Kaczyński o PR: Oddzielono to, co rzekomo właściwe, "cool" od "obciachu". I nas zepchnięto do tego drugiego obszaru

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP
Fot. PAP

Joanna Wieczorek, studentka III roku dziennikarstwa na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, 19 maja w ramach pracy zaliczeniowej przeprowadziła wywiad z Jarosławem Kaczyńskim.  Tematem był PR w polityce. Poniżej zamieszczamy, w porozumieniu z Autorką, tę ciekawą rozmowę:

J. Kaczyński: „Szczegóły są bardzo ważne "

 

Prezes Prawa i Sprawiedliwości opowiada o istocie wykorzystywania  zasad Public Relations w polskiej polityce i o ich wpływie  na wyniki wyborów. Z Jarosławem Kaczyńskim rozmawia Joanna Wieczorek.

 

Joanna Wieczorek: Jak ważne w jest wykorzystanie w polskiej polityce zasad Public Relations i kreowanie wizerunku partii oraz jej poszczególnych działaczy?

Jarosław Kaczyński: PR jest ważny. To narastało w trakcie historii tych dwudziestu dwóch czy właściwie dwudziestu lat, bo te wybory w 1989 roku, to były wybory bardzo specyficzne. Słynne zdjęcia z Wałęsą pokazały, że już wtedy zdawano sobie sprawę, z wagi propagandowych zabiegów. Jednak wówczas nie były one jeszcze wykorzystywane na wielką skalę. Nieco później podejmowano takie próby. Przykładem niech będzie choćby KLD w 1993 roku i firma Saatchi & Saatchi, ale to przyniosło kompletną porażkę.

 

Kiedy w takim razie możemy mówić o pierwszym, największym sukcesie PR-u w polityce?

Wybory prezydenckie w 1995 roku. Wtedy to  wizerunek Kwaśniewskiego został całkowicie zmieniony. Przedstawiono go tak, że wielu ludzi, w tym także polityków, którzy go osobiście nie znali, postrzegali go jako wysokiego, bardzo przystojnego mężczyznę.

 

A jak było naprawdę?

Na pewno nie jest wysoki.  Były minister MSWiA, Janusz Tomaszewski, opowiadał jak strasznie dał się oszukać, bo kiedy zobaczył go z bliska, to nic nie przypominało tego, co sobie wyobrażał.

Krótko mówiąc, to właśnie wtedy po raz pierwszy operacja z udziałem zagranicznych specjalistów od PR-u się udała i później funkcjonowało to już na różne sposoby. Początkowo zdecydowanie  bardziej po lewej niż po prawej stronie sceny politycznej.

 

Czy taka zabawa wizerunkiem nie jest w pewien sposób „oszukiwaniem" wyborców?

Czy to jest oszukiwanie? Mój Śp. Brat opowiadał mi jak w 1988 roku prezydent socjalistycznej Francji François Mitterrand przyjechał do Wałęsy. Faktycznie okazał się człowiekiem bardzo niskiego wzrostu – taki niższy nawet niż ja – i wszyscy byli tym zupełnie zaskoczeni. Takie metody są po prostu stosowane na całym świecie. Tak samo jest przecież z Miedwiediewem. Nigdzie nie jest pokazywany tak jak wygląda naprawdę. Każdy reporter czy operator kamery Pani powie, że wiele zależy od sposobu kadrowania, z jakiej perspektywy robi się zdjęcia czy ujęcie kamery. To też kwestia kogo stawia się w otoczeniu polityka, czy osoby na tle których wygląda na wysokiego, czy odwrotnie. Takimi mechanizmami można wiele zdziałać na tym polu.

 

Czym w takim razie jest PR?

Oczywiście PR to nie jest głównie tworzenie pewnego szerszego, spójnego  wizerunku, przesłania i systematyczna praca be ten wizerunek był podtrzymywany i w pożądany sposób przez wyborców odbierany. To trudne zadanie. Sprawy aparycji nie są tutaj najistotniejsze. Pierwszorzędne jest tworzenie wizji pewnej osoby. To trzeba wspomnieć o ,, czarnym pijarze"  stosowanym bardzo szeroko wobec prawicy. Film ,,Dramat w trzech aktach" sugerujący mój i mojego Brata związek z FOZZ czyli absurd- również dobrze można by oskarżyć o to Panią- ale taka metoda przyniosła pewne efekty.

 

Czy Prawo i Sprawiedliwość ma dobry PR i dobrych PR-owców?

Jeśli oceniać po wynikach wyborów to wygraliśmy podwójnie w 2005 roku, zarówno wybory prezydenckie jak i parlamentarne. W innych wyborach wyniki były różne- raz lepsze, raz nieco gorsze.

 

Z czego to wynikało?

Nigdy na wielką skalę nie korzystaliśmy ze specjalistów zewnętrznych. Sukces w 2005 roku był zasługą głównie Michała Kamińskiego, Adama Bielana i w jakiejś mierze Jacka Kurskiego. Oczywiście była większa grupa ludzi, która odegrała znaczącą rolę. Nie można tego sprowadzać tylko do kilku osób. Raz im się udało, ale już w roku 2006 w wyborach samorządowych zawiedli. Podobnie, jeśli nie gorzej, było w 2007 roku. Nas nigdy nie było stać, żeby płacić miliony dolarów za specjalistów zagranicznych, poza tym to też nigdy nie daje gwarancji zwycięstwa.

 

Czy najbliższa kampania będzie trafiona?

Nie wiem. Czas pokaże. Jestem jednak dobrej myśli.

 

Czy uważa Pan, że akcja z zakupami była dobrze zrobiona pod względem PR-owym?

Dobrze pomyślana, bo sam pomysł był dobry. Mówiono o tym, zauważono sprawę cen, a o to przecież chodziło. Dopiero później zaczęto czepiać się szczegółów, to jakim banknotem zapłaciłem, to jaki to był sklep, itp. Zamiast mówić o cenach, media zaczęły nieustannie wałkować didaskalia.

 

Czy to nie są tylko mało istotne szczegóły?

Proszę pamiętać, że szczegóły są bardzo ważne, ale zaczęto je podkreślać dopiero kiedy zwrócenie uwagi na wzrost cen okazało się skutecznie. Pamiętam doskonale moje przesłanie do Rosjan –  pierwsza reakcja była bardzo dobra. Później mój kuzyn plastyk, uświadomił mi, że pewne szczegóły były nie dopracowane. Bo tu źle trzymałem ręce, tu była lampa źle postawiona, tu było to, tu tamto.

I rzeczywiście, wykorzystano to by zdezawuować całe przedsięwzięcie. Z badań wynika, że skutecznie. Trzeba dbać o szczegóły - są bardzo ważne.  Proszę też pamiętać, że jeśli komuś chce się dopiec to zawsze jakiś powód do krytyki albo jakiś ekspert się znajdzie.

 

Czy wyborców można jeszcze przyciągać poprzez argumenty programowe czy już tylko przez emocje?

Na pewną jakąś część interesują argumenty programowe, konkrety. Tylko jaką? Zawsze było tak, że większość ludzi nie interesowała się polityką tak intensywnie i nie miała w tym rozeznania. Prowadzimy badania, z których wynika, że w obecnej świadomości społecznej jest mnóstwo sprzeczności. Ludzie wierzą na raz w dwie rzeczy, które są zupełnie niemożliwe do połączenia. Dlatego każda partia musi odwoływać się do takiego wyborcy, który czasem spędza czas przed telewizorem, ale generalnie woli programy rozrywkowe czy seriale. Przeciętny wyborca na co dzień polityką interesuje się niewiele. I do niego trzeba dotrzeć. A więc krótki, możliwe jednoznaczny i jakoś skupiający zainteresowanie, przekaz.

 

Co w takim razie można zrobić, żeby polepszyć wizerunek?

To jest najprawdopodobniej najtrudniejsze pytanie jakie można mi w ogóle postawić. Ze swoją propozycją dla Polski, według wszystkich badań mielibyśmy stałą przewagę i to taką wyraźną,  powyżej 50 %. Natomiast korekta następuje na poziomie mediów.  To one zmieniają obraz rzeczywistości. Dokonano bardzo ciekawego zabiegu, wziętego z reklamy, tzn. z mechanizmów reklamy, a nie z mechanizmów politycznych. To jest takie oddzielenie tego co właściwe, cool – jak to się teraz mówi, od obciachu – i nas zepchnięto do tego drugiego obszaru. To toleruje jakieś 30 % społeczeństwa, a reszta nie akceptuje. Nie jest łatwo przełamać tę barierę ale nie składamy broni. Przyjdzie czas, że to minie, zabiegamy o to by już w najbliższych wyborach.

 

Jak ocenia Pan PR rządu i prezydenta?

Trzeba to wyraźnie odróżnić. W dalszym ciągu zdolności w tej dziedzinie rządu są znaczne. Rząd  potrafi tak się bronić, że nieustannie dostarcza jakby argumentów dla swoich zwolenników. Oni nie kierują swojej propagandy, która w ogromnej mierze jest skierowana przeciw nam, do całego społeczeństwa, ale tylko do swoich zwolenników. Ci zwolennicy są konfrontowani z rzeczywistością, która bywa inna niż obiecana. Stąd to ciągle nawiązywanie do opozycji- „tamci są straszni".

 

Jak daleko PR-owiec może ingerować w zmianę wizerunku polityka?

Można zmienić bardzo wiele. Przykładowo Nixon – prezydent Stanów Zjednoczonych miał opinię twardego i niezbyt sympatycznego człowieka. Poddał się takiej zmianie wizerunku, że wygrał wybory w 1968 roku. Co prawda skończył jak skończył, ale to była już zupełnie inna sprawa.   Zmiana wizerunku okazała się strzałem w dziesiątkę. Także obecnie tego typu praktyki są wykorzystywane wielokrotnie na całym świecie na tyle, na ile jest to oczywiście możliwe.  Wie Pani, w Paryżu nie zrobią z owsa ryżu.

 

Mieliśmy w Polsce taki przypadek, w którym udało się człowieka znikąd wykreować na popularnego posła, chodzi mi oczywiście o Andrzeja Leppera.

Z Lepperem to było tak, że on wszedł do polityki jako watażka, jako przywódca tłumów awanturujących się, groźnego, bijącego się pod Sejmem z policją. Uciekłaby Pani na jego widok.

 

Na pewno bym zbiegła.

Nie wyglądali zachęcająco - mogli szczególnie wśród mieszkańców  miast budzić strach. I on z tym wkraczał do polskiej polityki. I oczywiście miał odpowiednią opinię.  I zdobywał zaledwie 1 % poparcia. Natomiast później rzeczywiście się zmienił. Należy pamiętać, że jest człowiekiem zdolnym.

Nie ma wyższego wykształcenia, ale ukończył technikum. To człowiek brutalny, ale rozgarnięty, inteligentny. Można było zrobić z niego coś zrobić , bo dla pewnej części społeczeństwa , która nie miała specjalnych wymogów kulturalnych mógł być atrakcyjny, mówił ich językiem.  Twierdził, że jest źle, a im było faktycznie źle.

Jego rola skończyła się nie tylko dlatego, że seksafera go skompromitowała, ale dlatego, że na wsi zmieniła się sytuacja. Wejście do Unii Europejskiej, wpłynięcie sporych  pieniędzy – nie tylko z dopłat, bardzo poprawiło życie na wsi. I właśnie dlatego takiego pokroju politycy stracili tam znaczące poparcie.

 

Z tego wynika, że każdy może zrobić karierę w polityce?

Wczoraj rozmawiałem po raz drugi w życiu z takim genialnym wójtem – malutkiego i wyśmiewanego miasteczka Pcim. On jest po prostu genialny jako wójt. Nie wiem jakie ma wykształcenie, ale to jest po prostu tak, że jednym Bóg daje a innym nie. W dużej mierze, to jest troszeczkę tak jak w sporcie – trening może dużo dać, ale trzeba mieć predyspozycje- skoczka w wzwyż  nie zrobiłby ze mnie najintensywniejszy trening.

 

Tak na zakończenie naszej rozmowy, takie pytanie na deser. W filmie „07 zgłoś się" porucznik  Sławomir Borewicz powiedział, że każdy mężczyzna lubi słodycze, ale tylko prawdziwi mają odwagę się do tego przyznać. Więc jakie są Pana ulubione słodycze?

Ja lubię czekoladę w różnych odmianach i ciastka z kremem.

 

Dziękuję za rozmowę.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych