Tuskowe Bizancjum, albo partia pomylona z całym narodem. Wiemy już jak będzie wyglądała kampania. Wrażenia po gorącej politycznej sobocie

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP
PAP

To naprawdę robiło wrażenie. Gigantyczny tłum w wielkiej hali, działacze, dla których zabrakło miejsca, czekający pokornie na zewnątrz i lider przemawiający w imieniu całej Polski. Trzeba przyznać, że Donald Tusk wygłosił chyba najlepsze przemówienie w swoim życiu. Swobodnie dialogował sobie z salą, skakał po tematach i zarazem w pełni nad nimi panował.

Choć jedno z pierwszych zdań, o tym że Polacy będą nas rozliczać za władzę którą sprawujemy, sugerowało jakiś bilans po czterech latach, nic takiego nie nastąpiło. Mowa była o wielu sprawach, a zarazem o jednym: my jesteśmy partią całego narodu, bo nasze słabości są słabościami Polaków.

Dla przykładu ostatnie transfery mogą budzić najrozmaitsze wątpliwości. Joanna Kluzik-Rostkowska jeszcze wczoraj kierowała inną partią, atakowała Tuska za brak odwagi w reformowaniu kraju, za mizerny dorobek. Przed rokiem twierdziła, że Jarosław Kaczyński nie kieruje się sondażowym oportunizmem, a lider PO - tak. Choć przejścia z partii do partii zawsze muszą budzić wątpliwości, tu szczególnie trudno znaleźć inny motyw jak chęć politycznego przetrwania.

Co z tym robi Tusk? Odpowiada przypowieścią o tym, że każdy Polak skądś dokądś w ciągu ostatnich paru pokoleń przechodził, przenosił się, przemieszczał. I że PO jest miejscem otwartym dla każdego uczciwego człowieka. Nie tylko usprawiedliwia wątpliwy moralnie i politycznie skok posłanki PiS-PJN-PO, ale definiuje różnice między własnym ugrupowaniem i pozostałymi. W tym ujęciu jedynie PO łączy naród, pozostałe partie – dzielą.

Tę pochwałę różnorodności łatwo zmienić w pochwałę nieograniczonej elastyczności – i poszczególnych osób i całego ugrupowania, ale jest ona tak sugestywna i zręczna, że gdyby Polacy oglądali w sobotnie popołudnie Tuska, a nie grzali się na piknikach, gotowi wszyscy zapisać się do Platformy. Co więcej lider PO wszystkie inne słabości swojej ekipy i partii poobracał w atuty. Autostrada A 2? Kiedy my ciężko pracujemy i nawet się mylimy, opozycja tylko mękoli (już nie kwękali), ma za złe i krytykuje.  Tusk w pewnym momencie nawet przeprosił za uchybienia czasów swoich rządów, a jednak mówił to tak, jakby to naród powinien mu za nie podziękować.

Żadnych konkretów, żadnych zapowiedzi, może jedynie w dziedzinie polityki zagranicznej ogólna charakterystyka kierunku („jesteśmy równocześnie sympatyczni i twardzi wobec zagranicy), jednak też taka, w której każdy element jest do wymiany, do reinterpretacji w dowolnej chwili. A jednocześnie wszystko porywające, optymistyczne, jednoczące. To szczytowy wykwit postpolityki, która oczywiście cechuje politykę wielu obecnych państw. Ale która w ujęciu Tuska przerosła samą siebie. Mamy wrażenie wskazywania celów, a jednak żaden się nie pojawia. No pojawił się w „programowym" wystąpieniu Radosława Sikorskiego - w postaci słów wytrychów, takich jak elastyczne (już nie tanie!) państwo czy inteligentny rozwój. Co to oznacza? Kto pomyśli, może zgadnie.

To było wielkie widowisko i piszę to bez ironii, no prawie bez, za to z ogromną obawą.

Kontrastowało z tym przemówienie Jarosława Kaczyńskiego, który próbował znaleźć na ten spektakl swój sposób. Nie tylko objawił się jako bardziej konkretny – bo wśród konkretnej grupy (młodzi) i z konkretnymi propozycjami, ale zawarł w swoim całkiem dowcipnym występie czytelny przekaz: oni są gnuśni, może monumentalni, ale anachroniczni, my będziemy nową jakością.

To próba zamiany ról. Jeden z politologów obserwujących obie imprezy w TVN 24, Rafał Chwedoruk mowił o skrzyknięciu wszystkich tych, którzy krzywo będą patrzeć na platformerskie Bizancjum. Którzy poczują się odrzuceni, przytłoczeni. W tym kontekście cytat z  ballady „A gdy Titanic tonął orkiestra pieknie grała" Andrzeja Górszczyka, symbolizującej dekadencję Polski Gierkowskiej została dobrana przez lidera PiS prawidłowo. Nawet ciężka muzyka rockowa zespołu Queen lepiej symbolizowała krytykę Kaczyńskiego, a lżejszy Van Halen – Tuskowe kaskady.

Ballada prawidłowo dobrana, ale czy z  widokami na sukces? Nie tylko Polacy nie mają żadnego poczucia kataklizmu (choć wiedzą zapewne, że państwo jest  ciągle zawiązane na sznurek), ale też zawsze woleli jedność od konfliktu. To wykazywały przez lata sondaże według których większość ankietowanych gotowa była żądać od partii aby się porozumiały i rządziły wspólnie. Platforma odwołuje się do tego sentymentu sugerując: to my jesteśmy wszystkimi partiami naraz. Naturalnie to wszystko jest na dokładkę zawieszone na jednym człowieku. Wystąpienia Grzegorza Schetyny czy Radosława Sikorskiego, nie mówiąc o skeczach Sławomira Nowaka, były bladym tłem.

Kaczyński odwołuje się z kolei do polityki tradycyjnej, polityki opartej na sporze, na definiowaniu interesów (w tym przypadku na przykład młodych zablokowanych w swoich aspiracjach). Do tej samej polityki probuje się też odwoływać Paweł Kowal, nowy lider PJN, który wciśnięty między obie wielkie konwencje nieco drżącym głosem przypominał na konferencji prasowej, że od obecnego rządu należy wymagać czegoś więcej niż transferów. Na przykład spełnienia najrozmaitszych obietnic. A niby dlaczego? – spyta Polak, który jednak został w fotelu przed telewizorem.

Czyżby Tusk był dużo dalej niż oni? A może to tylko pozór? Wiemy już w każdym razie mniej więcej, jak będzie wyglądała najbliższa kampania. Od kilka miesięcy byłem wieszczem pewnego osłabienia przewagi Platformy nad resztą sceny. Teraz zaczynam mieć wątpliwości. Choć może część Polaków zmęczy się Bizancjum?

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych