Zuzanna Kurtyka w "Uważam Rze": O życiu "jakby przeciętym czarnym mieczem na dwie części", śledztwie, pracy zawodowej i IPN

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

W tygodniku "Uważam Rze" rozmowa z Zuzanną Kurtyką, wdową po śp. prezesie IPN. Zuzanna Kurtyka mówi m. in. o swojej pracy zawodowej - mało osób bowiem wie, że codziennie walczy o życie ciężko chorych dzieci:

Zajmuję się leczeniem chorób układu oddechowego u dzieci, głównie mukowiscydozy. To choroba wrodzona, genetycznie uwarunkowana, dziedziczna. Na razie nieuleczalna. Postęp medycyny pozwala dziś na znaczne przedłużenie życia osób chorych. To cieszy. Z drugiej strony kiedyś umierały na tę chorobę dzieci kilkuletnie, teraz młodzi dorośli, w wieku 25-30 lat. A więc wtedy, kiedy człowiek bardzo chce żyć, kiedy wchodzi w dorosłe życie. Niestety, śmierć przy tej chorobie jest ciężka i bolesna.

Zuzanna Kurtyka dodaje, że "to nie jest tak, że na śmierć można się uodpornić":

To zawsze boli. I nie pomaga w poradzeniu sobie z własnym cierpieniem.

Pani Zuzanna opowiada też o swoim sposobie na radzenie sobie z cierpieniem:

Mam poczucie, że moje życie dzieli się, jakby przecięte czarnym mieczem, na dwie części. Na stary świat, sprzed tragedii smoleńskiej i nowy, po niej. W tym starym bałam się na przykład śmierci. W tym nowym w ogóle nie czuję strachu przed moją własną śmiercią. Przestałam się jej bać, co daje poczucie pewnego wyzwolenia. Potrafię też chyba lepiej rozmawiać z rodzicami dzieci, które przy nas umierają. Z reguły wiedzą kim jestem, wiedzą, że w 10 kwietnia 2010 roku zginął mój mąż. To tworzy specyficzną więź, łatwiej się zrozumieć, łatwiej rozmawiać.

(...) W moim przypadku jest to ucieczka w coś co nazywam systemem zadaniowym. Stawiam sobie kolejne zadania do wykonania, pozbawiając je kontekstu, koncentrując się tylko na nich. Im trudniejsze to wyzwanie, tym dla mnie lepiej. Tym bardziej wciąga, pochłania, odsuwa dramatyczne poczucie pustki. Choć na chwilę.

W wywiadzie nie zabrakło też wątku poświęconego Instytutowi Pamięci Narodowej. Tak Zuzanna Kurtyka odpowiada na pytanie, czym był IPN dla śp. Janusza Kurtyki:

Na pewno kontynuacją tego co dla nas zaczęło się w końcówce lat 70. I trwało przez lata 80. – walki z kłamstwem i komuną. IPN ciągle jeszcze jest instytucją, którego działaniom przyświeca założenie, że PRL nie była ani państwem polskim ani suwerennym. Instytut badał w jaki sposób niszczono w czasach komunistycznych polskie społeczeństwo, jak szczuto na siebie ludzi, jak zakłamywano historię i życie publiczne. Niestety, osoby, które to robiły nadal sa obecne w życiu publicznym.

Nawet nieźle się mają.

Tak. Bardzo dobrze się mają. Janusz wierzył, że poprzez pokazanie prawdy o PRL, o roli poszczególnych osób, przyczyni się do uzdrowienia naszego życia publicznego. Tak pojmował zadania IPN. Temu celowi służył.

Zdaniem pani Zuzanny - dr Łukasz Kamiński, nowy szef IPN, zasługuje na szansę:

Na pewno trzeba mu dać szansę, chociaż będzie w bardzo trudnej sytuacji. Nowa ustawa niezwykle ogranicza uprawnienia prezesa, właściwie każdą decyzję będzie musiał konsultować z Radą IPN. To trudna sytuacja.

A dlaczego IPN budzi taką nienawiść? Zdaniem Zuzanny Kurtyki - powód jest banalny:

Strach. To jest powód. Takie same uczucie budził także Mariusz Kamiński, były szef CBA. Platforma odwołała się do tego, że każdy ma coś na sumieniu. Wmówiła ludziom, że oto nadjechał jakiś wielki inkwizytor i będzie każdego ścigał. Jej oferta była przyjemniejsza: wy dacie nam dobrze pożyć, my w zamian pozwolimy wam. A tak naprawdę chodzi przecież o elementarną sprawiedliwość i podstawową prawdę. Ludzie jednak nie potrafią przyznać się, nie chcą, że kiedyś coś zrobili źle. A przecież system komunistyczny niszczył ludzi, łamał. To, że ktoś złamał się, donosił np. na kolegów, jest do wybaczenia. Ale trzeba się przyznać. Jednak takich przypadków nie było.

W wątku poświęconym katastrofie smoleńskiej Zuzanna Kurtyka mówi m. in. o wizycie Baracka Obamy i jego spotkaniu z rodzinami ofiar;

Na mnie ogromne wrażenie zrobiło zdjęcie udostępnione przez Biały Dom prasie. Przedstawia Baracka Obamę w czasie spotkania z rodzinami ofiar wojskowych, z rozłożonymi bezradnie rękami, wpatrując się w generałową Kwiatkowską. Jakby mówił – cóż mogę zrobić? Jestem bezradny. To symboliczne.

Pytana, "co się zdarzyło w Smoleńsku?", Zuzanna Kurtyka odpowiada:

Są w tej chwili dwa twarde dowody na to, że to był zamach. Oprócz danych podanych przez MAK, choć nie uwzględnionych w raporcie, jest także zapis komputera pokładowego odczytany w USA, z którego wynika iż samolot rozpadł się piętnaście metrów nad poziomem ziemi.  To sugeruje, że nie był to zwykły wypadek. A to jest jeden jedyny dowód, który posiadamy w oryginale. Pozostałe dowody badane przez polskich śledczych to kopie, nie wiemy czy nie sfałszowane. Podobnie jak przecież została sfałszowana dokumentacja medyczna.

Pytana, czy będzie pani kandydowała na senatora - co zaproponowało jej PiS - Zuzanna Kurtyka odpowiada:

Nie wiem, mam czas do końca wakacji na zastanowienie. Jest wiele za, sporo przeciw. Przede wszystkim obawa co się stanie z oddziałem szpitala, którym kieruje. Moja specjalizacja nie jest komercyjna, nie przynosi kokosów, więc specjalistów nie ma wielu. Nie chciałabym zostawiać moich pacjentów. Czuję się za nich odpowiedzialna. Ale decyzji jeszcze nie podjęłam.

 

Dodaje, że jeśli by się zdecydowała, to byłoby to poświęcenie "dla pamięci męża, dla kontynuacji tego co robił".

Sil

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych