bankowa
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/115030-tajne-ekspertyzy-dla-glowy-panstwa-w-sprawie-ustawy-uderzajacej-w-skok-co-to-byly-za-opinie-odpowiedz-brzmi-rozne
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.