Krajobraz po Blidzie. Polska polityka w cieniu raportu Kalisza. Analiza Piotra Zaremby

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP
PAP

W dyskusjach na temat politycznych kontekstów sprawozdania komisji badającej okoliczności śmierci Barbary Blidy, w sedno utrafiły tabloidy. Nie docenia się roli samego Ryszarda Kalisza w tej sprawie. A prawda jest taka, że w scentralizowanym zarządzanym przez liderów świecie polskiej polityki, ten człowiek zyskał nagle okazję odegrania samodzielnej roli.

Czy Grzegorz Napieralski mógł próbować zakwestionować jego werdykt tuż przed wyborami? Naturalnie nie – uderzyłby w serce SLD-owskiej legendy. Kalisz zyskuje równocześnie dwa cele. Trudno mu teraz odmówić dobrego miejsca na listach (a Napieralski tego próbował). I równocześnie zażywny prawnik ustawia swój obóz w miejscu, gdzie zawsze chciał go wiedzieć: na maksymalnej kontrze wobec PiS, więc skazuje go na mechaniczny sojusz z PO.

Naturalnie Napieralski, którego widzieliśmy wzywającego do zbierania podpisów pod wnioskiem o Trybunał Stanu dla Kaczyńskiego i Ziobry, dostaje zarazem od Kalisza prezent. Trudniej będzie go teraz posądzać o plany koalicji z prawicą, co w kampanii wyborczej może mieć znaczenie. Ale młody lider Sojuszu także coś traci: ewentualną powyborczą manewrowość. Zawsze byłem przekonany, że współrządzenie z Kaczyńskim raczej go nie interesuje. Ale targi z Tuskiem wzmacniające jego pozycję – i owszem. No to dużo trudniej będzie mu się teraz targować. A był gotów: w ostatnim programie Tomasza Lisa przed wakacjami dziesięć razy odmawiał wyraźnej odpowiedzi na pytanie, czy koalicja z PiS jest możliwa.

Nic dziwnego, że w sejmowych kuluarach pojawiła się plotka, że liderzy PO i PSL obiecywali Napieralskiemu  wsparcie (kiedy ten wiedział już, jaki będzie raport Kalisza), a potem się go wyparli. Dla Tuska Napieralski jest dziś dużo mniej podmiotowy niż był zaledwie przed tygodniem. Naturalnie, SLD równocześnie może pozyskać (czy odzyskać) trochę lewicowych wyborców. Ale Tusk upojony ostatnimi sondażami nie przywiązuje do tego aż takiej wagi. Zresztą nikt w tej sprawie nie powiedział ostatniego słowa. Być może teraz czas na werdykt komisji „naciskowej", albo inne antypisowskie rewelacje, a tu już się wykażą politycy Platformy.

Raport Kalisza nie jest wygodny dla PiS. Jarosław Kaczyński próbuje go obrócić na swoją korzyść – w wywiadzie dla Super Expressu  powtarza z triumfem: widzicie, teraz nikt nas  nie posądzi o chęć rządzenia z lewicą. Ale debata o raporcie przywołuje ducha „krwawego Zbigniewa Ziobry". A politycy PiS cichcem przyznają, że z ich badań wynika: ten duch, podobnie jak duch Mariusza Kamińskiego wystrasza wyborców. Więc odbiera PiS-owi głosy.

Naturalnie jest to stan na dziś, bo dyskutujący o takich zdarzeniach powinni pamiętać jedno: pamięć polskich wyborców jest bardzo krótka. Możliwe, że dzisiejsze pohukiwania  na temat Trybunału Stanu dla prezesa PiS za parę tygodni będą tylko wspomnieniem przypominanym z obowiązku (zwłaszcza przez samego Kalisza). Zwłaszcza, że ten raport to tekst mocno niejednoznaczny: teza, że Blida chciała się zranić niekoniecznie ją wybiela. A pomysł aby sądzić przed Trybunałem Stanu byłego premiera i byłego ministra za to, że się nad czymś naradzali „poza konstytucją" jest nie tylko wątpliwy, ale groźny dla wszystkich ugrupowań. On może ekscytować Wojciecha Czuchnowskiego czy Pawła Wrońskiego z Gazety Wyborczej. Na pewno nie Donalda Tuska i nawet nie Napieralskiego.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych